24.07.2014
min czytania
Udostępnij
W niezbyt grubej koszulce umieszczono wiązkę sygnałową ze srebrzonej miedzi OFC o czystości 6N, zatopioną w polipropylenowej izolacji oraz kilkakrotnie otoczoną ekranem. Solidne wtyki pozłocono i zamknięto w metalowych osłonach, z plastikowymi elementami poprawiającymi uchwyt. Sam kabelek nie wygląda specjalnie efektownie i pod względem wizualnym lokuje się w okolicach 100 zł. Jednak po podłączeniu go do telewizora objawy lekceważenia pierzchają niczym stado szpaków.
PROL1202 jest najlepszym z testowanych do tej pory kabli i pod niektórymi względami może stanąć w szranki ze znacznie droższymi konkurentami. Na LED-owym Panasonicu, wykorzystywanym w testach, obraz był jak przysłowiowa żyletka. Bardzo dobry kontrast, krawędzie bez śladu rozmycia, faktura materiałów wyraźna. Widoczne na zwykłym kablu zakurzone kolory Profigold oczyścił i tchnął w nie życie. W scenie przybycia Thorina Dębowej Tarczy do domu Bilba Bagginsa w „Hobbicie” czerń zdecydowanie różniła się od graniczącego z nią głębokiego granatu, co przy tańszych kablach wcale nie było oczywiste.
Największe zmiany zaszły w budowie perspektywy. Obraz w dużych pomieszczeniach i na otwartych przestrzeniach zyskał naturalną głębię, by po przejściu na zwykły kabel upodobnić się do namalowanego przez staroegipskich skrybów. PROL1202 oferuje bardzo efektowny obraz, w zasadzie pozbawiony wad. Idealnie nadaje się do oglądania filmów z Blu-raya i autentycznego delektowania się nimi, jednak do testowania odtwarzaczy już bym go nie wybrał. Brak mu niezbędnej w tej dziedzinie neutralności, co jednak nie umniejsza jego wartości.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 01/2014
Profigold PROL1202
Przeczytaj także