bool(true)

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

12.02.2025

min czytania

Udostępnij

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

„Grające kable” to chyba najbardziej kontrowersyjny temat wśród dyskutantów na internetowych forach poświęconych sprzętowi hi-fi. Prowokuje gorące dyskusje, a ich uczestników dzieli na dwa zwalczające się obozy.

W jednym gromadzą się użytkownicy, którzy uważają je za bardzo istotny element systemu – taki, którego wpływ na ostateczne brzmienie jest kluczowy. Po przeciwnej stronie barykady okopali się wyznawcy teorii mówiącej, że kable nie grają i nie ma siły zdolnej zmienić to przeświadczenie. Temperatura dyskusji oraz argumenty, jakimi się przerzucają, zawstydziłyby nawet zacietrzewionych polityków. W efekcie niemal każda, choćby najbardziej niewinna prośba o polecenie audiofilskich przewodów kończy się dziką awanturą i blokowaniem wątku przez administratora. Kto zatem ma rację?

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

Przewód zasilający, pomimo słusznej grubości, jest miękki i elastyczny.

Otóż mają ją oba zwaśnione obozy, tyle że nie potrafią jej dostrzec. Bo czy kable grają? Oczywiście, że nie (tu zapunktowałem u sceptyków), ponieważ grają muzycy na instrumentach. To pojęcie dla potrzeb naszego hobby rozszerzamy na źródła, wzmacniacze i głośniki, ale przecież kawałki drutów nie wydają żadnych dźwięków, chyba że ktoś uderza nimi w stół.
Ale trzeba też przyznać rację entuzjastom. Po pierwsze – bez przewodów nawet najdroższe urządzenia pozostają jedynie milczącymi atrapami. Po drugie zaś – trudno przecenić udział okablowania w kształtowaniu brzmienia systemu. Jego wpływ jest natychmiastowy, a zmiany zauważane nawet przez laików.
Nie należy jednak traktować okablowania jak substytutu pokręteł regulacji barwy tonu. To tak nie działa. Uważam, że wszystkie przewody przesyłające sygnały muzyczne działają jak filtry tłumiące pewne częstotliwości. Nie dodają od siebie nieistniejących w nagraniach dźwięków, ale to i owo mogą uwypuklić. Dostrzegając zmiany w brzmieniu, np. pojawienie się niskiego basu, oczyma wyobraźni widzimy podkręcanie wirtualnego pokrętła niskich tonów i stąd właśnie wynikają nieporozumienia.
Idealny przewód powinien być przezroczysty, ale to cel, do którego dążą tylko nieliczni wytwórcy. Reszta po prostu stara się robić przyzwoitej jakości produkty, które w mniejszym lub większym stopniu ograniczają potencjał elektroniki. Wynika to z zastosowanych materiałów i technologii oraz powagi w podejściu do tematu.
O ile dotrwaliście do tego miejsca, to pewnie się zastanawiacie, z jakiego powodu zafundowałem czytelnikom ten przysługi wstęp. Otóż powyższe refleksje naszły mnie po przetestowaniu kompletu okablowania amerykańskiej firmy Kubala-Sosna.

Kubala-Sosna

Założyli ją dwaj inżynierowie o swojsko brzmiących nazwiskach: Joe Kubala i Howard Sosna. Choć wytwarzaniem audiofilskich drutów zajmują się od ponad dwóch dekad, to na polskim rynku szczęście jakoś szczególnie im nie dopisywało. Niby firma miała u nas przedstawicieli, ale konia z rzędem temu, kto trafił na recenzje jej kabli w prasie branżowej czy na portalach internetowych. Tym samym dzisiejszy artykuł jest pierwszym testem kabli Kubala-Sosna w polskim czasopiśmie hi-fi i mam nadzieję, że nie ostatnim.
Wbrew pozorom absencja firmy w mediach nie jest jedynie polską specjalnością. Praktycznie w żadnym obcojęzycznym czasopiśmie nie znajdziemy jej reklam, a niewielkie banerki na zagranicznych portalach trudno uznać za lokomotywę sprzedaży. Czyżbyśmy mieli do czynienia z oryginałami, którym nie zależy na popularności? Nie, Amerykanie wyznają po prostu zasadę, że dobre opinie będą kolportowane pocztą pantoflową przez zadowolonych użytkowników. Sprawdźmy zatem, czy mają do tego podstawy.

 

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

Rozporowa konstrukcja bananów poprawia kontakt z gniazdem.

Człowiek człowiekowi audiofilem

Joe Kubala i Howard Sosna weszli w audiofilski świat tymi samymi drogami. Sprzętem hi-fi na poważnie zainteresowali się jeszcze w młodości i tej pasji postanowili poświęcić życie zawodowe.
Joe Kubala po ukończeniu studiów poszerzał wiedzę na kursach dla projektantów elektroniki. Ich owocem były udoskonalenia posiadanego systemu oraz kilka wzmacniaczy wykonanych na własne potrzeby. Jako specjalista nie miał problemów ze znalezieniem pracy w branży hi-fi, a codzienny kontakt z odtwarzanym dźwiękiem wyczulił go na wszelkie mankamenty prezentacji.
Howard Sosna po uzyskaniu w 1990 roku dyplomu inżyniera został konsultantem kilku firm z branży high-end. Jego praca polegała na rozwijaniu nowych produktów. Przy okazji przygotowywał też pomieszczenia do demonstracji systemów grających. Wtedy to zauważył, że na brzmienie zestawu wpływa mnóstwo czynników, takich jak warunki akustyczne pomieszczenia czy jego umeblowanie, które zazwyczaj nie są brane pod uwagę na etapie konstruowania sprzętu hi-fi.
Projektując pokój muzyczny w nowym domu, Howard zaplanował każdy detal. Nie mógł jednak znaleźć okablowania, które by odpowiadało jego potrzebom. Postanowił więc wykonać je sam. Co prawda nie na kuchennym stole, ale klimat podobny. Rozczarowany ofertą śmietanki amerykańskiego hi-endu, postanowił porzucić szablonowe myślenie i wymyślić koło na nowo. Rezultat zaskoczył nawet jego samego. Przełomowym momentem było opracowanie nowej architektury przewodów, która po opatentowaniu przez Sosnę, legła u podstaw przyszłej firmy.
W ciągu następnych lat Howard wielokrotnie ulepszał konstrukcje kabli, za konsultantów mając zaprzyjaźnionych audiofilów. Jednym z nich był Joe Kubala, który w zamian za poprawienie akustyki pokoju odsłuchowego wprowadzał drobne modyfikacje w systemie stereo Sosny. Aż wreszcie twórca anonimowych jeszcze drutów, ośmielony pozytywnymi opiniami, postanowił sformalizować działalność i rozpocząć produkcję na szerszą skalę. Swoim pomysłem podzielił się z Joem Kubalą, który tak się do niego zapalił, że od decyzji nie było odwrotu.
Początki działalności firmy były mało efektowne i wymagały od założycieli ogromnej cierpliwości. Panowie rozpoczęli niekończące się eksperymenty z najróżniejszymi przewodnikami, geometriami splotów oraz izolatorami. Każdy prototyp był przesłuchiwany na dwóch systemach: lampowym i tranzystorowym. Nie ufając własnym uszom, panowie konsultowali swoje poczynania z zaprzyjaźnionymi audiofilami i znajomymi Sosny z czasów, gdy pracował w branży high-end. Jednocześnie ulepszano opracowaną przez Sosnę nowatorską technologię splotu, nazwaną OptimiZ, która stała się punktem wyjścia dla wszystkich projektów. Ostatecznie, w wielkich bólach, narodziła się debiutancka seria RevolutionZ i można było rozpocząć produkcję.

OptimiZ

Zanim przejdę dalej, chciałbym się na moment zatrzymać przy architekturze OptimiZ. Co o niej wiemy? Absolutnie nic. Nie została opisana w żadnych firmowych materiałach i poza zapewnieniami o jej zbawiennym wpływie na brzmienie nie dowiemy się niczego więcej. Na stronie producenta możemy sobie poczytać o wyjątkowości rozwiązania, a z opublikowanego wykresu wynika, że iloczyn indukcyjności i pojemności modelu Emotion był najniższy ze wszystkich przewodów głośnikowych, które właściciele firmy testowali. Na drugim wykresie pokazali najniższą impedancję swoich kabli spośród wszystkich testowanych, bez podawania modeli. I tyle. Czyżby właśnie te parametry stały za wyjątkowością oferty Kubali-Sosny? A może chodzi o tajemniczą metodę optymalizacji impedancji, co sugeruje nazwa Optimi z dodanym wielkim „Z”, które ją symbolizuje? Nie mam pojęcia. Nie jestem też pierwszym recenzentem, który usiłował się dokopać do bardziej szczegółowych danych. I, podobnie jak moi zagraniczni poprzednicy, musiałem się poddać. Kiedy niektóre firmy dosłownie zasypują odbiorców informacjami technicznymi, Kubala-Sosna zachęca potencjalnych nabywców, by dokonywali zakupów, kierując się własnymi uszami. W tym momencie przyszła mi do głowy audiofilska sentencja: „usłyszeć, znaczy uwierzyć”. Idealnie pasuje do tej sytuacji.

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

Przewody głośnikowe nie powinny sprawiać kłopotów z podłączeniem.

Katalog

Na obecny katalog amerykańskiej manufaktury składa się aż dziesięć serii okablowania o różnym stopniu komplikacji. W każdej linii znajdziemy analogowe łączówki XLR i RCA, przewody głośnikowe i zasilające, a w wyższych seriach – także cyfrowe. Ceny? Na każdą kieszeń, dosłownie. Najtańszy interkonekt Imagination kosztuje 1500 złotych, zaś najdroższy – Realization – jest od niego 40 (!) razy droższy. Niemal identycznie wygląda sytuacja w przypadku kabli głośnikowych, których ceny zaczynają się od 2250 zł za 2,5-metrową parę. Pozwala to wejść w świat Kubali-Sosny bez ponoszenia niebotycznych kosztów. A później można sięgać po wyższe serie, nie wywołując rewolucji w brzmieniu systemu.
Dostarczone do testu przewody znajdują się mniej więcej pośrodku cennika. Łączówkę Fascination wyceniono na 6250 zł, a 2,5-metrową parę głośnikowych z tej samej serii na 9250 zł. Towarzyszył im zasilający Emotion, leżący trzy półki wyżej od Fascination. Zdaniem polskiego dystrybutora dobrze podkreśla zalety modeli sygnałowych.

Budowa

Trochę trudno pisać o kablach, o których nie da się powiedzieć nic konkretnego. Kubala-Sosna nie podają żadnych szczegółów technicznych, ponieważ – jak deklarują – zależy im, aby do ich propozycji podchodzono bez uprzedzeń i stereotypów. Kryterium decydującym o zakupie ma być brzmienie i jeśli spełni oczekiwania użytkownika, to cała reszta staje się nieistotna.
Łączówka Fascination jest dostępna z dwoma rodzajami wtyków: XLR i RCA. Bez względu na końcówki cena pozostaje bez zmian. Testowany egzemplarz wyposażono w solidne Neutriki Profi. Interkonekt jest dość gruby, ale zaskakująco miękki i elastyczny. Łatwo się układa za sprzętem, nie wyłamując gniazd. Pod szarą nylonową osłonką można wyczuć spiralny układ żył i jest to jedyna informacja dotycząca budowy.
Bardzo podobnie prezentują się głośnikowe Fascination. Pod szarą osłoną łatwo wyczuć spiralnie ułożone wiązki, a lejąca miękkość ułatwia ułożenie między wzmacniaczem a kolumnami. Fascination SC są dostępne z widełkami albo bananami, przy czym testowaną parę wyposażono w te ostatnie. Złocone wtyki zaopatrzono w gwintowane pierścienie powodujące rozpieranie końcówek od wewnątrz i tym samym lepszy kontakt z gniazdami. Ich wyjęcie bez odkręcenia jest praktycznie niemożliwe.
Ostatni element układanki, czyli przewód zasilający Emotion, różni się od poprzedników niebieskim kolorem koszulki. Jego grubość to aż 3 cm, ale – podobnie jak to miało miejsce w serii Fascination – jest zaskakująco miękki i wygodny w podłączaniu. Zamontowano w nim złocone wtyki amerykańskiej firmy Wattgate, na których wyraźnie oznaczono pozycję żyły gorącej. Jako ciekawostkę wspomnę, że sama wtyczka schuko w detalu kosztuje prawie 600 zł.

Kilka słów wstępu

Zanim przejdę do konkretów, mała uwaga organizacyjna. Pierwotnie planowałem zmieniać każdy przewód z osobna, idąc od gniazdka elektrycznego do kolumn. Następnie zamierzałem łączyć je w pary, by na koniec opisać komplet. Po krótkim zastanowieniu porzuciłem ten misterny plan. Miksowanie stale używanych kabli z nowymi nie miało większego sensu, skoro Kubala-Sosna oferuje różne rodzaje w każdej serii. Bez niepotrzebnych kombinacji przeskoczyłem więc do ostatniego punktu programu.
Wszystkie przewody Kubali-Sosny przed opuszczeniem firmy przechodzą proces wygrzewania, więc praktycznie kwadrans po wyjęcia z pudełka są gotowe do pracy. Na wszelki wypadek zafundowałem im jednak 24-godzinną przebieżkę, a później… No właśnie, później zaczęły się schody.
Używane przeze mnie na co dzień okablowanie (zasilające Neel, sygnałowe MIT i głośnikowe QED) dobierałem pod kątem właściwości brzmieniowych. Zdaję sobie sprawę, że to żaden hi-end, ale w momencie kupna spodobały mi się ich barwa, przestrzeń, precyzja oraz zdolność oddania emocji w muzycznym przekazie. Przyzwyczaiłem się do ich brzmienia. Polubiłem je i nie miałem zamiaru niczego zmieniać. Jak to się ma do wspomnianego na wstępie filtrowania częstotliwości? Najwyraźniej powyższe trio dobrze się uzupełnia, bo nie odczuwałem wyraźnych niedostatków w żadnym zakresie. I mógłbym dalej żyć w stanie błogiego zadowolenia, gdyby nie komplet Kubali-Sosny.

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

W łączówce RCA Fascination zamontowano wtyki Neutrika.

Wrażenia odsłuchowe

Po przesiadce dobry nastrój prysł niczym sen złoty. Choć narażę się kablosceptykom, muszę stwierdzić, że podłączenie amerykańskiego setu podniosło brzmienie systemu o kilka poziomów. Nastąpiło uspokojenie i uszlachetnienie dźwięku, jakby w miejscu używanych przeze mnie urządzeń stanęły droższy wzmacniacze i głośniki. Stereofonia powiększyła się we wszystkich kierunkach. Detale zyskały lepszą definicję, a dalsze zakątki sceny – doświetlenie. Dodam, że powyższe zmiany były zauważalne natychmiast.
I w tym momencie naszła mnie pierwsza z licznych refleksji. Skoro kable same z siebie nie dodają do muzyki nowych dźwięków, to może mój system dopiero teraz ukazał swój potencjał? Czy wpływ na to miała wyjątkowo niska impedancja, tajemniczy OptimiZ, czy może coś jeszcze innego, nie licząc autosugestii? Zaaplikowałem więc sobie sporą dawkę sceptycyzmu i uzbrojony w dodatkową ochronę przed nadmiernym entuzjazmem kontynuowałem odsłuchy.
Niewiele to jednak dało, bo im dalej szedłem w las, tym więcej dostrzegałem różnic w brzmieniu pomiędzy posiadanym okablowaniem a propozycją Kubali-Sosny. Na moje nieszczęście wszystkie przemawiały na korzyść Amerykanów, a przecież zbliżał się termin zwrotu do dystrybutora. Aby odsunąć od siebie myśl o nieuchronnym rozstaniu, wróciłem do kontemplowania budowy sceny.
Większość instrumentów znalazła się za linią głośników, choć w efektownych realizacjach muzyki elektronicznej sporo dźwięków znalazło się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Szerokość sceny w dużej mierze zależała od jakości nagrania, ale przeważnie wykraczała poza fizyczne rozstawienie kolumn. W przypadku starannie zrealizowanych płyt demonstracyjnych głośniki dosłownie znikały z pokoju, podobnie jak ściana za nimi, a wygenerowana przestrzeń zasługiwała na miano spektakularnej.
Niemal idealnie w tym kontekście zabrzmiała nieśmiertelna płyta „Amused to Death” Rogera Watersa, z holograficzną sceną wychodzącą do przodu i otaczającą półkolem miejsce odsłuchowe. Część odgłosów dochodziła nawet zza pleców oraz wyraźnie z góry. Lokalizacja wykonawców pozostawała precyzyjna bez względu na ich liczbę, choć ich kontury nie zostały wycięte laserem. Tak jak w prawdziwych występach, głosy subtelnie się przenikały, czego nie należy mylić z rozmyciem planów.
Jeszcze większe zmiany zaszły w średnicy pasma. Dotychczas miałem ją za czystą, delikatnie schłodzoną i bardzo detaliczną, ale po podłączeniu amerykańskiego kompletu z tamtego obrazu pozostała tylko świetna szczegółowość. Miejsce neutralnego chłodu zajęła mięsista plastyczność, a realistycznie prezentowane wokale mogłyby ozdobić niejeden monitor BBC.
Niżej natknąłem się na bas tak obfity, że wydawał się nielimitowany. Niewielkie monitory Xaviana wydawały z siebie takie odgłosy, że chyba nawet Roberto Barletta przecierałby oczy ze zdumienia. Nie twierdzę, że przewody nagle rozszerzyły pasmo przenoszenia o kilka herców, ale na pewno ukazały możliwości głośników w tym zakresie.
Zamiast wyliczać kolejne zalety przewodów Kubali-Sosny, przejdę do dłuższego podsumowania.
Kupno drogich, neutralnych kabli do średniej klasy systemu nie jest, wbrew pozorom, niemądrym pomysłem. Co prawda różnej maści „specjaliści” zalecają przeznaczenie na nie około 1/5 całkowitego budżetu na sprzęt, ale to kompletnie bez sensu. Testowany zestaw Kubali-Sosny kosztował więcej niż reszta komponentów, a pokazał rzeczy, których nie spodziewaliby się nawet ich konstruktorzy.
I tu nasuwa się zasadne pytanie: co by było, gdybym posiadane urządzenia zastąpił zestawem stereo za sto tysięcy złotych, czyli kosztującym właśnie pięć razy więcej od okablowania? Na AVS 2024 słuchałem systemu złożonego z elektroniki Cary Audio, kolumn Blumenhofera i okablowania Kubali-Sosny, w którym to ostanie było najtańsze. Moim zdaniem był to dźwięk wystawy.
Po zakończeniu testów oddałem komplet przewodów dystrybutorowi, spakowałem się i na kilka tygodni wyjechałem w niwecz. Pisząc te słowa, wciąż mam w pamięci spustoszenie, jakiego dokonały nie najdroższe przecież modele Kubali-Sosny w moim dobrym samopoczuciu. Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem te wspomnienia się zatrą i po powrocie do domu znów będę mógł bezstresowo słuchać posiadanego sprzętu. Bo jeśli nie, to czeka mnie dokonanie wyłomu w domowym budżecie, czego akurat nie planowałem.

Konkluzja

Grają więc kable, czy nie grają? Oczywiście że nie, ale – jak widać na powyższym przykładzie – istotnie wpływają na brzmienie systemu. A wszystkim producentom okablowania dedykuję naczelną lekarską zasadę: primum non nocere. Po pierwsze: nie szkodzić.

 

Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 12/2024

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

Kubala-Sosna Fascination IC (łączówka):

6250 zł/1 m

Kubala-Sosna Fascination SC (głośnikowy):

9250 zł/2x2,5 m

Kubala-Sosna Emotion PC (zasilający):

8400 zł/1,5 m

Przeczytaj także

JBL Stage 280F

16.03.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 280F

Indiana Line Tesi 3

12.03.2025

Testy

Kolumny

Indiana Line Tesi 3

Kora DAC 140

08.03.2025

Testy

Przetworniki C/A

Kora DAC 140

Audio Research Reference 160S

28.02.2025

Testy

Końcówki mocy

Audio Research Reference 160S

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

26.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

22.02.2025

Testy

Wzmacniacze dzielone

McIntosh C12000 / MC1.25KW 75th Anniversary

Accuphase DP-770

17.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Accuphase DP-770

Monitor Audio Studio 89

09.02.2025

Testy

Kolumny

Monitor Audio Studio 89