
14.06.2016
min czytania
Udostępnij
Inżynier Radzimski od lat pracuje w branży związanej z techniką hi-fi. Zajmował się między innymi zagadnieniami utrwalania dźwięku w postaci analogowej (opracował nacinarkę płyt winylowych), co blisko wiąże się z dzisiejszą tematyką.
Urodzony w Polsce, od wielu lat pracuje w Szwecji. Pierwsze gramofony budował w latach 70. Tam też narodziła się jego koncepcja nowego urządzenia klasy hi-end. Firmę założono trzy lata temu, w gronie przyjaciół. Kilkakrotnie poruszaliśmy na łamach naszego periodyku kwestię tego, czym jest hi-end. Generalnie z hi-endem jest tak, jak ze znaczeniem chińskiego określenia „kung-fu”. Oznacza to robienie czegoś w sposób doskonały. Jeśli urządzenie jest zaprojektowane zgodnie z najlepszymi wzorcami inżynierskimi, wykonane jak szwajcarski zegarek i do tego perfekcyjnie działa, to można uznać, że zalicza się do hi-endu. Jeśli jeszcze do tego zawiera unikalne rozwiązania techniczne, to rozwiewa resztę ewentualnych wątpliwości. Gramofon JR Audio zawiera takie rozwiązanie, i to w najbardziej newralgicznym dla dźwięku miejscu. O tym jednak za chwilę.
Napęd zbudowano na zasadach klasycznych. Jest to sztywno zawieszony „mass-loader”, dosyć ciężki, ale nie jakoś dramatycznie. Być może na średnią masę wpływa fakt, że chassis (szkielet) zbudowano ze sklejki wycinanej numerycznie. Po nałożeniu wielu warstw lakieru uzyskano efekt przypominający stal lub wysokiej jakości tworzywo (wygląda to lepiej niż popularny akryl), jednak w rzeczywistości jest to materiał drewnopochodny. Bardzo ciekawe podejście, zresztą mi osobiście bliskie, bo gramofon Ad Fontes, którego używam, również jest wycięty z podobnej płyty.
Wspominałem o unikalnym rozwiązaniu. W rzeczywistości jest ich więcej, a składają się na firmowe ramię o dość wymownej nazwie Impossible. Rzut oka powoduje, że zaczynamy rozumieć jej genezę – konstrukcja rzeczywiście wygląda niemożliwie. Mówiąc ściśle, w ogóle nie przypomina typowych ramion, spotykanych w 90 % gramofonów. Co niemożliwego jest w Impossible? Efekt eliminacji błędu kątowego, który osiągnęło JR Audio, tradycyjnie uzyskuje się, stosując ramiona tangencjalne, w których krótkie ramię przesuwa się po szynie, zapewniając zawsze tę samą pozycję igły względem rowka płyty. Wymaga to skomplikowanych i nie zawsze owocnych zabiegów. Ramię może być dodatkowo napędzane lub poruszane samą siłą prowadzenia igły przez rowek płyty (biedna płyta!). Stosuje się też powietrzne łożyska z kompresorem. Problem stanowi także przemieszczanie się przewodów w miarę ruchu postępowego ramienia oraz wiele innych zagadnień, niewystępujących w typowych ramionach poruszających się wokół pionowej osi. Innym sposobem zmniejszenia błędu kątowego jest stosowanie bardzo długich ramion. Pewną popularność zdobyły konstrukcje o długości 12 cali (standard to 9 cali), jednak niektóre firmy idą dalej, stosując 14 cali, a nawet więcej. W swoim gramofonie mam 12 oraz 14 cali. Wydłużenie ramienia zmniejsza błąd kątowy, jednak rodzi inne problemy, związane z masą i właściwościami rezonansowymi tak długiej belki. Jednym słowem: coś za coś.
Oprócz Impossible, gramofon JR Audio daje możliwość założenia ramion tradycyjnych; jest to kwestia zamówienia odpowiedniej podstawy. Możliwe są różne warianty wykończenia – nie tylko kolory lakierów, ale również części polerowanych: w kolorze jasnego metalu albo miedzi. Gramofon miedziano-czarny, który zdarzyło mi się widzieć, wyglądał wprost obłędnie. Warto również wspomnieć, że firma oferuje dwa modele: oprócz recenzowanego jest jeszcze gramofon z silnikiem zamocowanym w chassis.
Osobną kwestią, którą trzeba poruszyć, są produkowane przez JR Audio akcesoria. Po pierwsze (i bardzo istotne), do gramofonu dołączono szablon do ustawiania wkładki. To ważne, bo ramię pracuje inaczej niż typowe konstrukcje i raczej wymaga własnego szablonu. Oprócz tego można otrzymać rewelacyjny krążek dociskowy, który nie tylko ma odpowiednią masę i świetnie wygląda, ale też jest wyposażony w naniesioną podziałkę stroboskopową dla trzech prędkości obrotowych. W katalogu znajdziemy także latarkę stroboskopową – elegancki gadżet z logiem JR Audio. Prócz tego producent oferuje stopy antywibracyjne o regulowanej i nieregulowanej wysokości, inny rodzaj krążka dociskowego oraz oddzielną tarczę stroboskopową. Wszystkie te akcesoria są pakowane w świetnie wykonane drewniane pudełka z logiem producenta. Szablon i tarczę stroboskopową podklejono welurem. Dbałość o szczegóły robi bardzo dobre wrażenie i jestem pewien, że właściciele źródeł analogowych, nawet jeśli nie będą zainteresowani nowym gramofonem, to z uznaniem przywitają akcesoria JR Audio. Wydaje mi się, że trudno dostać równie porządne produkty tego rodzaju. Krążek dociskowy, wraz z latarką stroboskopową, po prostu muszę kupić, bo są za dobre, żeby się marnowały z dala ode mnie. Alek Rachwald
Dźwięk świetnie oddaje to, co określamy zwykle jako analogowość muzyki z czarnej płyty. Nie taką, na którą powołują się osoby niezorientowane (ciepła klucha plus trzaski), ale prawdziwą, na wysokim poziomie. Przede wszystkim, czarne tło. Brak smużenia, potrzaskiwania i brak słyszalnych efektów błędu kątowego, niezależnie od położenia ramienia. Nowatorski system działa. Testowałem to wielokrotnie na różnych płytach i za każdym razem rozwiązanie nie stwarzało problemów. Głowica ramienia płynnie (rubinowe łożyska!) obracała się w ślad za przesuwającą się igłą. Położenie, lekko skorygowane za pomocą regulacji dostępnej w samej główce i sprawdzone za pomocą dodanego szablonu, trzymało się bardzo dobrze. Odniosłem wrażenie, że nie było w stu procentach idealne na samych skrajach (może to kwestia mojego ustawiania), ale i tak w każdym przypadku o niebo lepsze, niż z dowolnym ramieniem kątowym, jakie miałem do dyspozycji. I to się słyszało. Oprócz minimalizacji błędu kątowego należy zwrócić uwagę na bardzo dobrą pracę napędu. Gramofon świetnie trzyma obroty, co można w każdej chwili skontrolować, posługując się wspomnianym w opisie krążkiem dociskowym i latarką stroboskopową. Stabilność obrotów również przekłada się na jakość brzmienia.
W zestawieniu z mocnym wzmacniaczem hybrydowym, lampowym stopniem korekcyjnym i monitorami Spendora gramofon sprawdzał się pierwszorzędnie. Swoje z pewnością dorzuciła wkładka ZYX, która pasowała do ramienia Impossible. Testowałem kiedyś ten przetwornik; później grał w moim systemie i jego głęboki dźwięk, brak zbędnej agresji i bardzo dobre trzymanie się rowka świetnie pasowały również do JR Audio. Gramofon przeszedł cały bolesny test, z wykorzystaniem zarówno płyt z wokalami („Best Audiophile Voices”), przez piekielnie trudne albumy z nagraniami big-bandów, aż po wielką symfonikę. Po drodze słuchałem dużo jazzu, bo osobiście bardzo lubię małe składy jazzowe, także z wokalem. Mogą to być stare nagrania Elli Fitzgerald, ale również wiele nowych z Patricią Barber lub Cassandrą Wilson. Ta muzyka, zarówno wykorzystywana jako tło, jak i słuchana uważnie, bardzo dobrze wypadła na testowanym sprzęcie. JR Audio nigdy nie daje się wyprowadzić z równowagi, a gdy gra agresywnie, to wówczas, gdy takie jest nagranie. Poza tym – kultura, stabilność i moc.
W czasie odsłuchów zwróciłem uwagę na wygodę. Włączanie i wyłączanie odbywało się prosto – przyciskiem na obudowie silnika. Ramię, mimo złożonej konstrukcji, nie stwarza żadnych problemów praktycznych. Parkuje się je nietypowo – nie za pomocą mechanicznej obejmy, lecz przy pomocy magnesu, który trzyma je na podstawce. Proste rozwiązanie, które nie powinno wpływać na dźwięk, bo magnes znajduje się daleko od wkładki. Winda do opuszczania ramienia działa normalnie, choć osobiście wolałbym, aby ramię schodziło trochę wolniej, ale to jedyne zastrzeżenie. To także jedyna uwaga odnośnie funkcjonowania całego urządzenia. Paradoksalnie, mimo wysokiego stopnia zaawansowania, gramofon świetnie nadaje się dla każdego. Ramię jest łatwe w obsłudze, a sztywne zawieszenie nie wymaga żadnych zabiegów (poza wypoziomowaniem nóżek). Główną czynnością właściciela będzie przekładanie płyt oraz usuwanie co jakiś czas (najlepiej pędzelkiem) kurzu z lśniącej powierzchni. Gramofon analogowy to z pozoru urządzenie ogromnie tradycyjne. Wydaje się, że od czasów Emila Berlinera niewiele się w nim zmieniło, bo w końcu zasada działania jest ta sama, a ostatnią innowacją był napęd elektryczny. Tak uważają ci, co gramofonu nie mają. W rzeczywistości współczesne źródła używają całego mnóstwa nowoczesnych rozwiązań, począwszy od materiałów, a skończywszy na mechanice. Patefon z lat 30. w porównaniu z dzisiejszym to Syrenka przy Bentleyu. To właśnie można powiedzieć o recenzowanym przez nas gramofonie JR Audio. To jest Bentley. Technicznie biorąc, jest to konstrukcja z najwyższej półki. Jeśli chodzi o jakość wykonania, nie widzę dla niego konkurencji. Wygląda jak milion dolarów i wprawdzie kosztuje sporo, ale nie aż tyle. Test w moim systemie przeszedł śpiewająco, i to w sensie dosłownym. Znam wiele droższych produktów, które nie oferują tyle pod względem jakości brzmienia i zaawansowania technicznego. Wprawdzie o urządzeniu, które tyle kosztuje, nie mogę beztrosko powiedzieć „chodźcie i kupujcie”, ale gdybym mógł sobie na nie pozwolić, to sam bym je kupił. Mam nadzieję że firma JR Audio osiągnie międzynarodowy sukces, bo w pełni na niego zasługuje. Alek Rachwald
Alek Rachwald
Magazyn Hi-Fi 01/2016
JR Audio
Przeczytaj także