11.12.2018
min czytania
Udostępnij
Elac obchodził niedawno zacny jubileusz – 90. urodziny. Na fali naturalnej w takich chwilach nostalgii opracował gramofon Miracord 90. Testowany dzisiaj Miracord 70 powstał jako jego nieco uproszczona wersja.
Elac Miracord 70 to gramofon niebanalny. Widać w nim dążenie do osiągnięcia atrakcyjnej i współczesnej formy. Służy temu wyeksponowanie faktury aluminium, surowości szkła oraz elegancji czerni.
Napęd
Podstawę wykonano z grubego MDF-u. Górną powierzchnię wykończono czarnym lakierem na wysoki połysk, brzegi zaokrąglono, a boki obłożono listwą o fakturze szczotkowanego aluminium. Znak firmowy umieszczono centralnie. Pod plintą znajduje się metalowa podstawa, wsparta na miękkich nóżkach. Tłumią drgania i zapobiegają przesuwaniu się gramofonu po podłożu. Wyjścia sygnałowe (para złoconych RCA), zacisk uziemienia oraz wejście zewnętrznego zasilacza wtyczkowego znalazły się z tyłu obudowy. W mniej spodziewanym miejscu szukajcie jedynego włącznika – ukryto go w metalowej podstawie, z przodu i nieco po lewej stronie.
Asynchroniczny silnik prądu stałego firmy Premotec skrywa się pod talerzem. Został zamontowany za pośrednictwem silikonowych przekładek, redukujących wibracje przenoszone na podstawę. Regulacja obrotów odbywa się elektronicznie. Rolka na osi silnika ma przełożenia dla dwóch prędkości obrotowych: 33 1/3 oraz 45 RPM. Wyboru dokonuje się, przekładając płaski gumowy pasek. Pasek ów napędza talerzyk (subplater) z twardego tworzywa. Znajduje się on na osi z utwardzanej stali, wspartej na ceramicznej kulce łożyska. Na górnej powierzchni talerzyka widać miękkie podkładki. To na nich opiera się właściwy talerz.
Ten waży 2,6 kg i został wykonany ze szkła sodowo-wapniowego o zielonkawej barwie. Jego dolną powierzchnię pokryto warstwą czarnej substancji ceramicznej. Nie jestem pewien, czy ma jakiekolwiek właściwości tłumiące, ale wydaje się, że ma antypoślizgowe. Dodatkowo podkreśla czarną aparycję Miracorda. Dopiero podświetlenie boków talerza ujawnia naturalny kolor szkła. Elementy napędowe zasłania kołnierz z czarnego matowego tworzywa. Na talerzu umieszczono matę z włókien.
Ramię
Ramię wykonano według standardów DIN i IEC, co ma znacznie obniżać kątowe błędy odczytu. Belkę zrobiono z aluminium. W jej głównej, prostej części zamocowano zagiętą końcówkę ze zintegrowaną główką. Nie jest wymienna, a przewody sygnałowe są ciągłe. Krzyżowe zawieszenie ramienia wygląda skromnie, ale działa pewnie i precyzyjnie. Przeciwwaga została zaopatrzona w wyskalowany pierścień. Mocowanie w podstawie umożliwia regulację VTA (Vertical Tracking Angle). Nie zabrakło magnetycznej regulacji antyskatingu oraz płynnie działającej windy. W pozycji spoczynkowej ramię jest blokowane, co chroni przez przypadkowym strąceniem na płytę i uszkodzeniem igły. Mimo że nie wygląda na szczególnie zaawansowane, spisuje się bardzo dobrze, a jego obsługa jest pewna.
Wkładka
Elac Miracord 70 w wersji podstawowej został wyposażany we wkładkę Audiotechnica AT95. To jeden z najlepszych przetworników w kategorii budżetowej. Dystrybutor proponuje konfigurację z wkładką z nowej linii Audiotechniki – modelem VM530EN. To bardziej zaawansowana konstrukcja typu MM (moving magnet), z podwójnym układem magnetycznym (VM), poprawiającym separację kanałów, aluminiowym wspornikiem igły i jej diamentowym grotem o szlifie eliptycznym 0,3×0,7. Wkładka generuje napięcie 4,5 mV. Zalecane obciążenie wynosi 47 kΩ, a siła nacisku – od 1,8 do 2,2 g. Firmowa technologia składa się na jej cenę detaliczną, wynoszącą 949 zł (versus 149 zł za AT95E). Dobra wiadomość jest taka, że tego nie poczujecie, bo zmiana wkładki nie pociąga za sobą zmiany ceny gramofonu. Co więcej, w chwili pisania recenzji dystrybutor proponuje rabat 1000 zł i bonus w postaci zestawu do czyszczenia igły gramofonowej i płyt. W tej sytuacji nie trzeba czytać dalszej części, tylko kupować, bo 4999 zł to cena zdecydowanie atrakcyjna!
Gramofon jest dostarczany jako częściowo zmontowany. Ze względów transportowych, po rozpakowaniu wymaga założenia paska napędowego i talerza. Geometria wkładki jest ustawiana fabrycznie. Jako że nie byłem pierwszym recenzentem tego egzemplarza, sprawdziłem konfigurację i skorygowałem według moich szablonów. Wstępne ustawienie siły nacisku także warto zweryfikować, gdyż wkładki AT95E i VM530EN nieco się różnią masą. Wskazana więc była drobna poprawka. Poza tym obsługa nie wymaga specjalnych uzdolnień. Pewnym mankamentem jest brak pokrywy, co w połączeniu z połyskującą czernią plinty uwydatni osiadający nieuchronnie kurz.
W teście Elaca Miracord 70 wykorzystałem stopień korekcyjny przedwzmacniacza McIntosh C52, monobloki McIntosh MC301, kolumny ATC SCM-50 oraz Kudos Titan 606. Przewody Fadela pochodziły głównie z serii Coherence One. Sprzęt stał na stolikach StandArt STO i SSP, w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia odsłuchowego.
Miracord 70 ukazuje w tym zestawieniu własny, niebanalny charakter. Ma swoje bardzo mocne strony, jak i te nieco mniej wyczekiwane. Przede wszystkim gra bardzo dynamicznie. Po części odpowiada za to wysokie napięcie wyjściowe wkładki Audiotechnica VM530EN. Nie bez znaczenia jest też napęd. Gramofon potrafi przekazać dużą część zawartej w muzyce energii. Korzystają na tym zarówno stare tłoczenia, jak i nowe wydania audiofilskie. Szczególne wrażenie wywiera mikrodynamika. Elac umiejętnie wyszukuje i przekazuje detale. Jest ich dużo. Są czytelne w sposób typowy dla przetworników MM, zróżnicowane i w pewien sposób doświetlone. Przy cichym odsłuchu mogą nieco rozrzedzać brzmienie. Wraz ze zwiększaniem głośności są równoważone basem i niską średnicą. Poprawia się spójność przekazu. Dochodzi zdecydowany rytm i puls. Nabierają go muzyka i słuchacz. Wygląda na to, że Elac lubi pograć głośniej i zdecydowanie. Jednocześnie unika pułapki „zdudniania”, przez co dźwięk nic nie traci na pożądanej czytelności.
Bas jest zróżnicowany, wyraźny i systematycznie buduje stabilną podstawę brzmienia. Nie narzuca swojego charakteru, umiejętnie sekundując muzyce. Zwrócicie na niego uwagę dopiero po chwili, a po dłuższym czasie okaże się, że jest go dokładnie tyle, ile potrzeba dla zachowania firmowego stylu. Swoboda dynamiczna idzie w parze z kreowaniem sugestywnej stereofonii. O ile szerokość sceny może nie przesuwa w wyobraźni ścian pomieszczenia, to długo wsłuchiwałem się w jej głębię. Precyzyjnie rozrysowana i stabilna, z czytelną separacją instrumentów akustycznych, podkreśla wrażenie naturalnej akustyki. Wystawia wysoką notę stabilności trakcji oraz separacji kanałów. Nie ma tu żadnego zafalowania wybrzmień, żadnego „ciągnięcia” dźwięku. Precyzyjnie, na czas i w tempie – to kolejne atuty Elaca.
Średnica, czyli słoneczna strona analogu, w wykonaniu Miracorda 70 nie skleja się miodem, nie przyciemnia i nie „poci”. Pozostaje raczej sucha – jak ręka spokojnego człowieka, przez to przyjemna w dotyku i w ten też sposób odbierana jako przyjemna. Głos Cohena pozostał ciepły, intymny, a do tego jakby bliższy dzięki bezpośredniości zestawu zaproponowanego przez Elaca. Wspomniałem o lekkim rozjaśnieniu barwy. Rzeczywiście utrzymywało się w każdym materiale muzycznym. W jednym dodawało blasku i życia, w innym może trochę przejaskrawiało.
Ale taki jest ten przepis i warto poświęcić trochę czasu, by ocenić, czy odpowiada naszym preferencjom. Bo nie jest to dźwięk wpisany w stereotyp brzmienia analogowego, rozpieszczonego i pasującego wszystkim dookoła. Nadal jednak jest to brzmienie analogu, do tego bezkompromisowe. Chwilami nieco twardsze, chwilami nieco obcesowe w odtwarzaniu sybilantów, ale w tej szczerości wiarygodne. Im dłużej z nim przebywałem, tym więcej przyjemności mi sprawiało. W podejściu Elaca ważniejsze jest wnikanie w głąb muzyki niż rozbieranie brzmienia na czynniki pierwsze. Do czego i tak zawsze zachęcam, niezależnie od posiadanego sprzętu.
Miracord 70 gra dynamicznie i nieco po swojemu. Brzmieniem i wyglądem wpisuje się w estetykę współczesnego analogu. Patrząc na renesans słuchania muzyki z winylu, recepta Elaca powinna okazać się skuteczna i efektywna.
Paweł Gołębiewski
Hi-Fi i Muzyka 09/2018
Elac Miracord 70
Przeczytaj także