08.12.2015
min czytania
Udostępnij
To ja również sprowokuję… tytułem recenzji.
Rozważania nad powiązaniem nazwy producenta z jakąkolwiek sygnaturą brzmienia przeprowadziłem przy okazji recenzji wspaniałego napędu Thunder (Nagroda Roku „HFiM” 2015, test „HFiM 4/2014”). Wynikało z nich, że takowe nie występuje, a powoływanie się na sygnaturę wynika albo z poczucia humoru, albo posługiwania się wyobraźnią godną barona Műnchhausena. Dotychczasowe doświadczenia z modelami Thunder oraz Barzetti („HFiM 4/2012”) przyczyniły się do bardzo wysokiego pozycjonowania firmy w moim prywatnym rankingu. Gramofon Triple X trafia pomiędzy nie. Wyceniony na 15400 zł, jest w przybliżeniu dwukrotnie droższy od Barzettiego i o połowę tańszy od Thundera. Realizuje też główne założenia projektowe droższych modeli Acoustic Signature – ciężką konstrukcję (mass loader) i suche łożysko. Poza tym, wyposażono go w spotykany w modelach nowych oraz w ewolucjach tych starszych zintegrowany moduł regulacji i stabilizacji prędkości obrotowej oraz nowe firmowe ramię TA-1000.
Klasyczna aparycja XXX nie zapowiada niespodzianek i nawiązuje do tańszych modeli w katalogu. Tymczasem podstawę gramofonu wykonano w technologii wielowarstwowej (sandwich) ze stali, aluminium i MDF-u. Połączenie różnych materiałów zapewnia optymalne tłumienie rezonansów. Wynika z niego także wysoka masa samej obudowy, wynosząca około 35 kg. Opiera się ona na trzech masywnych nogach o regulowanej wysokości. Ich nietypowy, kwadratowy przekrój idealnie zgrywa się wzorniczo z obudową. Wewnątrz umieszczono układ cyfrowej regulacji obrotów silnika. To stacja przełączeniowa pomiędzy zewnętrznym zasilaczem wtyczkowym, podłączanym do obudowy ethernetowym wtykiem typu RJ-45, a silnikiem zasilanym przewodem ze złączem RS-232. Dzięki temu tylna ścianka wygląda naprawdę intrygująco. Rozpalonej wyobraźni podpowiem jednak, że Triple X nie obsługuje protokołu DLNA i nie jest wyposażony w funkcję streamera. Przynajmniej nie w testowanej wersji…
Do sterowania służą dwa przyciski, umieszczone na aluminiowym panelu na górze obudowy. Jeden uruchamia i zatrzymuje silnik; drugi wybiera prędkość obrotową. Czerwone diody sygnalizują: 33 1/3 albo 45 obr./min. Osobny silnik w ciężkiej aluminiowej obudowie ustawia się w miejscu wyznaczonym otworem w lewym tylnym rogu gramofonu. Gumowe stopki zapobiegają przesuwaniu po podłożu i minimalizują potencjalne drgania. Moment obrotowy silnika jest przenoszony na talerz przy pomocy gumowego paska o okrągłym przekroju. Sam talerz wykonano z aluminium. Ma grubość 5 cm i waży 11 kg. To wersja najprostsza, gdyż jako opcje występują talerze z systemem Silencer, czyli z wkładami w formie mosiężnych walców, rozmieszczonych w liczbie 8 lub 24 na obwodzie talerza. Zwiększają one masę talerza i bezwładność, a do tego poprawiają tłumienie rezonansów. W komplecie znajduje się mata z naturalnej skóry. Talerz opiera się na odwróconym suchym łożysku o mało intymnym imieniu „Tidorfolon”. To kolejne błędne skojarzenie, bo mechanizm jest idealnie spasowany, pracuje z minimalnym oporem i nie wymaga dodatkowego smarowania.
Rozmiary Triple X umożliwiają wykorzystanie ramion o długości efektywnej od 9 do 12 cali. W tym celu zamontowano specjalną podstawę (armboard), którą można dostosować do długości oraz sposobu montażu ramienia.
Gramofon wyposażono w firmowe ramię TA-1000 o długości efektywnej 9 cali. Pod tym samym oznaczeniem kryją się także modele o długościach 10 i 12 cali. Konstrukcja wykorzystuje masywne kardanowe zawieszenie. Cienką belkę wykonano z włókna węglowego i zakończono szczątkową główką. Uchwyt wkładki nie ma typowego koszyczka. Stanowi go odłączany mały płaskownik z otworami na śruby o rozstawie pół cala i uchwytem do ręcznego podnoszenia, połączony z ramieniem przy pomocy śrubki. Nacięcie w główce ramienia umożliwia ustawienie właściwego przesięgu oraz geometrii wkładki. Podobne rozwiązania stosuje Clearaudio. Skonfigurowanie takiego systemu wymaga sporo cierpliwości. Z drugiej strony, wkładka jest cały czas dobrze widoczna i nie przysłania jej główka ramienia. Przeciwwagę zrobiono z mosiądzu. Regulację siły nacisku (VTF) wykonuje się poprzez jej dokręcanie na gwincie o małym skoku. Malutkie wkręty blokujące zapobiegają przypadkowej zmianie ustawienia. Mechaniczny antyskating wykorzystuje ciężarek i nić. Odpowiednio nacięta i wyskalowana pozioma beleczka umożliwia ustawienie tej wartości z dokładnością do 0,25 g. Ciężarek nie zwisa swobodnie – dzięki umieszczeniu go w pionowej tulei wyeliminowano ruchy wahadłowe związane z kołysaniem ramienia w czasie odtwarzania nierównych płyt. Przewidziano nawet regulację ustawienia geometrii tego układu poprzez możliwość przesuwania tulei w zależności od punktu zaczepienia nici z ciężarkiem. Sprytne i skuteczne rozwiązanie.
Regulację wysokości ramienia i VTA umożliwia typowe rozwiązanie blokujące kolumnę ramienia w przykręconym do armboardu kołnierzu. Schemat nawierceń jest kompatybilny z nowym mocowaniem Regi. Dobrej jakości przewód sygnałowy z żyłą uziemienia zamontowano na stałe. Zakończono go solidnymi wtykami RCA oraz krokodylkiem.
Na ramieniu znajduje się wkładka Grado Reference Sonata. To amerykański przetwornik typu moving iron (MI), wyposażony w piękną obudowę z drewna oraz igłę o szlifie eliptycznym. Jego pasmo przenoszenia wynosi 10-60000 Hz, zalecana siła nacisku: 1,5 g, a impedancja obciążenia: 47 kΩ. Układ generuje nominalne napięcie wyjściowe 5 mV. Prawidłowo współpracuje więc ze stopniami korekcyjnymi dla wkładek MM.
Triple X, poza niezaprzeczalnymi walorami konstrukcyjnymi, ma jeszcze jedną zaletę. Przewidziano mianowicie kilka wersji kolorystycznych, wynikających z różnego wykończenia boków obudowy oraz jej górnej ścianki. Do testu dotarła wersja w jednolicie czarnym lakierze fortepianowym – elegancka, ale stawiająca ekstremalne wymagania, gdy chodzi o utrzymanie jej w czystości. Widać na niej każdy odcisk palca i drobinę kurzu, a ich ścieranie pozostawia drobne ryski. Wrażliwym na takie widoki pozostaje wybór obudowy lakierowanej w całości na biało albo pokrycie górnej części obudowy fornirem z egzotycznego hebanu makasar; wtedy boki są białe albo czarne. Wyobrażam sobie, że klasyczne europejskie forniry dodałyby gramofonowi szlachetności. Triplex X nie został wyposażony w pokrywę. Warto taką zamówić w firmie wykonującej elementy z akrylu.
Gramofon wraz z talerzem waży 46 kg. W przypadku talerzy opcjonalnych masa osiągnie 55 kg. Solidna i stabilna podstawa to w tym przypadku… podstawa. Do redakcji dotarł gramofon skonfigurowany przez dystrybutora. Wraz z ramieniem dostarczany jest szablon, który pomaga prawidłowo ustawić geometrię jego i wkładki. Tym razem posłużył jedynie do drobnych korekt, wynikających z wcześniejszej podróży na sesję zdjęciową. Duża bezwładność talerza powoduje, że do ustabilizowania prędkości obrotowej 33 1/3 obr./min. potrzeba około 25 sekund. Miga wtedy odpowiednia dioda. Jej stałe świecenie jest sygnałem do opuszczenia ramienia. Winda działa precyzyjnie. Jednak wysuwanie i parkowanie ramienia w uchwycie powoduje nieprzyjemny skrzypiący odgłos tarcia karbonowej belki o plastikowy uchwyt. To jedyny słyszalny dźwięk towarzyszący pracy mechanizmów Triple X. Poza tym gramofon jest idealnie cichy.
W czasie testu Triple X grał ze stopniem korekcyjnym Amplifikator Pre-Gramofonowy z zasilaniem akumulatorowym, przedwzmacniaczem McIntosh C-48 i jego wewnętrznym stopniem phono, wzmacniaczem mocy McIntosh MC-252 i kolumnami ATC SCM-35. Elementy łączyły przewody Fadela z serii Coherence One (zasilanie wraz z listwą, łączówki RCA i głośnikowe) oraz Aeroflex Plus (XLR). Jako źródło odniesienia wystąpił Garrard 401 z ramionami SME-312 i Ortofon AS-212 oraz wkładkami Audio Technica AT33PTG/2 (typ MC) i Shure M78S/M25C (typ MM). Urządzenia, ustawione na stolikach StandArt STO i SSP, grały w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia o powierzchni około 36 m².
Już przy okazji spotkania z Barzettim zwróciłem uwagę na spokój tła. Wynika on z wyjątkowo cichej pracy łożyska i napędu oraz stabilności obrotów, uzyskanej dzięki dużej bezwładności talerza. Model Triple X odziedziczył tę rodową cechę. W kreowaniu wrażeń stereofonicznych stawia na głębię. Poza linią głośników realizuje prawdziwie trójwymiarowy spektakl, w którym cisza tła pozwala wyraźnie rozrysować lokalizacje dźwięków. Słucha się wygodnie, a brzmienie jest w tym względzie dalekie od natarczywości. Szerokość sceny już tak nie zaskakuje, za to pozostaje w idealnej proporcji do jej głębokości. Ma to sens i nie pozostawia niedosytu. Co prawda, znam gramofony, a może raczej wkładki, które potrafią roztoczyć więcej drobin i spektakularnego uroku, ale to już raczej kwestia mikrodynamiki. W tej dziedzinie Triple X dzielnie trzyma się głównego nurtu. Słuchamy muzyki z czarnego winylu, przedstawionej na czarnym tle – czytelnej, skontrastowanej dynamicznie i barwowo. W tym względzie Acoustic Signature przypomina mi klimatem zdecydowanie droższy gramofon Brinkmann Balance. Podobnie jak tam, naturalny spokój wynika u niego z wyrafinowanego operowania wszystkimi aspektami brzmienia. Barwa dźwięku jest bogata i soczysta; może delikatnie ocieplona, za to nasycona, żywa i organiczna. Z kolei makrodynamika jest zdecydowana, potężna, a przy tym kontrolowana zgodnie z duchem grania ciężkich napędów. Triple X potrafi zagrać odważnie i głośno, nie tracąc przy tym opanowania całości. Zawsze skupiony, pilnuje porządku w muzyce. W jej wykonaniu nic się nie dzieje przypadkowo. Nie ma przelotnych, chwilowych rozproszeń. Brzmienie jest w dobrym sensie przewidywalne, płynne i estetyczne. Skupienie na tych aspektach powoduje, że każdym dźwiękiem można się delektować. Pozostaje się cieszyć z każdej chwili spędzonej w tak analogowym klimacie.
Swoją drogą, nie spodziewałem się takiej kultury brzmienia po przetworniku Grado. Co prawda, reprezentuje środkową serię Reference, ale – podobnie jak wkładki z podstawowej linii Prestige – jest wysokonapięciowym przetwornikiem typu MI z eliptycznym szlifem igły, a jego cena stanowi około 10 % wartości zestawu. Pięknie się prezentuje i pasuje do klasycznej estetyki Triple X. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by spróbować konfiguracji z bardziej wyrafinowanymi konstrukcjami typu MC. Doceniając zalety napędu i ramienia Acoustic Signature, spodziewam się, że można odważnie pójść w kierunku o rząd droższych wkładek. Oczyma wyobraźni widzę któryś z modeli My Sonic Lab lub Lyry. Żeby jednak mieć przed sobą takie dylematy, trzeba najpierw zakupić Triple X. Zachęcam Was do zapoznania się w tym gramofonem, bo…
… pomimo kosmatej nazwy, Triple X wykazuje najlepsze cechy brzmienia solidnego jak skała. To kawał analogowej maszyny i wspaniały przykład zastosowania nowoczesnych rozwiązań w gramofonie o klasycznym wyglądzie.
Paweł Gołębiewski
Hi-Fi i Muzyka 06/2015
Acoustic Signature Triple X
Przeczytaj także