bool(false)

Bose SoundLink

24.09.2012

min czytania

Udostępnij

Jako redakcyjny specjalista od komputerowych gadżetów dostałem do testu kolejną ciekawostkę z tego segmentu. Tym razem nie jest to drogi przetwornik na USB, który mógłby przejąć rolę podstawowego źródła dźwięku w audiofilskim systemie. Ze światem srebrnych kabli i gorących lamp bohater dzisiejszej recenzji niewiele ma wspólnego. Ale jako sprzęt do odtwarzania muzyki w sypialni, kuchni lub gabinecie przyda się każdemu audiofilowi.

Bose SoundLink do złudzenia przypomina stację dokującą SoundDock. Nie ma jednak podstawkido iPoda, a z tyłu znajdziemy jedynie dwa gniazda: zasilające i wejście liniowe w postaci małego jacka. Prawdziwa ciekawostka polega na tym, że z żadnego nie musimy korzystać, a przynajmniej nie zawsze. Stacja jest bowiem bezprzewodowa.

Zazwyczaj, kiedy widzę magiczny napis „wireless” na opakowaniu, myślę sobie „jasne… transmisja sygnału może i jest bezprzewodowa, ale sprzęt i tak trzeba podłączyć do gniazdka, a jeśli producentsię nie postarał, to może do czegoś jeszcze”. Od razu staje mi przed oczami zdjęcie znalezione w sieci: modem bezprzewodowy, na którego wierzchu ułożono kilkanaście kabli i przejściówek. Tymczasem wyposażenie stacji Bose to tylko zasilacz, pilot i nadajnik USB Key. Jest też grubaśna instrukcja obsługi, którą od razu rzuciłem w kąt. To samo proponuję przyszłym użytkownikom SoundLinka. Cała ta księga okazuje się zupełnie niepotrzebna, bo obsługa urządzenia jest bajecznie prosta. Najpierw podłączamy stację do zasilacza. Tu drobna uwaga – plastikowa puszka jest dość duża. Jeśli zechcecie podłączyć ją do listwy, musicie się liczyć z tym, że przysłoni dwa sąsiednie gniazda. Krok drugi: podłączamy USB Key do komputera, czekamy, aż system się z nim zapozna, po czym w ustawieniach dźwięku zmieniamy urządzenie wyjściowe na Bose SoundLink Audio. I koniec. Jeśli teraz uruchomicie dowolny odtwarzacz na komputerze, dźwięk popłynie ze stacji Bose. Można nawet obsługiwać wszystko cienkim pilotem: ustawić głośność, pauzować albo skakać między utworami.

38-39 11 2009 02 38-39 11 2009 03 38-39 11 2009 04

Konstruktorom należą się wielkie brawa już za samą łatwość obsługi. Wydaje się, że żyjemy w czasach, kiedy każde urządzenie elektroniczne powinno być przyjazne użytkownikowi. Ale wcale tak nie jest, a najczęściej wszystko wygląda łatwo tylko w ch. Szara rzeczywistość to wciąż skomplikowane ustawienia, plątanina kabli pod biurkiem i wyskakujące okienka błędów. A tutaj – jak po maśle. Szkoda, że nie włączyłem stopera w momencie otwierania pudełka i nie zatrzymałem, kiedy ze stacyjki popłynęły pierwsze dźwięki. Możliwe, że nie minęły dwie minuty. A teraz największa atrakcja. Kiedy SoundLink jest podłączony do zasilacza, ładuje się jego wbudowany akumulator. Teraz można odłączyć przewód i zanieść wciąż grającą stację, gdzie nam się podoba. Oczywiście zasięg nadajnika jest ograniczony, ale musielibyście mieć naprawdę duże mieszkanie lub dom, żeby stało się to problemem. Wyszedłem z mieszkania na korytarz – grało. Przeszedłem jeszcze kilka metrów – nadal grało. Wszedłem więc do windy i zjechałem na parter. Przestało, ale ponieważ mój komputer stoi dość blisko okna, wyszedłem przed budynek i co? Znowu zaczęło grać. Jeśli bawiliście się kiedyś w łapanie sygnału sieci Wi-Fi – tu jest dokładnie tak samo. Zakładam więc, że nawet w dużym mieszkaniu będzie można ustawić stację w kuchni i słuchać muzyki w czasie gotowania, wieczorem zabrać ją do łazienki, a potem do sypialni. Gdzie dla bezpieczeństwa można mieć podłączony zasilacz i przez noc podładować akumulator. Co z jakością brzmienia? Naturalnie nie należy się spodziewać wrażeń jak z dużych kolumn podłączonych do audiofilskiego wzmacniacza.

Brzmienie

Ale jeśli nie wiecie, jak dobry dźwięk Bose potrafi wydobyć z małych głośniczków, możecie być zaskoczeni. SoundLink gra najlepiej, postawiony na stabilnym podłożu i z akustycznym wspomaganiem w postaci tylnej ściany. W sprzyjających warunkach może się pojawić bas, o jakim się fizykom nie śniło. Dwie maleńkie membrany wspomagane prawdopodobnie dość skomplikowaną linią transmisyjną (na 100 % tego nie wiadomo, ponieważ urządzenia nie da się rozkręcić, ale Bose stosuje to rozwiązanie we wszystkich podobnych produktach) potrafią zdrowo pompować niskie tony i zapewnić więcej niż przyzwoity poziom głośności. Co prawda musimy się liczyć z brakiem stereofonii, ale mimo niewielkiej odległości między głośnikami dźwięk stacyjki Bose jest dość przestrzenny. Nie chodzi mi oczywiście o budowanie prawdziwej sceny, ale o efekt wypełniania pomieszczenia dźwiękiem. Muzyka nie jest stłumiona wewnątrz tego małego pudełeczka, ale całkiem swobodnie rozchodzi się w przestrzeni, a my nie odnosimy tego klaustrofobicznego wrażenia, że wszystko dobiega do nas tylko z jednego punktu.

Konkluzja

Brzmienie SoundLinka jest na tyle dobre, że nie powinno drażnić audiofila. To spory sukces, bo wielu przedstawicieli tej rasy na dźwięk boomboxa czy słabego systemu w samochodzie krzywi się, jakby wypili szklankę soku cytrynowego. Najbardziej spodobało mi się, że jest to urządzenie naprawdę bezprzewodowe i łatwiejsze w obsłudze niż otwieracz do konserw. I tylko ta cena… Jak zwykle u Bose, za technologię trzeba słono zapłacić.

38-39 11 2009 T

Tomasz Karasiński
Hi-Fi i Muzyka 11/2009

Bose SoundLink

Przeczytaj także

Sugden Masterclass IA-4

18.07.2025

Testy

Wzmacniacze

Sugden Masterclass IA-4

14.07.2025

Testy

Wzmacniacze

Audionet Humboldt

Gryphon Diablo 333

10.07.2025

Testy

Wzmacniacze

Gryphon Diablo 333

06.07.2025

Testy

Słuchawki

Grado HP100 SE

Hegel H400

02.07.2025

Testy

Wzmacniacze

Hegel H400

28.06.2025

Testy

Kolumny

Chario Aviator Amelia

Elac Solano FS 287.2

25.06.2025

Testy

Kolumny

Elac Solano FS 287.2

20.06.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 240B