04.09.2024
min czytania
Udostępnij
Równolegle z High Endem odbywa się kameralna wystawa Hi-Fi Delux. Jako że dawno tam nie zaglądałem, postanowiłem sprawdzić, co w trawie piszczy. Impreza zajmuje kilkanaście pokoi w oddalonym od MOC-u hotelu Marriott. Przywołuje tym samym klimat dawnych wystaw, których naturalnym środowiskiem były hotelowe wnętrza. Prawdę powiedziawszy, nie spodziewałem się tam znaleźć niczego nadzwyczajnego. Główna wystawa oferuje tyle atrakcji, że zapotrzebowanie na szukanie ich gdzie indziej gwałtownie dąży do zera. Namówił mnie jednak dystrybutor Audio Note’a. Brytyjczycy prezentowali w Mariotcie szczytowy model monitorów E, wyposażony w elektromagnes, a co więcej – po 11 latach ukończyli prace nad ekstremalnym przetwornikiem c/a, zbudowanym z rezystorów. Audio Note to nie są amatorzy. Skoro poświęcili projektowi 11 lat, to albo mogli go skończyć wcześniej, tylko szukali dziury w całym, albo było to faktycznie piekielnie trudne zadanie. Najpewniej chodziło nie tylko o realizację technicznego założenia, ale przede wszystkim o uzyskanie tego jednego, jedynego efektu brzmieniowego. Bez chodzenia na skróty i jakichkolwiek kompromisów. Nie dziwi więc, że trochę się z tym zeszło.
I teraz dochodzimy do ciekawostki, tym razem natury komunikacyjnej. O ile topowe monitory E Ltd. zostały odpowiednio zaanonsowane reklamowym standem, o tyle o DAC-u, zwanym roboczo The Sixth Element, nie znalazłem ani słowa. Nigdzie – ani przed drzwiami, ani w pokoju. Cicho sza. Co prawda, Brytyjczycy nie słyną z wylewności, ale skoro ukończyli projekt, nad którym pracowali przez 11 lat, to zaskakujące, że postanowili się tym nie chwalić.
Najważniejsze jednak, że referencyjny DAC działał. E z elektromagnesem również działały. Podłączone do znakomitego wzmacniacza Meishu Tonmeister bez wysiłku wypełniały pokój. Prowadzący nawet trochę przesadzał z głośnością, ale prawdopodobnie chciał pokazać, że osiem watów z triody 300B w zupełności wystarczy do uzyskania realistycznych natężeń dźwięku. Potwierdzam bez zastrzeżeń. Co więcej, udało się połączyć uwodzicielską plastykę Meishu z wiernym odwzorowaniem skali dynamicznej i zdolnością generowania fal akustycznych nie tylko słyszalnych, ale również odczuwalnych ciałem. E Ltd. – o deklarowanej przez producenta skuteczności 97 dB/W i impedancji 6 omów – dla posiadacza SET-a i standardowego europejskiego mieszkania mogą się okazać głośnikiem docelowym. A wtedy przyjdzie czas, by już na spokojnie pomyśleć o transporcie i wzorcowym DAC-u.
Starannie przygotowana od strony estetycznej i znakomita pod kątem brzmieniowym prezentacja RA Acoustic. Młodziutka firma, założona zaledwie przed trzema laty przez Roberta Auera, specjalizuje się w produkcji kolumn głośnikowych. W aktualnej ofercie znajduje się pięć podłogówek i dwa subwoofery. W Monachium zagrał środkowy model z niższej serii – Parabola S3. Ustawiony daleko od ścian, zasilany elektroniką Soulution zagrał tak, że z łatwością wskoczył na moje prywatne podium najlepszych prezentacji w relacji do ceny. Kolumny kosztują 30000 za parę. Nie jest to mało, ale te pieniądze można wydać nieporównanie gorzej. Spędziłem w tym pokoju około pół godziny, żeby jak najwięcej informacji o tym dźwięku zapisać w pamięci. I chyba nie byłem w swoich odczuciach odosobniony, ponieważ na prezentacji zawsze był komplet słuchaczy. Gdy ktoś zwalniał lepsze miejsce bliżej środka sceny, od razu było zajmowane przez kolejną parę zaciekawionych uszu.
Robert Auer ma smak. Tak przynajmniej pozwalają przypuszczać Parabole S3. Wie, po co jest Soulution i jak przejrzyście, a zarazem spójnie i relaksująco może grać. Kolumny są zestrojone z wyczuciem, równo, a zarazem atrakcyjnie. Szczegółowo i spójnie. Niezwykle przyjemnie się ich słucha, bo pozwalają się płynnie przełączać z trybu analitycznego na odbiór dla czystej przyjemności i z powrotem. Takie granie spodoba się i osobie niezwiązanej z audiofilskim hobby, i takiej z doświadczeniem. Pierwsza uzna po prostu, że Parabole S3 ładnie brzmią; druga doceni zalety i spokój, z jakim są prezentowane. Klasa.
Nastrój pokazu budował także sam sposób jego prowadzenia. Jedynym źródłem pozostawał gramofon Kuzma Stabi DC z 9-calowym szafirowym ramieniem. Zmiana płyty następowała po każdym utworze, więc trzeba się było nachodzić. To antypody komfortu, jaki zapewnia serwer z Roonem, ale efekt z nawiązką wynagrodził drobne niedogodności.
Kolumny RA Acoustics nie zwracają na siebie uwagi, ale nie są to zwykłe skrzynki. Ich obudowy wykonuje się z lignofolu, znanego również pod nazwą panzerholtz. To wybitny materiał na półki stolików pod sprzęt i właśnie obudowy. Drogi, trudny w obróbce, ale gęsty, a przez to niesamowicie ciężki, co zapewnia wysoką sztywność i znacząco redukuje rezonanse. Nieregularna struktura włókien oznacza bardzo dobre tłumienie wewnętrzne, a jakby tego było mało, wewnątrz skrzynek wkleja się usztywniające kratownice i wzmacnia jeszcze jedną przegrodą pionową. Całość wspiera się na masywnych metalowych stopach, rozszerzających punkty podparcia. Wiele ciężkich elementów składa się na niebagatelną masę. Smukłe kolumienki ważą 50 kg/sztuka.
Słoweńska marka Ubiq Audio Lab powraca w zupełnie nowej odsłonie i nowym składzie. Przed dekadą kojarzona z kolumnami Model One, od 2021 roku koncentruje się na wzmacniaczach z najwyższej półki. Oferta obejmuje dwie końcówki stereo, trzy monobloki i przedwzmacniacz. Ciekawie zaczyna się robić w momencie, gdy się dowiadujemy, że wszystkie urządzenia, nie wyłączając przedwzmacniacza, korzystają z zasilaczy impulsowych. Zdaniem pomysłodawców nowego projektu, Igora Kante i Andreja Laknera, są po prostu lepsze od liniowych, o ile oczywiście zostały prawidłowo zaprojektowane i bezkompromisowo wykonane. Panowie argumentują, że impulsowych zasilaczy używają CH Precision i Soulution, a trudno kwestionować pozycję obu marek w świecie high-endu. Słoweńcy idą jednak o krok dalej i… tu już naprawdę się robi pikantnie. Otóż układ impulsowy, współpracujący z kondensatorami Mundorfa, stosują także w przedwzmacniaczu. Co więcej, opartym na jednej Western Electric 300B w każdym kanale. W tym momencie lampowi puryści osuwają się bez przytomności na swe wygodne kanapy, a pozostali kontynuują lekturę.
Preamp to w ogóle dziwny stwór, bo pomimo tylko jednej 300B w stopniu wyjściowym, wejścia i wyjścia to same XLR-y. Uzasadnia to po części w pełni symetryczny stopnień wejściowy na J-FET-ach, ale i tak na wyjściu sygnał trzeba symetryzować. 300B użyto jednak nie ze względów technicznych, ale brzmieniowych. Jak stwierdził jeden z twórców Ubiq Audio Lab, w torze sygnałowym powinna się znajdować tylko jedna, za to jak najlepsza lampa i to jest właśnie ta.
Słowo „najlepsze” przewijało się w rozmowie jeszcze wiele razy. Ubiq lubi butikowe komponenty i uważnie przygląda się temu, co robią renomowane firmy. Wynikiem takiej obserwacji, poza wspomnianymi zasilaczami impulsowymi, jest załączanie wyjścia we wzmacniaczu mocy tranzystorowym przekaźnikiem. Accuphase zrobił tak dla obniżenia impedancji wyjściowej, więc dlaczego by nie?
Niestety, efekty uważanej obserwacji widać również w cenach. Są to bardziej poziomy CH Precision niż Accuphase’a. Przedwzmacniacz Ubiquitous kosztuje 80000 euro, a 1200-watowe monobloki Extreme – 160000 euro.
Przy YS Sound 988 bledną nawet monobloki Ubiq Audio Lab. Japońską końcówkę mocy wyceniono na 600000 euro.
Jacek Kłos
Hi-Fi i Muzyka 06/2024
Przeczytaj także