Jak co roku w Monachium odbyła się wystawa High End. Przestronne hale centrum wystawienniczego M.O.C. gościły zwiedzających pomiędzy 10 a 13 maja 2018.
To już 15. edycja High Endu w Monachium i 37. w historii imprezy. Z lokalnego wydarzenia, zorganizowanego w 1982 roku przez grupkę zapaleńców, przekształciła się w profesjonalną machinę o światowej renomie i rozpoznawalnym logo. Po raz pierwszy w halach M.O.C. High End odbył się w 2004 roku. Wtedy decyzja o przeniesieniu wystawy z kameralnego hotelu Kempinski pod Frankfurtem budziła wątpliwości i niepokój o jej charakter. Dziś wiemy, że była słuszna, a większy obiekt przyciągnął swą przestrzennością i udogodnieniami zarówno więcej wystawców, jak i zwiedzających. Piszę o tym, ponieważ w tym roku znów pojawiły się pogłoski, że High End ma zostać przeniesiony do nowej lokalizacji. Organizatorzy dementowali podobne sensacje na ubiegłorocznej edycji i tym razem zrobili to znowu. W dającej się przewidzieć przyszłości miejscem imprezy pozostanie M.O.C. Owszem, High End Society miało na oku inną nieruchomość, ale w związku z faktem, że znajduje się ona po sąsiedzku, chodziło po prostu o ewentualne zwiększenie powierzchni, a nie radykalną przeprowadzkę. Problemem okazało się jednak tempo powstawania obiektu, a raczej jego brak. Wygląda na to, że inwestor o nim zapomniał albo nie pozyskał finansowania na kolejne etapy, wskutek czego na terenie budowy hula wiatr, a status przedsięwzięcia pozostaje nieokreślony. Na razie więc wszystko zostaje po staremu, a gdyby coś miało się zmienić, będzie oficjalnie ogłoszone.
To już 37. edycja wystawy i 15. w halach M.O.C. w Monachium.
High End to aktualnie największa wystawa sprzętu hi-fi na świecie. Co roku odwiedzają ją nie tylko audiofile i melomani, ale także importerzy, handlowcy i dziennikarze. Profesjonalistom Monachium daje okazję wyłapania nowości i ciekawostek, poszerzenia perspektyw, prognozowania nowych tendencji i nawiązania bądź ugruntowania relacji handlowych. Amatorzy dobrego dźwięku mogą się zaś zapoznać z bardzo bogatą ofertą urządzeń, zgromadzonych pod jednym dachem. Jeżeli chodzi o statystyki, to w 2018 roku High End odwiedziło łącznie 19899 osób – 12342 zwiedzających i 7557 uczestników z branży. Liczba ta nie obejmuje 519 akredytacji dziennikarskich ani 3113 dodatkowych wejściówek dla wystawców. Tegoroczne statystyki są sumarycznie zbliżone do roku 2016 – 12436 zwiedzających, 7053 producentów i handlowców oraz 516 dziennikarzy – ale w każdej kategorii niższe od frekwencji w 2017. Wtedy High End przyciągnął 13410 uczestników indywidualnych, 8002 przedstawicieli firm i 541 dziennikarzy. Spadki o 4 do 8 procent to korekta, a nie krach, ale na razie 20000 uczestników stanowi trudną do pokonania barierę.
Duża przestrzeń zapewnia przyjemniejsze zwiedzanie.
Na pierwszy rzut oka martwi trochę, że największy, ośmioprocentowy spadek nastąpił wśród publiczności, ale daje się to dosyć prosto uzasadnić. W tym roku w Monachium było bardzo ładnie; nie padało, nie wiało, za to przyjemnie świeciło słońce. A jak wiemy, dla każdego organizatora imprezy pod dachem nie ma nic gorszego niż ładna wiosna. Ludzie mają dość zimy i są spragnieni zwykłego wyjścia do parku czy z dziećmi na plac zabaw. Widać to było wyraźnie w Warszawie i widać było w Monachium. Organizator może się dwoić i troić, ale wygrać z dobrą pogodą naprawdę nie jest łatwo. Kilka ciekawostek pojawi się w przedstawionej na kolejnych stronach relacji zdjęciowej. Rewolucji nie widać, można za to wskazać kilka tendencji na różnym etapie rozwoju. Pierwsza, jeszcze raczkująca, to próby powrotu do stylistyki dużych monitorów, sięgającej lat 70. XX wieku. Już nie tylko Harbeth, Spendor czy Graham proponują obudowy o nietypowych, „profesjonalnych” proporcjach. Do ich grona nieśmiało dołączył Wharfedale i z pełną pompą – JBL. Ten ostatni zresztą swoją prezentacją zrobił ogromne wrażenie. Stojące tuż nad ziemią monitory L100 za 5000 euro podłączył do elektroniki Mark Levinsona za kilkadziesiąt tysięcy.
Z tego zestawienia popłynął najlepszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem w pokoju JBL-a. Obiektywnie i bez względu na cenę. Lepszego grania w pomieszczeniu koncernu Harmana nie pamiętam. Cechowały je czystość, dynamika i swoboda, uzupełnione wyraźnym i całkiem głęboko schodzącym basem. Czuło się naturalną energię, żywość, ale też spójność. Chciało się po prostu usiąść i słuchać. Najwyraźniej nie byłem w swych odczuciach osamotniony. Rzadko się zdarzało, żeby ktoś, kto zajrzał do pokoju JBL-a i Mark Levinsona, nie pozostał w nim dłużej. Nawet jeżeli z początku jego uwagę przyciągnęły pomarańczowe maskownice, to zatrzymywał go rasowy dźwięk. Seryjna produkcja L100 ma się rozpocząć w wakacje, a pierwsze egzemplarze trafią do sprzedaży w okolicach września na wystawie, to JBL ma szansę walnie się przyczynić do spektakularnego powrotu mody na studyjne monitory i ukroić dla siebie duży, tuczący kawał tego tortu. Życzymy smacznego. Podobną stylistykę, choć w innej realizacji, zaproponował Harbeth. Tutaj akurat obyło się bez niespodzianek, ponieważ brytyjska manufaktura produkuje tylko monitory o starodawnych proporcjach.
Spektakularny powrót do stylistyki retro – nowa odsłona klasycznego monitora JBL L100. W latach 70. w USA sprzedano ponad 100000 egzemplarzy.
Szczytowy Monitor 40.2 w edycji jubileuszowej, wprowadzonej z okazji 40. rocznicy działalności firmy, pozytywnie wyróżniał się na wystawie. Słyszałem Harbetha dziesiątki razy w różnych okolicznościach. Jeżeli jednak chodzi o wystawy, to dopiero od kilku lat firma utrzymuje stabilny, wysoki poziom. Wcześniej prezentacje wypadały w najlepszym razie przypadkowo, chociaż przeważnie źle. Gdyby nie fakt, że przez około dekadę używałem modelu Super HL5, zraziłbym się niechybnie. Na High Endzie Monitory 40.2 grały z relatywnie niedrogim wzmacniaczem Magnum Dynalab MD 309 (8200 euro) i odtwarzaczem Creek Evolution CD100. Zasilanie drogich kolumn (w Polsce aktualnie 68900 zł) elektroniką z niższej półki to ryzykowny pomysł. Może się skończyć tak, że zamiast pokazać swoje zalety, wyeksponują niedostatki reszty systemu. Na szczęście, tym razem tak się nie stało. Dźwiękowi niczego nie brakowało. Był bardzo muzykalny, nasycony i naturalny. Bez silenia się na wyczynowe osiągi. Bez subwooferowych pomruków, których można by oczekiwać, widząc wielką skrzynię i 30-cm woofer. Za to barwny i wyjątkowo przyjemny w odbiorze.
Do wyboru przewidziano trzy kolory maskownic.
Średnica pasma jest prawdopodobnie najlepsza w branży, więc nie wymaga dodatkowych komplementów. Prezentacje JBL-a i Harbetha nie były jedynymi, które zapadły mi w pamięć, ale na pewno jednymi z tańszych. Jeżeli system kosztuje kilkaset tysięcy euro, to idziemy na prezentację z nastawieniem, że łaski nie robi. Ale jeżeli za ułamek cen widywanych w innych pokojach robi na nas jednoznacznie pozytywne wrażenie, to z całą pewnością zasługuje na to, by go umieścić w ścisłym gronie faworytów.
Kto jeszcze się w nim znalazł – o tym w fotorelacji. Wśród tendencji, które fazę raczkowania mają dawno za sobą, należy wymienić gramofony. Obecnie stanowią tak naturalny element systemów, że używa się ich jak każdego innego źródła. Część wystawców gra z CD i winylu. Inni – z plików i czarnych płyt. Jeszcze inni mają tylko jedno źródło, ale nie jest to silenie się na oryginalność, lecz mniej lub bardziej uzasadnione przekonanie o wyższości czy przydatności wybranego rozwiązania. Paradoksalnie, za najmniej stabilne uważane są streamery. Ten świat, zwłaszcza dla prezenterów nie poruszających się swobodnie w zagadnieniach z pogranicza informatyki, pozostaje nieco tajemniczy i pełen niespodzianek. Nigdy nie wiadomo, czy system się nie zbiesi i nie odmówi posłuszeństwa. Nośniki mechaniczne, jakkolwiek nie dorównują plikowym pojemnością, szybkością dostępu ani wygodą obsługi, dają niemal całkowitą pewność, że utwór zostanie odtworzony do końca. Oczywiście, czasem się zdarzy, że winyl trzaśnie, ale poza tym nic złego się nie dzieje. Z CD nie ma nawet tego problemu. Nie jest może równie nowoczesny co odtwarzacz plikowy, ale przewidywalny.
Można też słuchać bez przykrycia.
Dla prowadzącego prezentację to ważne. Ostatnią tendencją, która zdążyła okrzepnąć, jest ułańska fantazja producentów w dziedzinie kalkulacji cen. Chwilowo nic na to nie poradzimy. Specyfika rynków dalekowschodnich jest taka, że klientów kochających muzykę albo po prostu chcących się pochwalić dobrym sprzętem, jest wielu. Sporą ich część stać na realizację marzeń albo zwykłych zachcianek. Europejska siła nabywcza jest na to za słaba, więc najgroźniejsze, co możemy zrobić, to nie kupować rzeczy, które uznamy za absurdalnie drogie. Można też podejść do tematu bardziej konstruktywnie i poszukiwać producentów, oferujących wyjątkowo korzystną relację jakości do ceny. Wynajdując takie rodzynki i umiejętnie składając z nich system, jesteśmy w stanie uzyskać dobry dźwięk, zachowując kontrolę nad wydatkami. Wybierając tę drogę, warto jednak mieć świadomość, że gdzieś jest granica, której prawdopodobnie przekroczyć się nie uda. Innymi słowy: nie otrzymamy takiej samej jakości dźwięku co w przypadku renomowanego wytwórcy, który aktualnie przebywa w cenowej stratosferze i nie wiadomo, kiedy wróci. Nie ma szans dostać przejrzystości Soulution, nasycenia Engstroma czy przestrzeni Avalona za grosik.
Maluch to Wharfedale Denton 85 – nowe wcielenie modelu Denton 2 z lat 70. XX wieku.
Nawet z „głupimi” kablami jest problem, bo okazuje się, że Jorma Statement czy Tara Labs Grand Master Evolution to nie tylko marketing cenowy, ale też wybitny dźwięk, który nie udał się przez przypadek. Że ceny są z kosmosu? Są. Że producenci chcą dużo zarabiać? To oczywiste. Nie zmienia to jednak faktu, że wybitne urządzenia grają cudownie. A pomiędzy „cudownie” a „bardzo dobrze w swojej klasie cenowej” jest różnica. Na pocieszenie i zakończenie tego wstępu przytoczę zdanie, które przyszło mi do głowy w czasie rozmowy z jednym z moich przyjaciół. Rozmawialiśmy akurat o rowerach, ale jako że problematyka audiofilska również jest nam bliska, odnosi się ono do obu światów. Hi-end jest wtedy, kiedy mamy pełną świadomość, że przepłaciliśmy, ale od pierwszej chwili używania cieszymy się jak dzieci. Właśnie takiej dziecięcej radości użytkowania potrzebujemy najbardziej. Żeby się zachwycić, zanurzyć w czystym dźwięku; zrelaksować albo wzruszyć przy pięknej muzyce. Przedsmak tych wrażeń i możliwość wytypowania urządzeń do spokojniejszych odsłuchów dają właśnie wystawy. A jako że High End w Monachium jest największy, to i prawdopodobieństwo znalezienia czegoś wyjątkowego rośnie.
Clearaudio Delta – tym razem z epoki. Rok 1978.
Jak najbardziej współczesne Harbethy Monitor 40.2 w specjalnej wersji Anniversary Edition, opracowanej na 40. urodziny firmy.
Oficjalne otwarcie wystawy, czyli konferencja prasowa. Tematyka części głównej jest generalnie znana: jesteśmy najwięksi, ludzie używają streamingu oraz smartfonów i tym podobne zagadnienia. Ciekawsze są wystąpienia gości.
High End 2018 promowała norweska wokalistka Kari Bremnes. Tematem jej wystąpienia na konferencji była „Reprodukcja nagrań w systemie high-end z perspektywy profesjonalnego muzyka”, jednak Kari mówiła głównie o wyrażaniu emocji. Poruszała zagadnienia wrażliwości autora tekstów na słowo, język oraz jego osadzenie w historii i kulturze. Temat jakości brzmienia i sprzętu hi-fi przewinął się o tyle, że skoro melomani mają w domach zaawansowane systemy, to i płyty powinny brzmieć dobrze. Dla Kari priorytetem pozostaje jednak przekazanie emocji, oparte na świadomym użyciu każdego słowa. Troskę o jakość realizacji pozostawia swemu zaufanemu producentowi.
Bengt E. Hanssen – producent albumów Kari Bremnes i jej „złote ucho”.
Po konferencji czas zacząć zwiedzanie. Pierwsze ujęcie i od razu trzęsienie ziemi. Flagowy gramofon niemieckiej wytwórni Acoustic Signature – Invictus – w luksusowym wykończeniu czarno-złotym, z wykorzystaną opcją montażu czterech ramion. Wersja bez ekstrasów kosztuje 126500 euro. W tej cenie nabywca otrzymuje stolik, zaprojektowany specjalnie do tego modelu.
Skromność, byle nie fałszywa, jest cnotą. Acoustic Signature o tym wie i pewnie deklaruje, że Invictus to najlepszy gramofon na świecie. Ciekawe, co na to Acoustical Systems, producent Apolyta?
Najnowsza propozycja Acoustic Signature – Invictus Junior. Gramofon bazuje na konstrukcji szczytowego modelu, ale jest od niego wyraźnie mniejszy i tańszy. Nadal jednak nie tani. Cena bez ramienia: 69500 euro.
Portugalczycy z Artnoviona nie próżnują. W czasie High Endu 2018 zaprezentowali nowy absorber-dyfuzor Avalon Flow. W zasadzie to cały system, zawierający pięć modułów o różnym kształcie. Łączy się je w kompozycje, na przykład takie, jak widoczna na zdjęciu. W ten sposób powstaje nie tylko element adaptacji akustycznej, ale także wystroju pomieszczenia. Na żywo wygląda to niezwykle gustownie i efektownie. Na katalog Artnoviona łaskawym okiem spoglądają nawet projektanci wnętrz, którzy zwykle ignorują audiofilskie potrzeby.
Dyfuzor Alps W w trzech przykładowych wykończeniach. Łącznie do wyboru jest dziesięć, ale na małej próbce się nie zmieściły.
Znana głównie z zestawów profesjonalnych firma Adam Audio kontynuuje flirt z rynkiem amatorskim. Prezentacja monitorów odbywała się w niewielkiej „budce” na parterze, ale wystawca starał się oswoić niesprzyjającą akustykę.
Algra Group ze Szwajcarii specjalizuje się w produkcji wysokiej klasy elementów aluminiowych. W ofercie znajdują się zarówno precyzyjnie wykonane tablice i tabliczki z trwałymi nadrukami, dotykowe panele sterujące, jak i najbardziej nas interesujące obudowy do sprzętu hi-end.
Klientami Algra Group są m.in. EMT i Nagra.
W obudowy Algry zaopatruje się także, niemal zupełnie nieznany, szwajcarski HSE Swiss. Firma produkuje sprzęt studyjny oraz ultra high-endowy przedwzmacniacz korekcyjny Phono Preamp Masterline 7. Wybór impedancji uwzględnia specyfikacje uznanych wytwórców, jak Benz Micro, Lyra, ZYX czy Ortophon. W tabeli danych technicznych, w pozycji THD pojawia się określenie: „niemierzalne”.
Posiadaczom kolekcji winyli przyda się porządna myjka. Urządzenie amerykańskiej firmy Kirmuss wykorzystuje ultradźwięki. Częstotliwość została dobrana tak, aby nie niszczyć powierzchni płyty, a jedynie skutecznie usuwać z niej zabrudzenia.
W czasie prezentacji przedstawiciele Kirmussa odtwarzali nagranie z zaniedbanej płyty, zawierającej zapis dialogów, towarzyszących lądowaniu statku kosmicznego Apollo 11 na Księżycu. Nagranie wykonano w centrum lotów kosmicznych w Houston, co już stanowiło ciekawostkę. Drugą był pokaz działania myjki. W wersji przed czyszczeniem niektóre fragmenty były tak zniekształcone, że zupełnie niezrozumiałe; towarzyszyły im też głośne trzaski. Zgodnie z deklaracją prowadzącego, drugi fragment zawierał nagranie z płyty poddanej czyszczeniu ultradźwiękami. Efekt był wyraźny, mimo że wykorzystano tani radiomagnetofon, a cała prezentacja odbywała się praktycznie na korytarzu. Słowa, które wcześniej tonęły w szumie, stawały się zrozumiałe, a powracający miarowo głośny trzask przestał przeszkadzać. Jeżeli nagranie nie było edytowane, to myjka Kirmuss działa. W Europie kosztuje 998 euro.
Pawlo Szymanowicz z ukraińskiej firmy Rinaro i Anotonio Meze – założyciel rumuńskiego producenta słuchawek. Pawlo trzyma w rękach powiększony model unikalnego przetwornika izodynamicznego, Antonio – słuchawki Meze Empyrean, w których go zastosowano. Współpraca tych panów zaowocowała jedną z najciekawszych premier High Endu 2018.
Użyty w słuchawkach Empyrean przetwornik jest ogromny i… nietypowo hybrydowy. Tony niskie i średnie są efektywniej przetwarzane przez ścieżki ułożone w kształt serpentyny. Zajmują one obszar od centrum w górę. Tony wysokie obsługuje spiralna część w centrum, promieniująca bezpośrednio do kanału słuchowego. Taki układ pozwala uzyskać czasową zgodność pełnego spektrum częstotliwości, co powinno się przełożyć na lepszą stereofonię i trójwymiarowość dźwięku. „Podział pasma” odbywa się bez zwrotnicy. Obie „sekcje” nawinięto drutem, którego skład stanowi autorskie opracowanie Rinaro. Wiadomo jedynie, że jest to stop na bazie aluminium.
Membrana jest umieszczona pomiędzy ażurowymi magnesami o dużej powierzchni, utrzymującymi ją w równomiernym polu symetrycznym. Bólowi głowy, który mógłby zostać wywołany długotrwałym działaniem magnesów, zapobiega konstrukcja nauszników. Ich część wewnętrzną wykonano z materiału magnetycznie miękkiego, który – z jednej strony – jest przyciągany do przetwornika i pewnie mocuje nausznik; z drugiej zaś – skupia pole w obszarze pracującej membrany, niejako odciągając je od słuchacza, a przy okazji poprawiając skuteczność układu. W tym przypadku wynosi ona 100 dB. Membrana ma dużą powierzchnię i przetwarza bardzo szerokie pasmo – według deklaracji Rinaro – do 110 kHz, utrzymując zniekształcenia harmoniczne na poziomie 0,1 %. Wszystko to przy masie zaledwie 67 g. Dzięki temu kompletne słuchawki ważą niecałe 400 g. Jak na tę wielkość i typ konstrukcji to rzeczywiście niewiele.
Kierowane przez Pawlo Szymanowicza Rinaro produkuje przetwornik izodynamiczny na wyłączność Meze. Na konstrukcję został złożony wniosek patentowy.
Słuchawki Empyrean kosztują około 3000 euro. Nie wymagają dodatkowej polaryzacji ani stosowania specjalnej elektroniki. Do prezentacji wykorzystano nowy wzmacniacz Cayin HA-300 oraz zaawansowany przenośny odtwarzacz N8 tej samej firmy.
Drugą nowością Meze były dokanałowe „monitory” Rai Penta. W starannie wykończonych obudowach z metalu umieszczono pięć przetworników. To propozycja dla użytkowników, poszukujących małych słuchawek o neutralnej charakterystyce tonalnej i wysokiej dokładności.
Well Tempered Simplex II – prosty gramofon z ramieniem umieszczonym na piłeczce golfowej, zanurzonej w silikonie. Taka konstrukcja kosztuje niewiele, a powinna efektywnie tłumić drgania. Do tego plinta ze sklejki brzozy bałtyckiej, akrylowy talerz, izolowany silnik, kontrolowany serwomechanizmem, i nóżki w kształcie piłek, tym razem do squasha.
Cayin pokazał m.in. schludny i bardzo dobrze wykonany wzmacniacz zintegrowany CS-845A. Sądząc po lampach, ta nieprzeciętna konstrukcja ma szansę zaoferować wyrafinowane brzmienie. Układ pracuje w trybie single-ended i jest w całości triodowy. W każdym kanale na wejściu zastosowano WE6SN7, jako sterującą – 300B, zaś w stopniu wyjściowym – 845. Moc wynosi 24 W. Obiektywnie nie jest to dużo, ale fani SET-ów zwykle dysponują kolumnami o wysokiej efektywności. Do odsłuchu zachęca niewygórowana, jak na ten rodzaj konstrukcji, cena. Cayin CS-845A kosztuje 5900 euro.
Wnętrze nowego przetwornika c/a Cayin CS-100DAC. W urządzeniu zastosowano dwie kości ESS Technology ES9038Pro. Sygnał wyprowadzają dwa rodzaje wyjść: lampowe i tranzystorowe.
Użytkownik Cayina CS-100DAC może wybierać spośród wielu złącz. Sygnał cyfrowy przyjmują I2S (32 bity/768 kHz, DSD512), USB (32 bity/768 kHz, prawdziwe DSD512 i DoP256), a do kompletu – optyczne, koaksjalne BNC i RCA oraz AES/EBU. Sygnał analogowy odbierzemy z wyjścia RCA oraz XLR, przy czym może on być stały albo regulowany. Cayin CS-100DAC wkrótce trafi do sprzedaży. Będzie kosztował 4800 euro.
Nowy przenośny odtwarzacz Cayin N8. Z założenia ma to być bezkompromisowe źródło sygnału, spełniające oczekiwania najbardziej wymagających odbiorców. Do konwersji c/a użyto dwóch kości AKM AK4497EQ. Sygnał SE pochodzi ze stopnia lampowego (sic!), a zbalansowany – z tranzystorów. Obsługiwane są nawet formaty DSD512 oraz… 64 bity/768 kHz! Po co, to inna sprawa, ale takie osiągi wyglądają imponująco.
Zestaw złącz i przejściówek to standardowe wyposażenie przenośnego Cayina N8.
Flower Power – a tak naprawdę monofoniczny wzmacniacz Apurna z topowej serii Apogee. Moc: 230 W/8 Ω i 460 W/4 Ω. Wykończenie: unikalne. Cena: zaporowa – 138000 euro za parę! W katalogu są też tańsze propozycje. Sęk w tym, że Apurna zaczyna tam, gdzie większość producentów kończy. Jej najtańsze monobloki Soprano (150 W/8 Ω i 300 W/8 Ω) zostały wycenione na 59600 euro za parę.
Skoro jesteśmy przy bardzo drogich urządzeniach, warto wspomnieć o kolumnach firmy Goebel. W czasie High Endu 2018 oficjalną premierę miał jej szczytowy model Divin Majectic. Symetryczny układ trójdrożny tworzą dwa 45-cm (18-calowe) woofery, dwa 20-cm stożki średniotonowe oraz zmodyfikowany AMT Mundorfa. Obudowy typu bas-refleks wykonano z połączenia aluminium i płyt kompozytowych. Monstrualne kolumny o masie przeszło pół tony i wysokości 226 cm przetwarzają pasmo 21 Hz – 24 kHz przy efektywności 98 dB/1 W! Kosztują … 449000 euro za parę.
Przy nowym flagowcu Divin Majectic dotychczasowy Epoque Aeon Reference to budżetówka. Za parę trzeba zapłacić „jedynie” 195000 euro. Do prezentacji wykorzystano elektronikę Vitus Audio z topowej linii Masterpiece.
Źródłem muzyki w prezentacji Goebel/ /Vitus był piękny duński gramofon Hartvig Audio TT Signature z 9,5-calowym ramieniem Tri-Planar i wkładką Kondo IO-M.
Kontynuując wątek ekstremalnie drogiego sprzętu, nie sposób pominąć Estelonów Extreme. W Monachium wytwórnia z Estonii zaprezentowała najnowszą wersję w wykończeniu Limited Edition. „Zwykłe” Extreme 2018 mają zmienioną zwrotnicę i wewnętrzne okablowanie Kubala-Sosna. Limitowane – zewnętrzne elementy lakierowane na kolor Tudor grey, używany przez Rolls-Royce’a, oraz ręcznie polerowane pierścienie ze stali nierdzewnej, otaczające przetworniki. Reszta pozostaje podobna jak w wersji zaprezentowanej premierowo w 2014 roku. Wyrafinowane wzorniczo kolumny wyposażono w ruchomy moduł górny. Zakres regulacji wynosi 170-200 cm, co pozwala dopasować je do wielkości pomieszczenia. Ulokowano tu 3,75-cm diamentową kopułkę, 17,5-cm ceramiczny średniotonowiec oraz 25-cm mid-woofer z aluminium. Moduł dolny zawiera subwoofer z dwoma 25-cm głośnikami aluminiowymi, promieniującymi na boki. Wszystkie przetworniki prawdopodobnie dostarcza Accuton. Estelon deklaruje, że Extreme przenoszą pasmo 20 Hz – 45 kHz. Pomimo masy 250 kg/szt. kolumny nie przytłaczają – sylwetka jest taliowana, co optycznie ją wysmukla. Przytłaczająca jest natomiast cena: 220000 funtów za parę Limited Edition.
Do „budżetówki” trudno zaliczyć także Focale z serii Utopia. W czasie High Endu 2018 francuski specjalista pokazał premierowo najnowszą wersję dwóch modeli ze szczytu katalogu. Grande Utopia III Evo oraz Stella Utopia III Evo mają teraz przetworniki z zawieszeniem TMD, przeniesione tu ze znacznie tańszej Kanty 2. Rozwiązanie polega na umieszczeniu na resorze niewielkich zgrubień, które poprawiają zgodność fazową membrany i zawieszenia. Do napędu użyto magnesów NIC (Neutral Inductance Circuit), czyli wzbogaconych o precyzyjnie dobrany i ulokowany pierścień Faradaya. Stabilizuje on pole w szczelinie cewki, zmniejszając jego wrażliwość na modulację zmianami jej pozycji czy płynącego przez nią prądu. Głośniki są mocowane do obudowy za pośrednictwem aluminiowych pierścieni MRR (Machined Reinforcement Rings), poprawiających sztywność oraz izolujących kosze od drgań. Głośnik średniotonowy Grande Utopii III Evo pracuje teraz w obudowie zamkniętej. Zestaw modyfikacji uzupełniają nowe zwrotnice oraz warianty wykończenia takie same jak w pozostałych modelach Evo III. Oba szczytowe Focale powinny trafić do sprzedaży we wrześniu 2018. Grande Utopia III Evo będzie kosztować 180000, a Stella Utopia III Evo – 100000 euro.
Pomieszczenie, w którym prezentowano brzmieniowe możliwości Grande Utopii III Evo, poddano adaptacji akustycznej z użyciem ustrojów Vicoustic. Focal pierwszy raz zdecydował się na taki krok, ale efekt zdecydowanie wart był dodatkowego wysiłku
Von Schweikert Ultra 11 – półaktywna konstrukcja z dwoma 15-calowymi subwooferami, umieszczonymi w obudowach zamkniętych i zasilanymi dwoma wzmacniaczami o mocy 1 kW każdy. Resztę pasma pokrywają ceramiczne głośniki nisko-średnio- i średniotonowe oraz berylowe tweetery. W centrum symetrycznego układu umieszczono superwysokotonową wstęgę. Całość przenosi częstotliwości od 10 Hz do 100 kHz (!). Producent deklaruje efektywność 92 dB i impedancję nominalną 4 Ω. Kolumna daje duże możliwości dostosowania charakterystyk do akustyki pomieszczenia i gustu żytkownika. Ultra 11 to aktualnie szczytowy model amerykańskiej firmy. Parę wyceniono na 295 tysięcy dolarów.
Ten znak rozpozna każdy fan high-endu.
Tę trąbkę także.
To Vox Olympian – szczytowe kolumny brytyjskiej firmy Living Voice.
Duża wieża Nagry z dużymi kolumnami Wilson Audio Alexia 2 w dużym pomieszczeniu. Dźwięk dobry, choć z Wilsonami mimo wszystko lepiej się sprawdzają wzmacniacze, które niekoniecznie lubią się cackać. Świetne efekty dają zestawienia z monoblokami D’Agostino Progression.
Przedwzmacniacz Nagra HD – bardzo wymagający i inżynieryjnie spektakularny projekt. Jego realizacja pochłonęła za dużo czasu i funduszy, a projektanci byli bliscy poddania się. Nawet cena 100000 euro, choć wydaje się wygórowana, nie gwarantuje firmie wyjścia na zero. Obiektywnie jednak jest to dzieło sztuki. Osobny zasilacz ze specjalnie opracowanymi kondensatorami, które łączą „bateryjny” (bardzo niski) poziom szumów ze zdolnością błyskawicznej dostawy prądu. Pełne dual mono, z oddzielnymi potencjometrami i zaawansowanym układem sterowania. Znajduje się on poza ścieżką sygnałową i służy wyrównywaniu poziomów głośności. Nie trzeba nic ustawiać „na oko”. Wystarczy wykonać regulację w jednym kanale, a drugi potencjometr sam dojedzie do żądanego poziomu. I nie chodzi o to, że balansowanie będziemy obserwować na wyświetlaczu. Pokrętło porusza się fizycznie, napędzane bezgłośnym silniczkiem. Ktoś, kto wymyślił to rozwiązanie, musiał zdradzać wybitne skłonności do komplikowania sobie życia. Ktoś, kto je zrealizował, nie przeciąłby węzła gordyjskiego. On by go metodycznie rozsupłał.
Lekcja historii – rok 1951. Nagra I – pierwszy przenośny magnetofon na świecie.
Lekcja historii – rok 1957. Nagra III – szpulowy magnetofon monofoniczny.
Lekcja historii – rok 1970. Nagra SN – miniaturowy magnetofon szpulowy, uwielbiany w swoim czasie przez służby specjalne na całym świecie.
Lekcja historii – rok 1992. Nagra DII – pierwszy na świecie magnetofon cyfrowy, zapisujący z rozdzielczością 24 bitów/96 kHz.
W trakcie High Endu 2016 Tidal pokazał swoje pierwsze kolumny, które – zamiast naturalnym fornirem na wysoki połysk – zostały wykończone matowym lakierem Velvetech. Piano G2 ustawiono nieśmiało z boku, jakby sondując reakcje klientów. W reportażu zasugerowałem wtedy, że sprzedaż takich „nietypowych” wersji może przekroczyć liczbę standardowych, ponieważ kolorowe Tidale w matowym wykończeniu prezentują się świeżo i nowocześnie. I coś takiego musiało się stać, ponieważ w 2018 roku niemiecka firma oficjalnie poinformowała o utworzeniu swojej drugiej marki. Vimberg to w każdym aspekcie Tidal, tyle że lakierowany i tańszy. Powstaje w tym samym miejscu, projektują go ci sami ludzie. Montuje się w nim przetworniki tego samego producenta, czyli Accutona, i konstruuje według tych samych zasad. Niższa cena wynika głównie z wykończenia lakierem – błyszczącym, bo jednak mat to dla Tidala zbyt wiele. Aktualnie Vimberg oferuje dwie trójdrożne kolumny podłogowe z obudową bas-refleks: Mino i Tonda. Do obu można opcjonalnie zamówić diamentową kopułkę Accutona (w standardzie jest ceramiczna). W zwrotnicy stosuje się najwyższej klasy komponenty Duelunda i Mundorfa. Okablowanie dostarcza Mogami, a terminale – Argento. Kolumny powinny trafić do sprzedaży we wrześniu 2018. Mino wyceniono na 22000, a Tondę – na 28000 euro za parę. Opcjonalne tweetery diamentowe wymagają dopłaty 7000 euro za parę.
Magico M6 to kolejna propozycja w kategorii ultra high-endu. Trzeba powiedzieć, że udana. Konfiguracja z dużą wieżą Soulution serii 7 dała dźwięk nie tylko naturalny i rozdzielczy, ale przede wszystkim energiczny. M6 to dowód, że Magico nie zapomniało, jak się robi rasowe kolumny pokroju nieprodukowanego już, a bardzo zacnego, modelu M Project. M6 nawiązuje do niego klasą; kto wie, może nawet go przewyższa, chociaż nie sposób tego stwierdzić bez porównania. Jedynym problemem, jak zwykle w takich przypadkach, jest cena. Już M Project za 129000 dolarów miał nikłe szanse trafić pod strzechy; nie bez przyczyny powstało tylko 50 par. M6 kosztuje 176000 dolarów, a w Europie będzie jeszcze droższy, ale jeżeli ktoś może sobie na niego pozwolić, niech śmiało umawia się na odsłuch. Wątpliwe, by uznał ten czas za stracony.
Magico M6 to duża trójdrożna kolumna podłogowa z obudową zamkniętą. Wszędzie aluminium i włókna węglowe. Jedyne w swoim rodzaju przetworniki mają membrany usztywniane nanorurkami rozpuszczonymi w żywicy. Wysokie tony odtwarza berylowa kopułka. W zwrotnicy same rarytasy Mundorfa. Słowem: high tech i materiały najwyższej jakości. Na szczęście, lista zalet się na tym nie kończy i z tej techniki coś wynika. Podobnie zresztą jak w przypadku Soulution. Zestawienie sprzętu obu marek daje bardzo dobre efekty. W sumie nic dziwnego, bo Alon Wolf – właściciel Magico – używa szwajcarskich wzmacniaczy do odsłuchów.
Podobnie jak w ubiegłym roku, Soulution do własnej prezentacji wybrało kolumny Rockporta. Zapewne po to, żeby nie mnożyć bytów i pokazać możliwości sprzętu nie tylko z Magico. Różnica polegała jednak na tym, że Cygnusa zastąpiono Lyrą. I słusznie, bo z tymi samymi wzmacniaczami (dwie stereofoniczne końcówki mocy 501, przełączone w tryb monobloku) system zagrał wyraźnie lepiej. Harmonijnie, spójnie i w sposób uporządkowany. Nie czuło się niepokoju; nie odnosiło wrażenia, że coś się nie klei. Swoją drogą, Lyra to kawał porządnej kolumny. W Polsce kosztuje 799900 zł, ale gra jak przystało na przedstawicielkę ultra high-endu. Na „usprawiedliwienie” Cygnusa warto jednak zaznaczyć, że jest o ponad 60 procent tańszy od Lyry (288900 zł). To wiele wyjaśnia.
Soulution konsekwentnie wykorzystuje do prezentacji gramofon szwajcarskiej wytwórni De Baer. Obok niego – najnowszy przedwzmacniacz korekcyjny 550, bazujący na rozwiązaniach ze szczytowego 750. Elektronika stoi na stolikach amerykańskiej firmy Critical Mass System.
Wnętrze przedwzmacniacza liniowego Soulution 525.
KEF zapowiada na czwarty kwartał 2018 premierę nowej odsłony serii R. To strategiczna linia w katalogu brytyjskiej firmy, więc żeby nie działać pochopnie, nie pokazano jej jeszcze w Monachium. Na razie trwa spokojna wyprzedaż dotychczasowych modeli. Jako że generalnie cieszyły się dobrą opinią, można skorzystać z okazji i zrobić tańsze zakupy.
Jeden z najbardziej fotogenicznych głośników co najmniej ostatniej dekady – KEF LS50. To cały czas ten sam model, tyle że w innym wykończeniu.
Kontrapunkt dla high-endowych precjozów stanowią przyjaźnie wycenione, ale technicznie zaawansowane urządzenia iFi Audio. Brytyjska marka znalazła swoją niszę rynkową, w której czuje się jak ryba w wodzie. Produkuje miniaturowe przetworniki, wzmacniacze słuchawkowe i całe mnóstwo akcesoriów poprawiających jakość dźwięku odtwarzanego z komputerów i urządzeń przenośnych. W Monachium zaprezentowała aż 11 nowych produktów, w tym między innymi przetwornik/wzmacniacz słuchawkowy xDSD. Zamknięty w obudowie ze stopu aluminiowo-magnezowego układ jest zasilany baterią litowo-polimerową. Jedno ładowanie powinno wystarczyć na 6-8 godzin słuchania. Sygnał można przesłać zarówno przewodowo (wejście USB A i minijack), jak i bezprzewodowo, korzystając z transmisji Bluetooth aptX. Maksymalnie da się sparować osiem urządzeń. xDSD dekoduje algorytm MQA, więc za jego pośrednictwem można korzystać z serwisu Tidal Masters. Wejście USB przyjmuje pliki PCM 24 bity/384 i DSD256. Na upartego można zmienić fabryczne oprogramowanie na obsługę PCM 32 bity/768 kHz i DSD512, ale traci się wtedy kompatybilność z MQA. Wejście 3,5 mm (koaks/Toslink) przyjmie sygnał o maksymalnych parametrach 24 bity/192 kHz. Do konwersji wykorzystano układ Burr Browna DSD1793, który współpracuje z precyzyjnym zegarem taktującym oraz buforem pamięci. Sygnał analogowy jest dostępny na uniwersalnym wyjściu minijack 3,5 mm. Można do niego podłączyć zarówno słuchawki, jak i wzmacniacz stereo, zmieniając tryb pracy zależnie od potrzeb. Nie jest to specjalnie bezpieczne, ponieważ podłączenie słuchawek do wyjścia w trybie liniowym może się źle skończyć, ale przy uważnym podejściu da się uniknąć przykrych niespodzianek. Przetwornik iFi xDSD jest już dostępny w sprzedaży. W Polsce kosztuje około 2000 zł.
iFi prezentowało również zintegrowany system do odtwarzania muzyki z plików. Przedstawiciele firmy podkreślali nie tylko wysoką jakość brzmienia, ale także znakomite wzornictwo. No cóż…
Główna prezentacja Burmestera jest jedną z najbardziej obleganych na wystawie. Trudno się na nią wcisnąć, a znalezienie miejsca siedzącego graniczy z cudem.
Nierzadko kończy się to tak.
Najnowszy projekt Dana D’Agostino – monofoniczny wzmacniacz mocy Relentless. Moc wyjściowa: 1500 W/8Ω, moc zasilacza: 5,5 kVA. Liczba tranzystorów w stopniu wyjściowym: 100 i, co ciekawe, brak globalnej pętli sprzężenia zwrotnego. Jeden monoblok waży 220 kg. Para kosztuje 275000 dolarów i jest to cena amerykańska, a więc bez VAT-u. U nas spokojnie przekroczy milion złotych.
Wyposażenie bardzo skromne: jedno wejście XLR, para masywnych, szeroko rozstawionych terminali i wyzwalacz 12 V. Prezentowany na High Endzie 2018 wzmacniacz nie był jeszcze ukończony, ale widok monstrualnej, miedziano- -aluminiowej obudowy i tak przyciągał zwiedzających.
Elac Miracord 70 – mniejszy i tańszy od Miracorda 90 Anniversary, zaprezentowanego z okazji 90. urodzin niemieckiej wytwórni.
Elac Concentro M – mniejsza wersja flagowych Concentro, które – podobnie jak gramofon Miracord 90 – powstały na 90-lecie firmy. Mniejszy model jest konstrukcją trójdrożną, wyposażoną w zintegrowany głośnik średnio-wysokotonowy na ściance przedniej i po dwa basowe na każdym boku. Całość zamknięto w interesującej wzorniczo i korzystnej ze względów akustycznych obudowie. Gładka, łukowato wygięta płaszczyzna frontu oraz liczne zaokrąglenia powinny sprzyjać niezakłóconej dyspersji fal dźwiękowych. Warto zwrócić uwagę, że wysokie tony przetwarza specjalność zakładu, czyli firmowy tweeter JET, będący wariacją na temat koncepcji AMT. Tak selektywne, a zarazem słodkie wysokie tony słyszy się rzadko. Elaki Concentro M przetwarzają pasmo 24 Hz – 50 kHz. Impedancja nominalna wynosi 4 omy, a minimalna – 2,8 oma przy 380 Hz. Należy o tym pamiętać, dobierając wzmacniacze, bo nie każdy sobie poradzi. Pomimo całkiem zgrabnych proporcji kolumny wcale nie są małe. Mają 145 cm wysokości i ważą 90 kg/szt. Potencjalni nabywcy powinni przygotować 60000 euro.
W trakcie prezentacji Concentro M grały zasilane monoblokami Burmestera. Jako że sam Elac zaleca do nich mocne wzmacniacze 80-600 W, był to rozsądny wybór. Resztę elektroniki także dostarczył Burmester, więc jeżeli ktoś chciał posłuchać sprzętu tej zacnej niemieckiej manufaktury, miał dobrą okazję.
Audionet Humboldt będzie wyposażony w rodowane gniazda RCA i terminale kolumnowe Furutecha. Ma zostać ukończony w sierpniu 2018. Prognozowana cena: 35000 euro.
Sytuacja podobna jak z monoblokiem Relentless – nieukończony jeszcze Audionet Humboldt. Będzie to szczytowy wzmacniacz zintegrowany niemieckiego specjalisty. Pełne dual mono – zarówno w sekcji sygnałowej, jak i w zasilaniu. Cztery transformatory: dwa po 100 VA i dwa po 850 VA, mocowane śrubami ze stali nierdzewnej. 400000 μF pojemności filtrującej, zbudowanej w oparciu o niskoimpedancyjne kondensatory. Wszystkie obwody analogowe separowane galwanicznie za pomocą przekaźników optycznych. Brak jakichkolwiek elementów ferromagnetycznych. Konstrukcja zoptymalizowana pod kątem zapobiegania efektowi mikrofonowemu i zapewniająca przepływ powietrza. Brak kondensatorów w ścieżce sygnałowej. Prawidłowość działania wszystkich funkcji i obwodów kontrolowana mikroprocesorem. Moc: 250 W/8 Ω i 380 W/4 Ω. Pasmo przenoszenia: 0 Hz – 700 kHz (-3 db). Zapowiada się ciekawie.
Vivid Audio prezentowało premierowo zupełnie nową serię kolumn. Kaya składa się z trzech modeli podłogowych (90, 45 i 25), monitora Kaya S15 oraz głośnika centralnego C25. Nazwa pochodzi z języka Zulusów, w którym oznacza dom. Inspiracja nie dziwi, ponieważ Vivid to firma z RPA. Intencją konstruktora – Lawrence’a Dickiego – było zbudowanie kolumn wtapiających się w domowe wnętrza i dyskretnie je dopełniających. Dzięki cenom wyraźnie niższym niż w przypadku flagowej linii Giya, Kaya ma się znaleźć w zasięgu większej liczby potencjalnych nabywców, niekoniecznie poszukujących rozwiązań ekstremalnych. Nie oszukujmy się jednak – głośniki Vivid Audio nadal nie są tanie. Największe – Kaya 90 – kosztują 22600 euro za parę, Kaya 45 – 16400, a Kaya 25 – 10000 euro. Brzmieniowo nowe kolumny nawiązują do filozofii innych modeli tego producenta. Grają rozdzielczo, szybko reagują na impulsy, są dość jasne, ale, na szczęście, nie rozjaśnione.
Dynaudio pokazało w Monachium nową serię Confidence. W jej skład wejdą: monitor Confidence 20 (12000 euro) oraz trzy podłogówki: 30, 50 (26000 euro) i 60 (40000 euro).
Confidence 30 – najmniejszą podłogówkę w nowej serii – wyceniono na 19000 euro. Największa zmiana w porównaniu do poprzednich modeli to kompozytowy front, z wtopionym w niego kołnierzem nowej kopułki Esotar 3. Przetworniki wyposażono w neodymowe magnesy. Kopułka jest jedwabna, a pozostałe mają membrany z MSP (polimer z domieszką krzemianu magnezu). To typowe rozwiązania Dynaudio, choć producent podkreśla, że konstrukcja wszystkich przetworników różni się od montowanych wcześniej. Nowe są także zwrotnice, dopasowane do głośników i właściwości obudowy.
Bezprzewodowe Dynaudio Xeo 20 (2199 euro za parę).
Premierowa prezentacja Sennheiserów 820. To wokółuszne, dynamiczne słuchawki zamknięte – świat jest tego pełen. Ano, nie do końca, ponieważ tylną ściankę obudowy wykonano ze szkła. Producent deklaruje, że jest to zabieg nie tylko estetyczny. Odsłonięty przetwornik może, co prawda, intrygować, ale głównym celem było wykorzystanie odbić fali dźwiękowej. Nie ma pomyłki – wykorzystanie, a nie stłumienie. Energia promieniowana przez powracającą po wychyleniu membranę odbija się od szklanej powierzchni w kierunku absorbera i dopiero tutaj jest pochłaniana. Koncept wydaje się pokrętny, ale – zdaniem Sennheisera – przynosi wymierne korzyści. Dźwięk nie siedzi w głowie, a jego charakterystyka ma być bliższa efektowi, który uzyskuje się z konstrukcji otwartych. Jednocześnie zachowana zostaje dobra izolacja od odgłosów otoczenia (tłumienie o 25 dB). Odbiór ma być naturalny, przestrzenny i relaksujący.
Sennheisery 820 przeznaczono do użytku domowego. Impedancja wynosi 300 omów, więc smartfon sobie z nią nie poradzi. Lepiej użyć wzmacniacza słuchawkowego, np. Sennheisera HDV 820. Do podłączenia można wykorzystać zarówno przewód symetryczny, jak i niesymetryczny. Rozpoczęcie sprzedaży zaplanowano na lipiec 2018. Cena wyniesie 2399 euro.
Massloader EAT Forte w apetycznym wykończeniu pistacjowym. Na ramieniu dopasowana wkładka Jo No. 5.
Sonetto – nowa seria Sonus Fabera. Składa się z trzech podłogówek (III, V, VIII), dwóch monitorów (I, II), dwóch głośników centralnych (Center I, Center II) i jednego efektowego (Wall). Wszystkie konstrukcje powstały jako kombinacja 29-mm kopułki i któregoś albo obu stożków – 15- i 18-cm. Obudowy są wentylowane. Membrany miękkie, a ceny – znośne. Ale jeżeli chodzi o uczucia, jakie kiedyś wzbudzały głośniki Sonus Fabera, to ich nie ma.
Kostas Metaxas działa na granicy sprzętu hi-end i sztuki. To jego najnowsza konstrukcja – magnetofon szpulowy GQT No. 1.
W ubiegłym roku Sugden obchodził 50. rocznicę działalności. Z tej okazji powstał wzmacniacz zintegrowany ANV-50. Został pomyślany jako element łączący dwa światy – firmowej tradycji słodkiego, muzykalnego dźwięku, który daje klasa A, oraz współczesnych tendencji, stawiających na większą świadomość środowiska i ograniczanie zużycia energii. W ANV-50 Sugden świadomie zastosował zasilacz impulsowy, jednak stopień końcowy wcale nie pracuje w klasie D. Konstruktor podkreśla, że użycie efektywnego zasilacza pozwala zredukować zużycie prądu wtedy, kiedy wysoka moc nie jest potrzebna, natomiast nie wpływa negatywnie na wrażenia odsłuchowe.
Brytyjska wytwórnia Falcon Acoustic w ubiegłym roku prezentowała purystyczną, 15-omową wersję monitora LS3/5A. Na High End 2018 przygotowała ten sam monitor, tyle że z wbudowanymi wzmacniaczami. Tak powstał LS3/5Active.
Gramofon Metaxas Phonographic Perambulator PP1, wykonany z bloków tytanu i aluminium lotniczego.
W roku 2018 Cambridge Audio obchodzi 50. urodziny. Życzymy 100 lat. Z tej okazji firma opracowała serię bodaj najbardziej zaawansowanych urządzeń w swojej historii. Edge składa się ze wzmacniacza zintegrowanego Edge A, stereofonicznej końcówki mocy Edge W i odtwarzacza sieciowego Edge NQ. Urządzenia zaprojektowano od podstaw, w przypadku wzmacniaczy koncentrując się na możliwie krótkiej ścieżce sygnałowej, zbudowanej z ręcznie dobieranych komponentów, a w przypadku odtwarzacza – także na funkcjonalności i stabilnej obsłudze popularnych serwisów oraz radia internetowego i transmisji bezprzewodowej Bluetooth. W Edge’u wszystko ma być najlepsze, najwnikliwiej przetestowane i najstaranniej dopasowane. Na szczęście – nie najdroższe, bo ceny za obiecywaną jakość nie wglądają na wygórowane. Wzmacniacz A kosztuje 4500 funtów, końcówka W – 2500 funtów, a odtwarzacz NQ – 3500 funtów.
Portugalski gramofon Semper Sonus Te1. Plintę wykonano ze zbrojonego betonu i wykończono alcantarą. Armboard to połączenie aluminium i corianu. Boki – lity mahoń. Napęd jest przenoszony bezpośrednio, z bezszczotkowego silnika prądu stałego o wysokim momencie obrotowym. Talerz waży 3,3 kg. Prace nad projektem rozpoczęły się w 2016 roku, a w czasie High Endu 2018 gramofon miał oficjalną światową premierę. W podstawowej wersji Semper Sonus Te1 kosztuje 6000 euro.
Napęd gramofonu Semper Sonus Te1.
Głośniki bezprzewodowe to nuda? Jak widać – nie zawsze. Na zdjęciu DoDeca włoskiej wytwórni DoAcoustic.
Dragon – najnowsze kolumny Lawrence Audio. Trójdrożny układ powstał z przetworników Accutona. Tylko górę pasma odtwarza 25-mm diamentowa kopułka Jantzena. Drugi tweeter – 19-mm ceramiczny Accuton – umieszczono na ściance tylnej. Poprawia „napowietrzenie” i przestrzenność dźwięku. Średnicę i bas pokrywają drivery z serii Cell, odpowiednio, 12,5- i dwa 25-cm. Pasmo dzieli zwrotnica 4. rzędu. Obudowę wykonano z 30-mm MDF-u i pięknie wykończono naturalnym fornirem orzechowym, pokrytym fortepianowym lakierem. Kolumny przenoszą pasmo 22 Hz – 40 kHz (-2 dB). Efektywność wynosi 90 dB, a impedancja nominalna – 4 omy. Cena, jak można się było spodziewać, jest wysoka i wynosi 100000 euro za parę.
Do zasilania kolumn Dragon Lawrence Audio wykorzystało zintegrowany wzmacniacz Soulution 530. Źródłem sygnału był dCS Rossini. Oba komponenty spoczywały na platformach polskiej manufaktury Franc Audio Accessories.
Jeden z najmłodszych tegorocznych jubilatów – Marten. Dwudzieste urodziny szwedzka firma świętowała przy dźwiękach ultra high-endowego zestawu Coltrane Momento 2 za 310000 euro. Prezentowano również Mingusa Twenty za 58000 euro – współczesną wersję kolumny, od której wszystko się zaczęło. Oba modele miały w Monachium 2018 oficjalną światową premierę.
Wśród tegorocznych jubilatów znalazło się również Clearaudio. Zacnemu producentowi gramofonów, ramion, wkładek i wszelkiej maści akcesoriów życzymy wszystkiego najlepszego.
Mała (no, może nie w sensie dosłownym, bo gramofony okazałe) próbka możliwości Clearaudio – Master Innovation i Statement – oba z ramionami tangencjalnymi.
Einstein to kolejny tegoroczny jubilat. Niemiecka wytwórnia działa od 1988 roku i najbardziej kojarzy się ze wzmacniaczami, w mniejszym lub większym stopniu wykorzystującymi technikę lampową i układy OTL (bez transformatora wyjściowego). Na zdjęciu niemal kompletny system Einsteina, z kolumnami The Pure. Tylko gramofon został pożyczony od TechDasa.
Urodzinowe wino na stoisku Einsteina. Chateau Battailley, według klasyfikacji z 1855 roku zaliczane do piątego cru w Bordeaux. Butelka z 1989 roku zachowała się w doskonałym stanie. Wino, pomimo trzydziestki na karku, nie straciło świeżości i energii. Paprykowo-pieprzne nuty caberneta były czyste i rozpoznawalne w ciemno. Przyjemność takiej degustacji nie zdarza się często, a już z butelki matuzalem (6 litrów!) to prawdziwy rarytas.
Nowość – gramofon z logiem Einsteina.
W Kharmie, jak zwykle, gustownie i luksusowo. Co roku pokoje holenderskiej firmy należą do najładniej zaaranżowanych. Słuchanie również sprawiało przyjemność.
Oryginalny ustrój akustyczny, a zarazem element wystroju.
Nadal sala odsłuchowa Kharmy. Taki sam ustrój, tym razem za sprzętem.
Monitory Graham Audio LS5/8, zasilane elektroniką Tima de Paravicini, bez problemu wypełniły dźwiękiem duże pomieszczenie.
Gramofon EAR/Tim de Paravicini Disc Master (28500 dolarów).
Mag Lev – słoweński gramofon z talerzem lewitującym na poduszce magnetycznej. Urządzenie ma wbudowany UPS, więc nawet jeśli wyłączą prąd, talerz nie spadnie na podstawę. Za 2200 euro nabywca otrzymuje kompletne urządzenie z ramieniem i wkładką.
Jedna z najświeższych nowości McIntosha – monobloki MC1.25KW (117000 zł za parę).
Monitory Ocean Way Eureka (w USA około 7000 dolarów netto) z elektroniką Viola Audio Labs i aktywną zwrotnicą. Kolejna świetna prezentacja obu amerykańskich marek. Monitorki grały dużym, swobodnym dźwiękiem i potrafiły zaskoczyć basem. Podłogowe kolumny Monterey (32000 USD) zaprezentowały się jeszcze lepiej. Brawo!
Zainteresowanie słuchawkami nie słabnie. Audio Technica i inni uznani producenci mogą spać spokojnie, a i dla tych mniej uznanych znajdzie się kawałek tortu.
Brytyjska firma Bespoke Audio specjalizuje się w produkcji pasywnych regulatorów głośności. Wykorzystuje w nich ręcznie nawijane transformatory.
Na zakończenie wycieczki kilka polskich akcentów. W 2018 roku na High Endzie debiutował Rebel – producent zestawów głośnikowych.
Efektowna prezentacja efektownych kolumn – Pancin Art Technology VZ1. Z Polski, a jakże.
Harry O’Sullivan z Bespoke Audio.
Pylon Audio to już stały bywalec monachijskiej wystawy. Firma prezentowała część swej bogatej oferty w próbkach różnych kolorów. Na zdjęciu serie Diamond i Ruby. Te wyglądają jeszcze całkiem zwyczajnie, ale jeżeli odbiorca sobie tego zażyczy, firma może polakierować kolumny na przykład na dowolny kolor z palety RAL (choćby i fioletowy).
Pożegnamy się zdjęciem jednego z najdziwniejszych urządzeń na tegorocznej wystawie. Sombetzki ESL Home to elektrostatyczne… słuchawki, tyle że większe. Nie zakładamy ich na uszy, ale siadamy bardzo blisko i nakierowujemy na uszy. Sweet spot jest bardzo wąski, więc nie możemy kręcić głową. Najlepiej w ogóle się nie ruszać, tylko siedzieć i słuchać. Głośniko-słuchawki podłącza się do normalnego wzmacniacza. Dobrze, żeby miał 75-80 W. Deklarowane przez producenta pasmo przenoszenia wynosi 37 Hz – 20 kHz, ale jakoś bardzo bym się do tego nie przywiązywał. ESL Home można zamówić w kilku wariantach wykonania. Kosztują około 7500 euro. Fotel organizujemy sobie sami. Kolejne ciekawostki za rok.
Jacek Kłos
Hi-Fi i Muzyka 07-08/2018