
21.05.2019
min czytania
Udostępnij
test: 2/2018
cena: 29500 zł
Akrylowy talerz o grubości 4 cm waży około 2,5 kg. Został osadzony na odwróconym łożysku z ceramiczną osią. Unosi się na poduszce magnetycznej. Napędza go szwajcarski silnik prądu stałego, płaski gumowy pasek oraz lekki subplater, umieszczony pod głównym talerzem. Do obsługi służą dwa pokrętła – wybierak prędkości obrotowej (33 1/3, 45 lub 78 obr./min) i trójpozycyjny włącznik. Dziewięciocalowe ramię z lekkiego i sztywnego duraluminium ma kardanowe zawieszenie oraz prostą belkę, zakończoną skośną główką. Wkładka to dobrze znana Sumiko Blue Point No. 2 (MC), z ostrzem igły o szlifie eliptycznym i aluminiowym wspornikiem. Napięcie wyjściowe wynosi 2,5 mV. McIntosh MT5 wykazuje się umiejętnością grania płynnego i rzetelnego. Nie pomija szczegółów, nie odrywając równocześnie słuchacza od klimatu nagrań. Pod tym względem może się nawet wydać trochę niedzisiejszy. Brzmienie jest przyjemnie zaokrąglone i minimalnie dociążone. Wnosi pożądany efekt analogowości, wspierający słabsze nagrania i ani trochę nie psujący efektownych realizacji. Kontakt z McIntoshem MT5 przywołuje czasy, kiedy muzyki słuchało się wyłącznie dla przyjemności, w czasie domowego odpoczynku i na prywatkach, do tańca. Amerykański gramofon ma zapewniać dobrą zabawę, pobudzać i dać się wyszaleć.
Hi-Fi i Muzyka 01/2019
Przeczytaj także