
21.03.2025
min czytania
Udostępnij
SV-237MKII to trzecia wersja wzmacniacza, który przez lata stał się wizytówką Vincenta. A w zasadzie… piąta, bo pierwszy był SV-236 – najlepiej sprzedający się model w historii firmy Uwe Bartela.
SV-237 to SV-236 rozszerzony o przetwornik c/a. W SV-237MK tę sekcję poprawiono, dostosowując do formatów wysokiej rozdzielczości. W SV-237MKII zmiany ograniczyły się do kosmetyki. W sensie dosłownym, ponieważ dotyczą wzornictwa. O modyfikacjach układu elektronicznego producent się nie zająknął. Zapewne nie bez przyczyny, ponieważ kiedy przyjrzymy się uważniej, to MKII wygląda jak wierna kopia poprzednika. Może to dobrze, bo poprawianie na siłę dobrej konstrukcji mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku.
Brzmienie Vincenta ma wyraźnie zaznaczony własny charakter. Lampy nie znalazły się w przedwzmacniaczu przypadkiem, a tranzystorowa końcówka ma jedynie dostarczyć moc, zwiększającą uniwersalność urządzenia.
Wzmacniacz jest piękny, a podświetlone okienko przyciąga uwagę i pobudza wyobraźnię. Solidna budowa ma sprawić, że tym widokiem i dźwiękiem będziemy się mogli cieszyć przez lata.
Hi-Fi i Muzyka 01/2025
Przeczytaj także