
10.05.2021
min czytania
Udostępnij
Test: 4-5/2020
Cena: 119900 zł
Według producenta, wszystkie grają w podobnej estetyce, a o wyborze powinna decydować przede wszystkim wielkość pokoju odsłuchowego. Im droższy głośnik, w tym większym powinien stanąć. Im wyżej w hierarchii, tym coraz niższy bas – przeważnie dodatkowe 3 Hz w dole pasma. Wyprodukowanie wszystkich Rocportów wiąże się z podobnymi wyzwaniami, a jakość wykonania i komponentów ma pozostać tak samo wysoka. Jest nie do pomyślenia, żeby nabywca podstawowego modelu dostał jakieś rozwiązanie techniczne tylko dlatego, że „miało być taniej”. Różnice w cenach wynikają z ilości użytych materiałów (ponoć kompozyt jest drogi jak diabli), przetworników oraz trudności przy obróbce i montażu, powodowanych przez rosnącą masę i gabaryty obudów. To dobra wiadomość, ponieważ dopłata do kolejnej pozycji w cenniku to około 60 kzł; jeszcze oczko wyżej i robi się już ponad 160 kzł. Posiadacze pomieszczeń rzędu 20-40 m2 stoją więc przed okazją życia, bo niewykluczone, że uda im się zaoszczędzić na resztę systemu. Same kolumny to dzieło sztuki. Obudowy nie są składane z elementów – to jedna bryła z warstwowego kompozytu. Amerykanie stosują własne przetworniki nisko- i średniotonowe z lekkimi membranami z włókna węglowego, impregnowanego utwardzającą mieszanką żywic epoksydowych. Brzmienie aż buzuje energią, dzięki czemu muzykę odczuwamy nie tylko słuchem, ale całym ciałem. Kolumny okazują się bardzo szybkie. Membrany poruszają się w mgnieniu oka. Atak jest natychmiastowy, podobnie wygasanie dźwięku. Najlepsze jednak, że nie trzeba grać głośno, aby doświadczyć tych atrakcji – są dostępne od początku skali. Rockporty są w stanie zmienić nasze przyzwyczajenia. Jeżeli lubiliśmy słuchać głośno, może się okazać, że polubimy ciszej. Bo po co się męczyć, skoro przy niższych poziomach dostajemy to samo?
Hi-Fi i Muzyka 01/2021
Przeczytaj także