
21.05.2019
min czytania
Udostępnij
test: 11/2018
cena: 49500 zł
Najnowsza szczytowa integra McIntosha dysponuje mocą 300 W na kanał. Dzięki zastosowaniu autoformerów, czyli transformatorów wyjściowych, pozostaje ona taka sama przy 2, 4 i 8 omach. Zarówno kolumny, jak i wzmacniacz są chronione przez liczne układy zabezpieczające. Między innymi właśnie dzięki nim wzmacniacze Maka są uznawane za wzór bezawaryjności i długowieczności. To pożądane cechy, zwłaszcza w kontekście ceny oraz faktu, że spora grupa słuchaczy traktuje zakup MA9000 jako inwestycję na resztę życia. Istotne jest również wzornictwo, które przy założeniu bardzo długiej eksploatacji przez jednego użytkownika nie może się znudzić. Praktyka wskazuje, że nie nudzi się ani trochę, bo miłośników (a nawet fankluby) błękitnych wskaźników znajdziemy na całym świecie. Firmie udało się stworzyć coś niebywałego – wzornictwo bardziej rozpoznawalne niż logo. Wystarczy rzut oka na pożółkłe zdjęcia w audiofilskich magazynach z lat 50., 70. czy 90. XX wieku, by dostrzec, że cały czas to ten sam producent. Nutka nostalgii nie zmienia faktu, że MA9000 to na wskroś nowoczesna konstrukcja. Wyposażono ją w zaawansowany DAC, wyraźnie lepszy niż w poprzednim modelu MA8000. Wyjście słuchawkowe, zasilane z własnego układu, ma dorównywać klasą zewnętrznym preampom. McIntosh MA9000 łączy w brzmieniu zalety mocnego tranzystora z odrobiną ciepła, zwyczajowo przypisywanego lampom. Jest to dźwięk znakomity pod każdym względem. Z tego powodu, a także ze względu na swą uniwersalność i niezawodność pracuje w naszej redakcji.
Hi-Fi i Muzyka 01/2019
Przeczytaj także