
07.04.2024
min czytania
Udostępnij
Test: 10/2023
Cena: 55470 zł
Przetwornik cyfrowo-analogowy Bricasti M1 SE to dzieło amerykańskiej firmy z Shirley w stanie Massachusetts. Siedziba wytwórni jest klimatyczna, bo zlokalizowana w starym młynie. Wewnątrz jednak nie ma już kamieni ani worków z mąką. Zastąpił je nowoczesny park maszynowy, pozwalający budować atrakcyjny brzmieniowo sprzęt hi-end. Bricasti M1 SE to ulepszona wersja modelu M1. Dodano masywne stopy antywibracyjne Stillpoints oraz poprawiono filtrowanie i stabilność zasilania ścieżki sygnałowej. Przyciski i pokrętło w kolorze aluminiowym, czerwony wyświetlacz i czarna obudowa przywodzą na myśl czasy niesłusznie minione. Ta ostatnia, elegancka i stonowana z zewnątrz, wewnątrz okazuje się rozplanowana w sposób, który odpowiada modułowej architekturze urządzenia. Składają się na nią układy wejść cyfrowych, moduł sieciowy oraz dwa monofoniczne tory sygnałowe z przetwornikami Analog Devices AD1955 i zegarami DDS, zmontowane na płytkach ceramicznych. Trzy zasilacze liniowe (jeden dla układów wejściowych i po jednym dla każdego kanału) zapewniają elektronice komfortowe warunki pracy. Zestaw wejść obejmuje: LAN (Bricasti M1 SE jest Roon Ready, jednak nie korzysta z Wi-Fi), USB-B, Toslink, AES oraz dwa koaksjalne – RCA i BNC. Wyjścia analogowe to XLR i RCA. Filtrów cyfrowych do wyboru jest aż 15; można też ustawić precyzję zegara. Regulacja głośności odbywa się w domenie cyfrowej. Przetwornik gra dźwiękiem pełnym, płynnym i pięknym, skoncentrowanym nie na słuchaczu, lecz na muzyce. To wrażenie pierwsze i trwałe, atrakcyjne w każdym repertuarze. Dźwięk wypełnia rozbudowaną scenę, a źródła pozorne są nieco powiększane. Słychać swoistą dostojność i potęgę. Bricasti M1 SE prezentuje brzmienie masywne i dynamiczne, ale nie ciężkie. Zachowuje rozdzielczość i czytelność szczegółów, dekorującą wielowymiarową strukturę nagrań. Muzyka jest dzięki temu żywa i mieni się fakturami, pozostając po optymistycznej stronie high-endowej mocy.
Hi-Fi i Muzyka 01/2024
Przeczytaj także