
02.03.2023
min czytania
Udostępnij
Test: 12/2022
Cena: 9730 zł
Wzmacniacze Vincenta kojarzą się z podświetlonym okienkiem na przedniej ściance. Z tej tradycji wyłamuje się najnowszy SV-228. Ale w jakim stylu! Choć nadal mamy do czynienia z konstrukcją hybrydową, to zamiast rozżarzonej lampy front zdobią stylowe wskaźniki wychyłowe. W stylizowanej na retro obudowie umieszczono jak najbardziej współczesne rozwiązania techniczne: 32-bitowy DAC, łączność Bluetooth oraz 100-watowe końcówki mocy, pracujące w klasie AB. W preampie nie zabrakło też obowiązkowych u Vincenta lamp, a całość zaopatruje w energię klasyczny zasilacz, bazujący na potężnym transformatorze toroidalnym. Brzmieniu SV-228 nie brakuje energii, witalności ani prawdziwej chęci do grania. Przekonująca scena stereo dobrze odwzorowuje akustykę dużych sal koncertowych czy zadymionych nocnych klubów. Dzięki detaliczności Vincent bez trudu wydobywa z tła drobne odgłosy. Nie byłby też sobą, gdyby nie próbował zaczarować słuchacza lampowymi barwami instrumentów akustycznych. Po zmianie repertuaru na „zasilany elektrycznie” do głosu dochodzi dynamika. Ostry rock w wykonaniu SV-228 brzmi porywająco, podobnie jak klimatyczny blues i muzyka elektroniczna. Co ciekawe, powrót do klasyki nie oznacza schłodzenia emocji, a to udaje się nielicznym. Vincent SV-228 z powodzeniem łączy zalety konstrukcji lampowych i mocnych tranzystorów. No i te hipnotyzujące „wycieraczki” na froncie…
Hi-Fi i Muzyka 01/2023
Przeczytaj także