
24.10.2014
min czytania
Udostępnij
test: 6/201
cena: 19950 zł
Tak jak w całej linii Evo, w czwórce nie ma transformatorów separujących, które zajmowały najwięcej miejsca. Są za to przednie podzespoły, gniazda G-040 opracowane przez Gigawatta, zaawansowane filtry wykonane z przewymiarowanych komponentów i dwustronne płytki drukowane z grubymi ścieżkami obficie pokrywanymi warstwą srebra. PC-4 Evo jest jedynym kondycjonerem Gigawatta wyposażonym w wejście zasilania Powercon. Gniazdo ma srebrne styki i może przenosić stałe obciążenie 32 amperów. Konstrukcja wewnętrzna znosi 25 A w trybie ciągłym i 70 A w impulsie. Szaleństwo! A może jednak nie? Topowy Gigawatt jest bowiem wolny od ograniczeń zwykle nękających kondycjonery. Nie tłumi dynamiki; wręcz ją poprawia, głównie w mikroskali. Nie pogarsza konturów basu – oczyszcza je i wyostrza. Barwa z nim jest czystsza i gładsza niż bez niego, a dźwięk znacząco zyskuje na energii. Dostajemy większą klarowność. Brzmienie staje się żywsze, a przestrzeń bardziej wyrazista. Słychać więcej i lepiej. Gigawatt jest drogi, ale jakość musi kosztować. A tutaj jakość brzmienia i wykonania są naprawdę wysokie. Jeżeli szukacie topowego kondycjonera do high-endowego systemu, posłuchajcie koniecznie PC-4 Evo.
Hi-Fi i Muzyka 01/2014
Przeczytaj także