
23.10.2015
min czytania
Udostępnij
test: 12/2014
cena: 8200 zł
Krótko mówiąc: kondycjoner. Dodajmy, że najprostszy w katalogu Gigawatta. Najprostszy, a więc najtańszy i niejako skazany na to, by być chłopcem do bicia. Ale czy na pewno? Ustalanie firmowej hierarchii tym razem nie do końca się udało, bo PC-1 EVO, nawet w bezpośrednim porównaniu z flagowym PC-4 EVO, nie ma się czego wstydzić. Owszem, zamiast dwunastu oferuje zaledwie cztery gniazdka, a gdy spróbować wyliczyć zastosowane w nim rozwiązania – większość pól pozostanie pusta. Mimo to „jedynka” wnosi do dźwięku dobrą energię, otwartość i żywiołowość. Nie jest tak wyrafinowana i gładka w wysokich rejestrach ani nasycona w średnicy jak model referencyjny, za to pomaga wzmacniaczowi w pełni panować nad basem i wnosi do brzmienia pożądany element pikanterii. Potrafi tchnąć w system życie i prawidłowo ułożyć dźwięki w dziedzinie czasu. Jest rytmiczna i żywiołowa, czym uatrakcyjnia przekaz. Jako akcesorium zasilające wzmacniacz lampowy czy nasycony, miękki tranzystor może się okazać niezastąpiona. Nie wiadomo do końca, czy o to chodziło konstruktorowi, ale stworzył silną konkurencję dla wysokich modeli z własnego katalogu. Przypadek? Oby takich więcej.
Hi-Fi i Muzyka 01/2015
Przeczytaj także