Smoła. Łza. Batuta.

20.05.2023

min czytania

Udostępnij

1. Koedukacja składów orkiestrowych była dawniej nie do pomyślenia; uważano, że obecność kobiet mogłaby wywołać chaos emocjonalny w zespole, a co za tym idzie – obniżyć poziom artystyczny. Zawód dyrygenta był całkowicie zmaskulinizowany z dwóch powodów: kobiece kształty miały rzekomo dekoncentrować instrumentalistów, śledzących pilnie każdy ruch ciała kierowniczego; po drugie – społeczne obyczaje i przesądy nie dopuszczały kobiet na stanowiska „dowódcze”, a dyrygent z definicji jest dowódcą, autorytetem, władcą na swoim terytorium.

 

Choć nadal niezbyt częsty, widok kobiety na podium dyrygenckim dziś nie dziwi. Pod koniec XIX wieku szlak przetarły pionierki tego zawodu – Cécile Chaminade i Ethel Smith. Za pierwszą polską dyrygentkę uchodzi Anda Kitschman (1895-1967), która ukończyła studia w Wiedniu; była też kompozytorką, śpiewaczką, aktorką i dyrektorką teatrów muzycznych. Najgłośniejsze obecnie nazwiska światowej żeńskiej dyrygentury to: Marin Alsop, JoAnn Falletta, Simne Young, Xian Zhang czy Mirga Gražinytė-Tyla. Coraz częściej na estradach i scenach muzycznych spotkać można Polki. To Ewa Strusińska, Monika Wolińska, Marzena Diakun, Marta Gardolińska i Ewa Sułkowska-Migoń.

064 067 32023 2023 001

2. Amerykański reżyser Todd Field w swoich pierwszych dwóch filmach pokazał relacje międzyludzkie, które wydają się oparte na głębokim uczuciu, wzajemnej fascynacji, zaufaniu, szacunku, współdziałaniu, a w rzeczywistości są niesymetryczne – podszyte niepokojem i skrywanymi pretensjami, zaborczością, mniej lub bardziej świadomą chęcią dominacji, straceńczym optymizmem i infantylizmem. Tląca się asymetria wybucha i prowadzi do kresu (śmierci postaci, rozkładu emocjonalnego) związków przedstawionych w „Za drzwiami sypialni” (2001) i „Dużych dzieciach” (2006). W czasie pandemii Todd Field, również ceniony aktor (pamiętny pianista z „Oczu szeroko zamkniętych” Kubricka), znalazł czas na napisanie scenariusza nowego filmu. Producent dał mu całkowitą swobodę w wyborze tematu. Field pomyślał o pociągnięciu wątku asymetrii relacji. Tym razem zamierzał skupić się na czynniku władzy – władzy w świecie artystycznym, w świecie muzyki poważnej. A czyż można znaleźć lepszą egzemplifikację problemu niż relacja dyrygent-orkiestra, dyrygent-adepci dyrygentury, dyrygent i jego bliscy? Stosunek władzy i podległości łączy też dyrygenta-szefa orkiestry z administracją instytucji, w ramach której działa orkiestra, ale kto tutaj stoi po stronie władzy? Field utrudnił sobie zadanie, dodając kolejny czynnik: dyrygentem w jego filmie miała być kobieta – co wprowadzało zagadnienie emancypacji i funkcjonowania kobiety w zawodzie wciąż uchodzącym za domenę mężczyzn. Na tym nie koniec komplikacji. Field wprowadził następny aspekt: homoseksualną orientację bohaterki i pytanie: jeśli heteroseksualna większość ma potencjalną przewagę nad homoseksualną jednostką, to czy w relacjach z kobietami główna bohaterka stoi na pozycji siły czy podporządkowania? W czasie dwunastu tygodni pracy nad scenariuszem Fieldowi towarzyszył utwór, który urzekł go jeszcze w czasach studenckich, mianowicie II kwartet smyczkowy Henryka Mikołaja Góreckiego w wykonaniu Kronos Quartet. Jednego z fragmentów słuchał wręcz obsesyjnie. Hildur Guðnadóttir (laureatka Oscara za muzykę do filmu „Joker”), zaproszona przez Fielda do stworzenia oprawy jego nowego filmu, odczytała wskazania metronomu: 120 uderzeń na minutę. Uznała, że reżyser znalazł tempo życia, charakteryzujące główną bohaterkę. Pozostawało przypisać odpowiedni „wewnętrzny puls” pozostałym postaciom i tym samym stworzyć ramę rytmu filmu. Ale kompozycje Guðnadóttir miały stanowić tło dla innej muzyki, napędu dramaturgicznego akcji i, w istocie, jednego z protagonistów: V symfonii Gustava Mahlera. Do wykonania i nagrania tego dzieła przygotowuje się orkiestra prowadzona przez tytułową bohaterkę, Lydię Tár. V symfonia – jeden z emblematów muzyki klasycznej, Mahler – ulubiony kompozytor Leonarda Bernsteina, idola Lydii (niegdysiejszy asystent Bernsteina, John Mauceri, był konsultantem Fielda). I jeszcze jeden znaczący szczegół – miejsce akcji: Berlin, jeden z najważniejszych punktów na artystycznej mapie świata. Tár jest szefem słynnej berlińskiej orkiestry – to aluzja do Berliner Philharmoniker. Field tak znakomicie wymyślił, a następnie zbudował świat przedstawiony z istniejących lub perfekcyjnie naśladujących istniejące elementów, że trudno się oprzeć wrażeniu oglądania paradokumentalnej biografii prawdziwej osoby. Iluzję potęguje fakt, iż w otwierającej film scenie – spotkaniu Lydii z publicznością – rozmowę prowadzi Adam Gopnik z tygodnika „The New Yorker”, dziennikarz regularnie występujący jako gospodarz takich imprez.

064 067 32023 2023 001

3. Gopnik podaje mnóstwo informacji biograficznych o Tár, lecz są to dane oficjalne, przefiltrowane przez samą dyrygentkę. Obraz dopełniają fakty wypływające wraz z rozwojem akcji oraz wnioski, które można wyciągnąć na podstawie bacznej obserwacji ekranowej rzeczywistości. I choć na końcu wiemy o Lydii o niebo więcej niż na początku, to chyba nie znamy i nie rozumiemy jej o wiele lepiej. Suma wiedzy przedstawia się następująco: 49-letnia kobieta pochodzi z Nowego Jorku. Wychowała się na Staten Island, w niezamożnej rodzinie bez artystycznych tradycji; jej brat żyje z pracy własnych rąk, a dorosła Lydia unika kontaktu z nim i z matką. Zainteresowanie muzyką i zapewne marzenie o karierze dyrygenckiej zrodziło się w niej pod wpływem telewizyjnych programów edukacyjnych Leonarda Bernsteina – kilkadziesiąt kaset z audycjami przechowuje w dawnym dziewczęcym pokoju. Absolwentka studiów pianistycznych (Curtis Instutute, Harvard), doktorat z muzykologii poświęciła muzyce rdzennych plemion znad Ukajali (pięcioletnie badania w Peru). Potem zajęła się dyrygenturą i zapewne wtedy właśnie zmieniła imię i nazwisko. Linda Tarr stała się Lydią Tár. Jedno z najpopularniejszych amerykańskich imion żeńskich zamieniła na takie, które właśnie stawało się modne. „Tarr” to po angielsku „smoła” – nazwisko niezbyt atrakcyjne dla artystki. „Tár”, z nieangielskim akcentem nad „a” jawi się tajemniczo i zachęca do pytań o rodowód. „Tár” to po islandzku „łza” – piękna romantyzacja własnej osoby. I z duchem czasu; wszak islandzka muzyka współczesna, zwłaszcza pisana przez kobiety, cieszy się wzięciem. O Hildur Guðnadóttir była już mowa, a w filmie Todda Fielda niebagatelną rolę odgrywa również w pewnej scenie utwór Anny Thorvaldsdottir „Ró”. Kariera Lydii Tár okazała się pasmem sukcesów. Współpraca z orkiestrami ekstraklasy amerykańskiej, praca pedagogiczna w Juilliard School of Music, nagrania i prestiżowe nagrody, ustanowienie stypendium dla kobiet dyrygentek, aż wreszcie posada szefa orkiestry w Berlinie – ostateczne rozbicie szklanego sufitu przez kobietę z batutą. Lada dzień w księgarniach ma się ukazać jej książka o sobie: „Tár o Tár”. Nagle los się odwraca. Samobójstwo byłej studentki, oskarżenia o mobbing, nieuchodzące artyście uwagi o zabarwieniu rasistowskim (cóż, że wyrwane z kontekstu), nieakceptowane decyzje kadrowe – na końcu tego ciągu klęsk jest zwolnienie z zajmowanych stanowisk. Nie może już zadyrygować V symfonią Mahlera, której interpretację przygotowywała z berlińską orkiestrą w czasie serii prób. Lydia wdziera się na estradę, atakuje dyrygenta, który ją zastąpił i ugruntowuje opinię persony non grata w zachodnim świecie muzycznym. Od biedy może liczyć na angaż w Azji Południowo-Wschodniej, i to nie ona będzie wybierać program koncertów.

064 067 32023 2023 001

4. Tár funkcjonuje w sposób optymalny dla spraw zawodowych. Nad terminarzem zadań i sprawami codziennymi czuwa asystentka, dyrygentka sprawnie przemieszcza się między Berlinem a Nowym Jorkiem; hotel, samolot, luksusowe auto to jej drugi dom. Dba o kondycję – biega, boksuje, odżywia się zdrowo w eleganckich restauracjach. Twarda i konkretna w rozmowach „biznesowych”; jako dyrygent nie akcentuje kobiecości. Stroje do występów wzoruje na ubraniach galowych swoich słynnych kolegów, a szyje je renomowana berlińska firma krawiecka. Nie waha się użyć uprzywilejowanej pozycji w relacjach ze współpracownikami i studentami. W efekcie upokarza ich, chociaż może nie zdaje sobie sprawy, że przekracza granicę dopuszczalnego posługiwania się autorytetem. Zamiast motywować, deprecjonuje i zniechęca – tak traktuje studenta dyrygentury w Juilliard. Tak prawdopodobnie postąpiła wcześniej z niejaką Kristą, której samobójstwo uruchamia upadek Lydii z najwyższego konia. A może Tár chce uchronić młodych ludzi przed rozczarowaniem i niepowodzeniami? Talent muzyczny nie wystarczy. W profesji dyrygenta niezbędne są konkretne cechy osobowości: asertywność, konsekwencja, wytyczanie realnych celów, umiejętność przekonywania innych do swojej koncepcji artystycznej i sprawność w egzekwowaniu działań prowadzących do uzyskania założonego efektu. Może Krista, rozchwiana emocjonalnie i nadwrażliwa, zdaniem Lydii nie nadawała się na dyrygentkę? Może jako doświadczona dyrygentka przewiduje, że absurdalna postawa Maksa już na starcie pozbawia go wszelkich szans dyrygenckiego zaistnienia (ciemnoskóry, eksponujący swoją pangenderową tożsamość chłopak odmawia wykonywania muzyki Bacha z powodu mizoginii kompozytora-cisgenderowego białego samca, sic!)?

064 067 32023 2023 001

5. Bilans życia osobistego Lydii to skomplikowana sprawa. Od kilku lat jest w związku z Sharon, koncertmistrzynią swojej orkiestry. W pięknym berlińskim apartamencie razem wychowują adoptowaną córkę, siedmioletnią Syryjkę. W parze rodziców Tár przedstawia się innym jako ojciec, zaś mała Petra zwraca się do niej po imieniu i zachowuje dystans, czując respekt, a może nawet bojaźń przed wielką i groźną osobą, która groźbami właśnie wobec koleżanki córki rozwiązuje konflikt między dziewczynkami. Stabilizacja rodzinna dla Tár nie ma wartości absolutnej. Nie zaspokaja jej potrzeb emocjonalnych i nie wystarcza jako pozytywne podglebie twórczości. Amerykańska dyrygentka potrzebuje muzy, obiektu urzekającego ją nie tylko jako kobieta, lecz także jako artystka. Urok muzy szybko przemija i trzeba szukać następnej. Kiedyś muzą była Francesca, z pozycji muzy i obiecującej dyrygentki spadła do roli asystentki-popychadła; porzuci swą pryncypałkę, złośliwie anagramując tytuł jej książki: „Rat on Rat”, czyli „Szczur o szczurze”. Jako muza nie sprawdziła się Krista – jej samobójstwo miało zetrzeć Lydię z powierzchni ziemi i prawie się to udało. W trakcie przesłuchań dla nowych członków orkiestry Tár ulega fascynacji rosyjską wiolonczelistką Olgą. Powierza jej partię solową w Koncercie Elgara. Poświęca czas na próby indywidualne. Ryzykuje własne bezpieczeństwo w poszukiwaniu miejsca zamieszkania dziewczyny. Wraz z katastrofą zawodową Lydii rozpada się jej rodzina. Pozostaje jedynie… muzyka. Żeby przetrwać z pomocą muzyki, musi zaakceptować nowe warunki pracy, a w zasadzie – nową estetykę; teraz to nie Tár wybiera repertuar. Zawsze uważała, że najważniejszy w muzyce jest czas. Nawiązując do funkcji gestów prawej, taktującej dłoni dyrygenta, używała zgrabnego bonmotu: „Nie można zacząć beze mnie. Ja uruchamiam zegar”. I oto skompromitowana, wyklęta maestra ma poprowadzić na Filipinach koncert muzyki z gry komputerowej „Monster Hunter” przed publicznością ubraną w kostiumy postaci z gry. Tár wkłada na uszy słuchawki, podnosi batutę i czeka na… uruchomienie zegara. W dyktowanym przez słuchawki rytmie będzie przekazywała wskazówki orkiestrze, synchronizując gesty z obrazem wyświetlanym na ekranie za jej plecami. Runął ostatni bastion władzy Tár – władzy nad czasem, tempem, rytmem. Pozostały jej jednak wciąż elementy muzyki, które może kształtować: barwa i artykulacja dźwięku, frazowanie, dynamika. Czy ten przyczółek autonomii wystarczy do przetrwania? Czy da nadzieję na przeczekanie i perspektywę wydostania się z dyrygenckiego czyśćca? Film na to nie odpowiada.

064 067 32023 2023 001

6. W racjonalnym, sterylnym, uporządkowanym świecie Lydii istnieją mikroszczeliny niepewności i wątpliwości. Zjawa-Krista przemyka gdzieś w kadrze. Słychać ukryty metronom – przez kogo uruchomiony? Z szafki znika partytura. Te momentalne emanacje niewyjaśnionego nie są w stanie zatrzeć wrażenia paradokumentalnej rekonstrukcji paru tygodni życia wielkiej dyrygentki. Marin Alsop dopatrzyła się tak silnej zbieżności z własną biografią, że zareagowała oburzeniem. Pisarka Zadie Smith uznała film za socjologizującą refleksję o starciu pokolenia X z młodszymi generacjami (millenialsi, Z), a ostatnią scenę uznała za skazanie Tár na mękę kontaktu z kiczem (to raczej chybiona i niesprawiedliwa ocena kultury cosplay i koncertów muzyki z gier) . W dialogach słychać pojęcia-plakietki, charakteryzujące ludzi przez sferę płci i seksu – np. BIPOC, U-Haul Lesbian; tu bardzo przydaje się Wikipedia. Lydii nie było dane zwieńczyć cyklu prób V symfonii Mahlera koncertowym finałem. A szkoda. Cate Blanchett miała całkiem ciekawe pomysły interpretacyjne.

064 067 32023 2023 001

Tár (USA, 2022) Reżyseria: Todd Field

W rolach głównych: Cate Blanchett, Noémie Merlant, Nina Hoss

 

Hanna Milewska

Hi-Fi i Muzyka 03/2023

Przeczytaj także

22.03.2025

Muzyka

Wydarzenia

Rozdanie Grammy już wkrótce

Same nowości – jesień/zima 2024, część 3

12.03.2025

Muzyka

Fonografia

Same nowości – jesień/zima 2024, część 3

Peter Frampton – wśród najlepszych

27.02.2025

Muzyka

Wydarzenia

Peter Frampton – wśród najlepszych

Kasia Nova Kochać Wydanie własne/e-muzyka 2024

20.02.2025

Muzyka

Winyl

Kasia Nova – Kochać

Charles Mingus – jazz z dynastii Ming

20.02.2025

Muzyka

Sylwetki / monografie

Charles Mingus – jazz z dynastii Ming

Marcin Wargocki Droga

10.02.2025

Muzyka

Winyl

Marcin Wargocki – Droga

Nowości płytowe – jesień 2024, cz. 2

10.02.2025

Muzyka

Fonografia

Nowości płytowe – jesień 2024, cz. 2

The Cure wracają do studia

01.02.2025

Muzyka

Wydarzenia

The Cure wracają do studia