14.02.2020
min czytania
Udostępnij
Ojciec skarcił mnie wtedy wzrokiem i powiedział: „Synu, repertuar Karela Gotta jest bardzo różny i często zbyt estradowy, ale z tak pięknym głosem mógłby on spokojnie śpiewać w Deep Purple”. To odmieniło moje podejście. Posłuchałem tych piosenek uważniej i uznałem, że tata miał rację. Sam Karel Gott prawdopodobnie również myślał o sobie jako o relikcie przeszłości; chciał nawet zakończyć karierę. Uważał, że w nowej rzeczywistości nie będzie zapotrzebowania na jego talent. Bardzo się pomylił. Publiczność ubłagała go, by śpiewał dalej i wciąż czarował swoją osobowością. A był facetem, którym każdy z nas chciałby być. Przystojnym, eleganckim, szarmanckim i niezwykle sympatycznym. Do tego dysponował głosem tak pięknym, że Polacy uwielbiali go słuchać, nawet bez zwyczajowych podśmiewanek z języka czeskiego. On zaś uwielbiał Polskę. Czuł się u nas znakomicie, nie tylko w 1964 roku, kiedy śpiewał w naszym języku piosenkę o Kocie Teofilu. Często przyjeżdżał nakoncerty. Najczęściej do Sopotu, bo przecież dla nas był międzynarodową gwiazdą. Uwielbiali go również Niemcy, traktując trochę jak swojego człowieka, związanego z kulturą czeską. Słynną piosenkę o pszczółce Mai, którą u nas wykonywał Zbigniew Wodecki, w Niemczech śpiewał właśnie Karel Gott. I to nie tylko we wschodniej części tego kraju. A przypomnijmy, że w tamtych czasach do tej zachodniej trudno się było dostać jakiemukolwiek artyście z bloku wschodniego. Karel nie miał z tym problemu. W 1968 roku wystąpił nawet na Eurowizji, reprezentując… Austrię. Dobrze znał niemiecki, angielski, rosyjski, francuski i włoski. Ze świetnym słuchem muzycznym i znakomitą pamięcią, śpiewał w tych wszystkich językach, porywając publiczność wielu krajów. Ale Karel Gott to nie tylko Eurowizja, Kot Teofil i Pszczółka Maja. To blisko 60 lat spektakularnej kariery, w trakcie której nagrał około stu albumów. To łącznie ponad 100 mln sprzedanych płyt. Nie liczby są jednak najważniejsze, a serce. A ten wspaniały głos pozostanie w sercach wielu z nas. Zmarł 1 października 2019 roku.
Michał Dziadosz
Hi-Fi i Muzyka 11/2019
Przeczytaj także