
30.11.2020
min czytania
Udostępnij
Zespół powstawał wiosną i latem 1962 roku, a zadebiutował 12 lipca w londyńskim klubie Marquee. Rok później, 23 czerwca 1963, ukazał się jego pierwszy singiel – z kompozycją „Come On” Chucka Berry’ego. Później muzycy zawierzyli talentowi autorskiego tandemu Lennon-McCartney i wzięli na warsztat ich piosenkę „I Wanna Be Your Man”. Na stronie B umieścili zaś swój pierwszy własny utwór „Stoned”, głównie instrumentalny, choć słychać w nim również intrygujący głos Jaggera. Tak jak kilkanaście kolejnych piosenek, m.in. „Little By Little” i „Play With Fire”, ta kompozycja została podpisana pseudonimem „Nanker Phelge”. Ukrywali się pod nim wszyscy ówcześni członkowie grupy: Mick Jagger (wokal, harmonijka ustana, gitara), Keith Richards (gitary, wokal), Brian Jones (różne instrumenty, wokal), Dick Taylor (zastąpiony przez basistę Billa Wymana), a także pianista Ian Stewart. W 1963 roku do Stonesów dołączył na stałe perkusista Charlie Watts.
Przed amerykańską publicznością – podobnie zresztą jak The Beatles – zespół wystąpił po raz pierwszy w 1964 roku w telewizyjnym programie rozrywkowym. O ile jednak Beatlesi zagrali na żywo u Eda Sullivana, o tyle w przypadku Stonesów widzowie obejrzeli jedynie fragment ich koncertu z sierpnia z londyńskiego klubu Palladium. Relację z tego występu przedstawiono w show „The Red Skelton Hour”, prowadzonym przez komika Reda Skeltona. Dopiero 25 października 1964 The Rolling Stones wystąpili na żywo u Sullivana, który – zachęcony świetną oglądalnością pierwszego spotkania z Beatlesami (73 mln widzów) – zaczął promować inne młode zespoły z Anglii.
W 2020 roku od debiutu grupy minęło 58 lat. Przez ten czas Stonesi nagrali 23 albumy studyjne, które rozeszły się w nakładzie blisko 250 mln egz. Dali też mnóstwo koncertów, które obejrzały miliony fanów na całym świecie. Ich trasę „A Bigger Bang” z lat 2005-2007 „Forbes” umieścił na trzecim miejscu listy najbardziej dochodowych tego typu przedsięwzięć w historii. Łączne przychody brutto zamknęły się w kwocie 558 mln dolarów, a średni wpływ z każdego występu wyniósł 3,8 mln USD. W 1989 roku Stonesów przyjęto do Rockandrollowej Izby Sławy. Zespół ma na koncie liczne nagrody, w tym trzy Grammy. Dodatkowe wyróżnienieamerykańskiej Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji grupa otrzymała w 1986 roku za całokształt twórczości.
Głosem Stonesów od początku był Mick Jagger – dosłownie i w przenośni. Brylował w mediach i dbał o kwestie organizacyjne. Keith Richards stanowił ich muzyczną duszę. Jego riffy uczyniły piosenki takie, jak „Satisfaction”, „Honky Tonk Women” czy „Brown Sugar” światowymi przebojami. Solówka Richardsa w „Sympathy For the Devil” to majstersztyk, wysoko notowany w zestawieniach najlepszych gitarowych partii wszech czasów. Wymyślone w latach 70. XX wieku określenie „seks, prochy i rock and roll” (pochodzące z piosenki Iana Dury’ego) symbolizuje dekadencką stronę rocka. Richards doświadczył chyba wszelkiego zła związanego z tą muzyką, ale nie ucierpiał. Mimo swoich 76 lat wciąż świetnie się trzyma. Odstawił narkotyki, choć nadal dużo pali i nie stroni od alkoholu.
„Czas na nikogo nie czeka” śpiewał Jagger w hicie „Time Waits For No One”. Piosenka ukazała się w 1974 roku na krążku „It’s Only Rock 'n Roll” i, niestety, okazała się prorocza. Przez dekady w zespole nie działo się nic złego, ale kiedy problemy nadeszły, to od razu poważne i uderzyły w najpopularniejszego członka grupy. W 2019 roku Mick Jagger przeszedł poważną operację serca, polegającą na wymianie zastawki aortalnej. Spowodowało to konieczność przełożenia dalszej części trasy „Bez filtra”, która w lipcu 2018 roku miała przystanek w Warszawie na Narodowym. Zespół miał zagrać w 17 miastach Ameryki Północnej, rozpoczynając 20 kwietnia 2019 w Miami, a kończąc 29 czerwca w kanadyjskiej miejscowości Oro-Medonte. Plany te legły jednak w gruzach. „Przepraszam naszych fanów w USA i Kanadzie – napisał wtedy wokalista. – Będę się starał jak najszybciej wrócić na scenę.”
Ciekawe, że kryzys dopadł właśnie Jaggera, który słynął z końskiego zdrowia i niespożytej energii. Korzystał z usług osobistego trenera. Niemal codziennie pływał i jeździł na rowerze. Gimnastykował się i przebiegał prawie 12 kilometrów, a więc w przybliżeniu tyle, ile pokonuje na scenie w czasie jednego koncertu. Trenował jogę i brał lekcje tańca, żeby lepiej trzymać równowagę. Jego dieta to pełnoziarniste pieczywo, ziemniaki, ryż, fasola, drób, ryby oraz warzywno-owocowe przeciery i soki. Kiedy Stonesi koncertowali, jadał posiłki cztery godziny przed wejściem na scenę, żeby nie mieć pełnego żołądka, a równocześnie dysponować wystarczającą energią na pond dwie godziny szaleństwa. Dlatego informacja o jego problemach zdrowotnych bardzo wszystkich zdziwiła. Lekarze odkryli je w czasie marcowych badań, poprzedzających trasę. Sytuację Jaggera świetnie rozumiał Wood, któremu przed dwoma laty usunięto operacyjnie nowotwór płuca. Mówiono, że nie chciał się poddać chemioterapii, żeby nie stracić włosów. Fryzura Wooda – niemal taka sama od pół wieku – to jego znak rozpoznawczy.
Świetnie natomiast trzyma się 79-letni Charlie Watts, najstarszy z czterech Stonesów. Ma najskromniejszy zestaw perkusyjny w rockowej elicie, ale gra na nim po mistrzowsku. Mimo że rock jest jego chlebem powszednim, to dla przyjemności nagrywa i okazjonalnie koncertuje z jazzmanami. Nie interesuje go, jak Jagger i Richards finalizują pracę nad albumami. Nie wie też, kiedy ukaże się kolejny. Ma cztery zabytkowe auta, choć nimi nie jeździ. „Siadam tylko za kierownicą i robię brum, brum… – mówi. – Lubię kształty starych samochodów.” Pozostałym członkom zespołu trudno się z nim skomunikować, bo Watts nie używa telefonu komórkowego. Nie cierpi wywiadów, ale kiedy już się wypowiada, to zwykle podkreśla, że nie chciałby skończyć z muzyką. „Byłoby mi smutno – twierdzi. – Za każdym razem, kiedy gramy ostatni koncert trasy, myślę, że to już finał. Później mijają trzy tygodnie i żona mówi, żebym wracał do pracy, bo ją denerwuję.”
Zdrowotne perypetie Jaggera zakończyły się pomyślnie. Dowodem jest jego szybki powrót do muzycznej aktywności. Latem 2019 roku, zaledwie dwa miesiące po operacji, niestrudzony rockman dał z grupą 17 koncertów, z których przychody wyniosły 177,8 mln dolarów. Na 2020 również zaplanowano występy, ale z powodu Covidu kolejną odsłonę trasy „No Filter” trzeba było odłożyć.
Pomimo trudnej sytuacji rockandrollowy pradziadek (Jagger ma już dwie prawnuczki) i jego koledzy nie przestali muzykować. Połączyli się internetowo w telewizyjnym programie „One World: Together At Home” i ze swoich domów zaśpiewali przebój „You Can’t Always Get What You Want”. Piosenka pochodzi z albumu „Let It Bleed”, którego 50. rocznicę wydania obchodziliśmy 5 grudnia 2019. Z tej okazji ukazała się jubileuszowa edycja – w nowym miksie i odświeżona w masteringu. U szczytu epidemii muzycy zaskoczyli słuchaczy premierowym utworem „Living In A Ghost Town”. Jagger ułożył ją ponad rok temu; jak sam stwierdził, zajęło mu to jakieś 10 minut. Utwór opowiada o pełnym życia mieście, w którym nagle zrobiło się pusto. „Nagraliśmy ten kawałek rok temu w Los Angeles, kiedy kompletowaliśmy repertuar na płytę” – informuje Richards.
Widząc, co się dzieje obecnie, on i Jagger zmienili słowa, żeby pasowały do aktualnej sytuacji. „Życie było takie piękne, ale zostaliśmy zamknięci. Czuję się jak duch żyjący w mieście duchów” – to fragment pierwszej zwrotki. Potem jest o tym, co straciliśmy, a więc m.in. o dźwiękach instrumentów, odgłosach ulicznego gwaru, kościelnych kazaniach, ale też o sprawach niewesołych, czyli o płaczących wdowach i kradzieżach. „Mam mnóstwo wolnego czasu i patrzę w ekran telefonu” – śpiewa Jagger. Na koniec dodaje: „Nie cieszy mnie to. Jeśli chcę się zabawić, to tylko w pojedynkę”. Stonesi pracują obecnie nad kolejnym krążkiem z autorskimi kompozycjami, a nie robili tego od 15 lat. Tyle bowiem minęło od wydania longplaya „A Bigger Bang”, wypełnionego materiałem premierowym. Później ukazały się jeszcze oryginalne kompozycje „Doom And Gloom” i „One More Shot”, promujące składankę z przebojami pt. „GRRR!” (2012). Ostatnia – jak dotąd – płyta Stonesów „Blue & Lonesome” z 2016 roku zawiera piosenki innych autorów, przeważnie bluesmanów. Teraz możemy się znów spodziewać autorskiego longplaya, na którym prawdopodobnie znajdzie się też „Living In A Ghost Town”. „Mamy w zanadrzu sporo materiału, ale na płytę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać” – twierdzi Jagger. – (…) nie może być tylko dobra. Chcę, żeby była wspaniała!”
Krótko po premierze „Living In A Ghost Town” usłyszeliśmy jeszcze trzy piosenki, pochodzące z lat 70. XX wieku, ale dotąd niepublikowane. Jako pierwsza do rozpowszechniania trafiła „Scarlet”, nagrana wspólnie z Jimmy Page’em. „Keith zaczął grać swoją partie, a ja próbowałem dopasować do niej riffy i wzbogacić oprawę – wspomina były członek Led Zeppelin. – Początkowo myśleliśmy jedynie o stworzeniu wersji demo, ale ostatecznie wyszedł z tego gotowy utwór.” „Scarlet” to nie jedyny raz, kiedy gitarzysta Led Zeppelin połączył siły ze Stonesami. Stało się tak również 12 lat później. „Ronnie (Wood) i Keith to moi serdeczni przyjaciele – mówił w 1986 roku Page. – Kiedy byłem w Nowym Jorku, po amerykańskiej trasie koncertowej, poprosili, żebym pograł z nimi w studiu. Pracowało nam się świetnie. Następnego dnia przyszedłem zarejestrować swoją partię. Trafiłem akurat na Micka Jaggera, który był świeżo po nagraniu wokalu do utworu na kolejną płytę Stonesów. Poprosił, żebym dograł gitarową solówkę.” Była to kompozycja „One Hit (To the Body)”, która otwiera longplay „Dirty Work” z 1986 roku. Warto dodać, że to jeden z nielicznych utworów, pod którymi w roli współautora podpisany jest także Ronnie Wood.
Druga kompozycja sprzed 47 lat, która dopiero w lipcu 2020 ujrzała światło dzienne, nosi tytuł „Criss Cross”. Utwór nie jest jednak całkowicie nieznany. Podobny kawałek z tej samej sesji, zatytułowany „Criss Cross Man”, trafił w 2010 roku na jedną z sześciu płyt CD, składających się na wydawnictwo „Genuine Black Box 1961-1974”. Teraz możemy posłuchać go w innej wersji, pod skróconym tytułem „Criss Cross”. Do utworu powstał teledysk w reżyserii Diany Kunst, zrealizowany w Nowym Jorku i na Ibizie. Występuje w nim hiszpańska aktorka i modelka Marina Ontanaya. „Nadchodzi kobieta, która miesza mi w głowie” – śpiewa Jagger. Nie wiadomo, kogo wokalista Stonesów miał na myśli, kiedy pisał te słowa prawie pół wieku temu, ale zgrabna, ciemnowłosa Ontanaya, często zmieniająca w clipie stroje, a chwilami pojawiająca bez ubrania, wygląda jakby pochodziła z czasów narodzin piosenki i nie tylko wokaliście Stonesów mogła zawrócić w głowie.
Wreszcie 4 września 2020 do sprzedaży trafiła reedycja longplaya „Goats Head Soup” (1973). Płyta miała nieco gorsze oceny niż dwa wyjątkowo udane wcześniejsze albumy „Sticky Fingers” (1971) i „Exile On Main Street” (1972), co nie zmienia faktu, że również zawiera ciekawy materiał, choćby tak znane kawałki jak „Angie” i „Star, Star”. Wznowienie winylowe ukazało się w poprawionej wersji. Przygotowano ją w studiach przy Abbey Road w Londynie w technice „half-speed mastered”, oznaczającej o połowę wolniejszy i przez to dokładniejszy proces zapisu. Podobnie jak w normalnym procesie, dźwięk ze źródła ma postać sygnału elektrycznego, którego zmiany wprawiają w ruch głowicę nacinającą rowek w płycie lakierowanej, służącej do produkcji matrycy. Istotna różnica polega na tym, że wszystko odbywa się o połowę wolniej niż zwykle.
Wolniejsze jest przesyłanie sygnału ze źródła, a nacinanie trwa dwukrotnie dłużej, przez co jest dokładniejsze. Dzięki temu można teższczegółowiej zapisać wysokie rejestry, najtrudniejsze do odwzorowania na płycie lakierowanej. W ten sposób zapis na płycie odtwarzanej już z normalną prędkością staje się bogatszy w detale, bardziej precyzyjny i dynamiczny. Obok „Scarlet” i „Criss Cross” w tegorocznej edycji „Goats Head Soup” znalazł się jeszcze jeden niepublikowany wcześniej utwór – „All the Rage”, zbliżony klimatem do „Brown Sugar”. Oprócz wersji na dwóch i czterech winylach (ta druga zawiera też koncert Stonesów zarejestrowany w Belgii w 1973 roku), są dostępne edycje CD i Blu-ray. Najbardziej rozbudowane, a co za tym idzie – także najdroższe zestawy – mają w programie inne wersje piosenek z oryginalnego programu płyty (niektóre bez wokalu). Kolejna muzyczna uczta dla amatorów rocka, przygotowana przez mistrzów gatunku, już w sklepach. Nic tylko słuchać!.
Grzegorz Walenda
Hi-Fi i Muzyka 10/2020
Przeczytaj także