
09.09.2018
min czytania
Udostępnij
Ojciec Siergieja Prokofiewa, z wykształcenia inżynier rolnik, z sukcesem zarządzał dużym gospodarstwem (6000 ha) na Ukrainie, w Soncowce, około 100 km na północ od Doniecka. Tam też w roku 1891 urodził się przyszły kompozytor, a jego najmłodsze lata upłynęły w sielskim krajobrazie, w kontakcie z przyrodą, w gronie rodziny i przyjaciół. Dwoje starszego rodzeństwa zmarło we wczesnym dzieciństwie, nic więc dziwnego, że rodzice bardzo się troszczyli o zdrowie i jak najlepsze wychowanie jedynaka. Matka, która ze złotym medalem ukończyła dobre gimnazjum w Moskwie, kilka godzin dziennie poświęcała grze na fortepianie; kiedy była w ciąży z Siergiejem, ćwiczyła nawet po sześć godzin. Kiedy sama grała Beethovena czy Chopina, pozwalała synkowi „działać” w dwóch górnych oktawach klawiatury. Przekazała mu podstawy wiedzy o muzyce i zapisała pierwsze kompozycje pięciolatka. Chłopiec miał nie tylko słuch absolutny, lecz także wielką wyobraźnię i inwencję. W wieku lat siedmiu miał na koncie cały album utworów, przepisanych przez zawodowego kopistę. Jako jedenastolatek, pod wpływem pierwszych wizyt w operze moskiewskiej, popełnił pierwszą własną operę (muzyka i libretto) – „Wielkolud”, do której prawykonania wciągnął grono nieletnich krewnych.
Jego drugą pasją były szachy. Ojciec wątpił, czy malec opanuje zasady gry, ale Sierioża uprosił starszego kuzyna o lekcje. A kiedy już sam umiał grać, lecz nie miał partnera, nauczył grać pokojówkę i nawet odbył z nią wielki mecz szachowy. Z czasem tak rozwinął swoje umiejętności, że udało mu się pokonać słynnego arcymistrza José Raúla Capablankę (1914). Do legendy przeszedł mecz pomiędzy Prokofiewem a skrzypkiem Dawidem Ojstrachem w 1937 roku, w Moskwie; po 72. posunięciach ogłoszono remis. Nota bene, Siergiej był też zapalonym brydżystą. Soncowka była położona z dala od innych gospodarstw i od miasta. Rodzice postawili więc na domowe nauczanie synka. Do nauki francuskiego sprowadzili Francuzkę (z agencji guwernantek w Warszawie). Innych przedmiotów uczyli go sami. Matka pojechała z Sieriożą do Moskwy, aby zapytać profesjonalistów, czy warto zadbać o jego systematyczną edukację muzyczną. Siergiej Taniejew, dyrektor konserwatorium, przesłuchał chłopca i orzekł, że powinien rozwijać talent. Przez następne dwa lata na całe wakacje przyjeżdżał z Moskwy do Soncowki Reinhold Glier, młody kompozytor i pedagog. Dalsza edukacja muzyczna musiała przybrać regularną formę. Wybór padł na konserwatorium w Petersburgu. Przedmiotów ogólnokształcących miał się uczyć na lekcjach prywatnych.
Trzynastoletni Sierioża przyniósł na egzamin wstępny olbrzymi jak na swój wiek dorobek kompozytorski: m.in. cztery opery, dwie sonaty i symfonię. Był jednym z najmłodszych i, dodajmy, najbardziej złośliwych studentów, bezlitośnie krytykujących i kolegów, i profesorów. Wśród tych drugich znaleźli się tak znani kompozytorzy, jak Nikołaj Rimski-Korsakow, Anatol Liadow, Aleksandr Głazunow. Do roku 1914 Prokofiew studiował kompozycję i grę na fortepianie, uzyskując dyplom z wyróżnieniem. Przedłużył studia o naukę gry na organach, aby status studenta uchronił go przed powołaniem do wojska w czasie I wojny światowej.
Zawsze chciał być najlepszy. Przystąpił więc do konkursu pianistycznego dla studentów, aby wygrać wspaniałą nagrodę – fortepian marki Schröder. Po wyjeździe Prokofiewa na Zachód w 1918 instrumentowi groziła konfiskata. Przechowała go wtedy znakomita harfistka Eleonora Damskaja-Tontegoda. W czasie studiów lubili się i czubili; później wciąż korespondowali. Przy jednym z pobytów Siergieja w kraju dawna sympatia zaowocowała pozamałżeńskim synem kompozytora, Aleksandrem Tontegodą, późniejszym uczonym, fizykiem. Eleonora nie ukrywała, kto jest ojcem biologicznym jej syna, a Prokofiew łożył na jego wychowanie. Młody Siergiej chciał komponować i wykonywać własną muzykę – jako pianista i dyrygent. W trzech wcieleniach równocześnie nie mógł występować; w dwóch – już prędzej. Aby utrzymać się w formie pianistycznej, trzeba poświęcić wiele godzin na codzienne ćwiczenia – ten czas jest stracony dla komponowania. Dyrygentura (abstrahując od specyficznych cech osobowości, których Prokofiewowi brakowało) też pożera czas. Z biegiem lat Siergiej ograniczył się do komponowania i rzadkich występów pianistycznych. Nabrał zaufania do wyśmienitych instrumentalistów i dyrygentów, których dane mu było poznać. To im powierzał swoją muzykę.
Zaczynał jako niezrównany wykonawca własnych wirtuozowskich koncertów fortepianowych i sonat. W roku 1917 krytyk Amfitieatrow cierpko wypunktował w Prokofiewie cechy typowe dla młodego artysty: „A tymczasem talent wrze i fermentuje jak młode piwo w beczce […], czasami pod wzdymającą się pianą jest bardzo mało piwa, ledwo na łyk albo nawet zupełnie nic…”. Prokofiew wierzył jednak w swój potencjał i chciał zaprezentować go dosłownie całemu światu. Po wybuchu Rewolucji Październikowej musiał uzyskać zgodę władz komunistycznych na wyjazd. Sowiecki komisarz kultury, Anatol Łunaczarski, stwierdził: „Pan jest rewolucjonistą w muzyce, a my w życiu – powinniśmy razem pracować”. Ale paszport wydał. Może intuicja podpowiedziała mu, że warto mieć takiego twórcę po swojej stronie? A może czuł, że Prokofiew na pewno wróci do Rosji?
Koleją transsyberyjską, a potem statkiem, przez Japonię, Prokofiew ruszył do USA i dalej, do Europy. Jego przepustką do amerykańskich sal koncertowych miały być: „Suita scytyjska”, I symfonia „Klasyczna” oraz I koncert fortepianowy w autorskiej interpretacji. Od tej pory przez dwie dekady będzie kursował między Nowym Światem i Europą, walcząc o zamówienia, wykonania i wydania; zmieniając domy i mieszkania. Nie spalił za sobą rosyjskich mostów – przyjaciołom pozostałym w ZSRR wysyłał korespondencje do czasopism. Przekazywał też kopie partytur i zabiegał o wykonywanie swoich utworów. Do najważniejszych sukcesów Prokofiewa na Zachodzie należą balety, które napisał dla słynnego zespołu Diagilewa. Inspiracji szukał w folklorze rosyjskim („Błazen”), Biblii („Syn marnotrawny”), a nawet w przemianach społecznych w ZSRR („Stalowy krok” – taniec obrazował tu pracę maszyn). Ta żywa, atrakcyjna zwłaszcza w sferze rytmu i harmonii muzyka, w połączeniu z nowoczesną choreografią, zainteresowały widzów we Francji i Anglii, a potem na całym świecie. Dziś stanowi baletową klasykę.
Spodobała się też opera „Miłość do trzech pomarańczy”, najpierw wystawiona w Chicago. Libretto według baśni Carla Gozziego napisał sam kompozytor; popularność zdobył zwłaszcza marsz, którego odległe echo słychać w marszu Johna Williamsa z „Gwiezdnych wojen”. Na zamówienie pianisty inwalidy Paula Wittgensteina Prokofiew skomponował IV koncert fortepianowy na lewą rękę. „Klient” zaakceptował pracę i zapłacił, napisał jednak do autora: „Dziękuję panu za koncert, ale nie rozumiem w nim ani jednej nuty i grać nie będę”. Wittgenstein nigdy nie dojrzał do zrozumienia wewnętrznej logiki utworu. Dopiero w 1956 roku, w Berlinie, słuchacze poznali ten utwór w interpretacji Siegfrieda Rappa – pianisty, który stracił prawą rękę w czasie II wojny światowej.
W trakcie podróży artystycznych Prokofiew poznał Linę Lluberę (właściwie: Carolina Codina), hiszpańską śpiewaczkę, córkę Ukrainki i Hiszpana. Przez kilka lat zwlekał z oświadczynami i dopiero ciąża Liny zadecydowała o ślubie (1923, w niemieckim miasteczku Ettal). Nazywał żonę „Ptaszka”. Planowali wspólne występy, jednak Lina często w ostatniej chwili narzekała na kłopoty z gardłem i Prokofiew musiał zastąpić lukę w programie solowym występem pianistycznym. Bardzo nie lubił takich „improwizacji”. Siergiej i Lina mieli dwóch synów: Światosława (został architektem) i Olega (malarz, rzeźbiarz i poeta). Wkrótce po ostatecznym powrocie do ZSRR, w czasie wakacji na Krymie, Siergieja zauroczyła studentka filologii, Mira Mendelssohn. Ona miała 24 lata, on – 48. Odszedł od żony, ale Lina nie chciała mu dać rozwodu. Wtedy okazało się, że ich małżeństwo, zawarte poza granicami ZSRR, jest z punktu widzenia prawa sowieckiego nieważne. W 1948 roku Prokofiev poślubił Mirę, z którą współpracował też zawodowo (była m.in. współautorką libretta opery „Wojna i pokój”). Czy Mira była agentką KGB, podstawioną wielkiemu artyście? Tak twierdzą niektórzy biografowie. Inni podkreślają, że Mira troskliwie opiekowała się mężem.
Po wyjeździe na Zachód w 1918 po raz pierwszy zdecydował się na przyjazd do ZSRR dopiero w roku 1927. Komunistyczna władza kusiła wysokimi honorariami i świetnymi warunkami koncertów; dla Prokofiewa najważniejsza była gwarancja możliwości ponownego wyjazdu. Skoro wcześniej spotkał się z życzliwością Łunaczarskiego, sądził, że i tym razem reżim pójdzie mu na rękę. Tak też się stało. Od tej pory kilkakrotnie przyjeżdżał do Rosji i znów wyjeżdżał; ostatni raz był za granicą w 1938 roku. Diagilew i liczni rosyjscy znajomi Prokofiewa na Zachodzie uznali, że sprzedał się Stalinowi. Dlaczego wrócił do Rosji? To wciąż pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi. Miał duszę prymusa. Chciał być pierwszy, najlepszy, nagradzany i ceniony. W świecie muzyki Zachodu wiodąca pozycja Strawińskiego była niezagrożona. W ZSRR przy każdym pobycie Prokofiew był niemal noszony na rękach. Budził wielkie zainteresowanie. Nie musiał o nic zabiegać – ani o organizację koncertów, ani o wydawanie utworów, ani o warunki bytowe. Dom w lesie, w podmoskiewskiej Nikolinej Gorze, stał się jego azylem i złotą klatką zarazem.
Trudno też nie pomyśleć o kontekście politycznym. Kiedy w roku 1936 Prokofiew podjął ostateczną decyzję o zamieszkaniu na stałe w Moskwie, w tymże roku, w styczniu, w oficjalnej gazecie partii komunistycznej „Prawda” ukazał się artykuł „Chaos w muzyce”, w którym zdyskredytowano walory muzyki Dymitra Szostakowicza, ze szczególnym potępieniem opery „Lady Makbet mceńskiego powiatu”. Szostakowicz został na kilka lat strącony z piedestału koryfeusza muzyki ZSRR. „Zwolnione miejsce” wręcz czekało na nową postać. Zapewne Prokofiew nie orientował się w pałacowych intrygach władzy sowieckiej, ale uprzywilejowana pozycja , na której go od razu ulokowano, była mu całkiem miła. W 1932 w gazecie „Wieczernaja Moskwa” wyznał: „Jakiego szukam tematu? Nie karykatury minusów, wyśmiewającej ujemne cechy naszej rzeczywistości. Nęci mnie temat potwierdzający pozytywny pierwiastek. Bohaterstwo budowy. Nowy człowiek. Walka i przezwyciężenie przeszkód. Takimi nastrojami, takimi emocjami chciałoby się nasycić wielkie muzyczne płótna”. I nie były to czcze zapewnienia. W ciągu następnych dwudziestu lat powstały dzieła, których tytuły mówią prawie wszystko: „Kantata na XX-lecie Października”, kantata „Rozkwitaj, potężny kraju” na XXX rocznicę Rewolucji Październikowej, cykl chóralno-orkiestrowy „Pieśni naszych dni”, kantata „Zdrawitsa” (toast na 60. urodziny Stalina), kantata „Ballada o nieznanym chłopcu” (o nieletnim bohaterze Wielkiej Wojny Ojczyźnianej), oratorium „Na straży pokoju”, opera „Opowieść o prawdziwym człowieku”. Chociaż Prokofiew wykorzystywał w tych utworach teksty literackie czołowych literatów socrealizmu (jak np. Borys Polewoj i Samuel Marszak), a także cytaty z ideologów komunizmu (Marks, Lenin, Stalin), tylko czasem utrafiał w reżimowe gusta. W warstwie muzycznej pozostawał bowiem twórcą niepokornym, o indywidualnym języku, sięgającym po nietuzinkowe rozwiązania w konstrukcji i harmonii utworów.
Ekscentryczne i podejrzane wydało się suwerenowi nawet sięgnięcie do komunistycznych tekstów źródłowych, które Prokofiew potraktował z całą powagą i inwencją, tworząc słowny kolaż na wzór materiału literackiego symfonii Mahlera. Kantata rocznicowa z 1937 roku i opera według powieści Polewoja nie miały prawykonania za życia kompozytora; premiery kilku innych dzieł nie wzbudziły entuzjazmu władzy. Ale twórczość Prokofiewa po zamieszkaniu w ZSRR to nie tylko służba najlepszemu z ustrojów. To także liryzm i humor, zapisane w baletach „Romeo i Julia” i „Kopciuszek”. To groza wojny, zanotowana w najwspanialszych w dorobku Prokofiewa sonatach fortepianowych (VI, VII, VIII). To wreszcie opera „Wojna i pokój”, kongenialne przełożenie epopei Tołstoja na język teatru muzycznego.
Spośród kompozycji Prokofiewa z „radzieckich” lat największą popularnością na całym świecie cieszy się dziś bajka symfoniczna dla dzieci „Piotruś i wilk” na orkiestrę i głos recytujący (tekst napisał sam Prokofiew). To właściwie utwór edukacyjny, mający na celu zaznajomienie najmłodszych słuchaczy z poszczególnymi instrumentami. Powstał w 1936 roku, czyli na 10 lat przed słynnym „The Young Person’s Guide to the Orchestra” Brittena. Po wojnie gorset socrealizmu zacisnął się jeszcze bardziej. W styczniu 1948 na konferencji związku kompozytorów prezes Tichon Chriennikow wygłosił referat (rzekomo kazano mu przeczytać elaborat podsunięty przez władzę) o szkodliwych tendencjach w muzyce radzieckiej. Za największych szkodników uznał Szostakowicza i Prokofiewa. Dla Prokofiewa, siedzącego tuż przed mównicą, był to niespodziewany cios, po którym nigdy się już nie podniósł. Z początku myślał, że to zły sen. Wydarzenia następnych miesięcy (aresztowanie Liny, przerwanie przygotowań do wystawienia „Opowieści o prawdziwym człowieku”, anulowanie koncertów) doprowadziły do udaru, po którym nie powrócił do pełni zdrowia.
Siergiej Prokofiew zmarł 5 marca 1953 roku, tego samego dnia co Stalin. Zgon dyktatora był po stokroć ważniejszą wiadomością. Wiadomość o śmierci kompozytora podano z kilkudniowym opóźnieniem; za granicą wcześniej niż w ZSRR. Został pochowany w Moskwie, na Cmentarzu Nowodziewiczym. W tym samym grobie spoczęła Mira Mendelssohn, która zmarła piętnaście lat później (1968). Lina została aresztowana w feralnym dla Prokofiewa 1948 roku. Torturowana, skazana na 20 lat łagru za szpiegostwo (próbowała przesłać pieniądze matce mieszkającej w Hiszpanii), została wypuszczona w 1956, a potem aż do 1974 nie otrzymywała zgody na wyjazd z ZSRR. Na Zachodzie w świetle prawa była wdową po kompozytorze. Utrzymywała się z tantiem z twórczości Prokofiewa. Dbała o pamięć o nim. Zmarła w 1989.
Prokofiew nie tworzył dzieł sakralnych i nie szukał inspiracji w prawosławiu. Był związany z Chrześcijańską Nauką (Christian Science; nie mylić ze scjentologią!). To wyznanie założyła w latach 70. XIX wieku amerykańska mistyczka Mary Baker Eddy. Według Chrześcijańskiej Nauki jedynym źródłem wiary jest Biblia, którą czytać należy z odpowiednim Kluczem. Studiowanie Biblii, medytacja daje człowiekowi moc do zwalczenia każdej choroby – fizycznej i duchowej (grzech też jest uważany za chorobę), aczkolwiek korzystanie z opieki lekarskiej nie jest zakazane. Prokofiew zainteresował się Chrześcijańską Nauką pod wpływem Liny, około roku 1924. Oboje walczyli z częstymi bólami głowy i aby je wyleczyć, wspólnie zaczęli czytać pisma Mary Baker Eddy i medytować. Sowicie opłacali konsultacje u bardziej biegłych w prozdrowotnych medytacjach współwyznawców. Z zapałem opowiadali znajomym o swojej wierze. Wyznawanie Chrześcijańskiej Nauki dodało Prokofiewowi odwagi, by pojechać do ZSRR. Widział analogię między energią komunistycznej utopii społecznej a kreatywnością chrześcijańskich ideałów; wierzył też, że dobroć Boga doprowadzi do pokonania błędów ustroju – podobnie jak Boska wszechmiłość nie dopuszcza do triumfu grzechu.
Dyrygent Robert Rożdiestwienski mówił o nim „Tytan”, bowiem zachowaniem i powierzchownością roztaczał wokół siebie aurę wyższości; o innych wypowiadał się z bezlitosną ironią. Z psychologicznego punktu widzenia był osobowością narcystyczną – stawiał siebie w centrum wydarzeń, wszystko odnosił do siebie i oceniał z własnego punktu widzenia. Wyznaczał znajomym „nieokrągłe” godziny wizyt, np. 13.48. Jeśli ktoś spóźnił się o dwie minuty – nie był wpuszczany; jeśli przyszedł o parę minut za wcześnie – Prokofiew zatrzaskiwał mu drzwi przed nosem i kazał przyjść o umówionej porze. Bezcennym źródłem wiedzy o skomplikowanej osobowości kompozytora jest jego dziennik. Dziennik był nieznany do 1989; spoczywał zamknięty w archiwum państwowym od 1955 roku. Po uzyskaniu dostępu do rękopisu, syn Światosław i wnuk Siergiej zaczęli przepisywać tysiące stron. Było to właściwie rozszyfrowywanie, ponieważ w części tekstu Prokofiew posługiwał się prymitywną stenografią, czyli pismem bezsamogłoskowym. Obraz Prokofiewa jako człowieka i artysty dopełniają wspomnienia Liny i synów, a także liczne poświęcone mu monografie i filmy dokumentalne.
Kiedy w latach 1915-16 komponował operę „Gracz”, zrozpaczona matka zaprotestowała przeciwko dziwacznym – jej zdaniem – pomysłom muzycznym, które wydobywał z fortepianu. Nie rozmawiali przez dwa dni, a Prokofiew uświadomił sobie, że w momentach silnych emocji lub drwiny najskuteczniej wykuwa swój „silny” język. Potrzeba innowacji, wręcz eksperymentu, napędzała jego wyobraźnię i stała w parze z jego poczuciem indywidualizmu, dominowania. Nie bał się zmian i wyzwań, stąd mnogość zainteresowań (także pozamuzycznych), uprawianych form i gatunków, stąd swoisty eklektyzm i trudność ze zwięzłą charakterystyką stylu Prokofiewa. On sam mówił o czterech liniach przewodnich swojej twórczości: klasycznej (nawiązanie do tradycyjnych form, jak sonata), nowatorskiej (poszukiwania w dziedzinie harmonii i dramaturgii), tokkatowej (prymat rytmu) i lirycznej (prymat melodii). Był jednym z pierwszych kompozytorów, którzy stale współpracowali z teatrem i filmem. Pisał libretta swoich oper i baletów. Wspólnie z reżyserem Siergiejem Eisensteinem stworzyli nową formę audiowizualną: operę filmową („Aleksander Newski”, „Iwan Groźny”; nie należy mylić opery filmowej z ekranizacjami oper). Na motywie ze suity „Porucznik Kiże” oparta jest pacyfistyczna piosenka Stinga „Russians” („Rosjanie”).
Hanna Milewska
Hi-Fi i Muzyka 06/2018
Przeczytaj także