
07.03.2023
min czytania
Udostępnij
Tournée „Music of the Spheres” („Muzyka sfer”), promujące tak samo zatytułowaną płytę, trwa, a daty występów rozpisano do lata 2023 roku. Wydarzenie długo stało pod znakiem zapytania, ponieważ muzycy bali się, że ich koncerty będą zużywać tak potrzebny wszystkim prąd, obciążając tym samym środowisko naturalne. Przez ostatnie dwa lata byli w kontakcie z ekspertami. Konsultowali z nimi sprawy dotyczące organizacji przedsięwzięcia, tak aby stało się jak najbardziej ekologiczne. Uważają, że trasy koncertowe zanieczyszczają atmosferę i potęgują efekt cieplarniany. Zarówno z uwagi na samoloty, którymi podróżują wykonawcy oraz fani, jak i przez rozliczne zabiegi organizacyjne, których wymaga każde duże widowisko.
Ostatecznie zdecydowali się wystąpić, a w trakcie koncertów promować ekologię i z pomocą fanów wytwarzać część niezbędnej energii. Służy do tego kilkanaście rowerów elektrycznych ustawionych przed sceną. Kiedy widzowie pedałują, generują prąd. Ponoć wystarcza to do oświetlenia jednej z mniejszych scen, na których grupa występuje. Dodatkową energię dostarczają platformy, również rozstawione przed estradami. Kiedy widzowie na nich skaczą, energia kinetyczna jest zamieniana na prąd. Rozwiązanie może działać bardzo efektywnie, bo przy takich hitach, jak „Yellow”, „Viva la Vida”, „Clocks” czy „Higher Power” trudno usiedzieć spokojnie. Skoro więc tysiące fanów zasilają koncerty swoją energią, to Coldplay może kontynuować tournée bez większych wyrzutów sumienia. Ale czy usłyszymy nowe utwory? Jeszcze przez jakiś czas tak, jednak później może ich zabraknąć. Grupa zapowiada bowiem, że w 2025 roku zakończy nagrywanie. Do tego czasu ma zamiar wydać trzy albumy. Na jeden z nich trafią kompozycje ze ścieżki dźwiękowej filmu muzycznego. Co później – nie wiadomo. Pozostaje czekać i cieszyć się tym, co zespół proponuje obecnie. „Pozostaniemy razem i będziemy koncertować – uspokaja lider. – Ale historia naszych albumów zostanie zakończona. To tak jak z dziejami Harry’ego Pottera. One też w pewnej chwili się kończą.”
Grupę tworzy czterech byłych studentów University College London (UCL), którzy postanowili wspólnie muzykować. Śpiewający barytonem i falsetem Chris Martin pełni funkcję frontmana, gra na gitarze oraz klawiszach. „Lubię stroić gitarę w nietypowych tonacjach” – przyznaje. Towarzyszą mu Jonny Buckland (gitara), Guy Berryman (bas) i Will Champion (perkusja). W 1996 roku Martin i Buckland rozpoczęli współpracę jako duet Pectoralz. Kiedy dołączyli do nich Berryman i Champion, zmienili nazwę na Starfish. Jednak swoją pierwszą małą płytę – „Safety” z 1998 roku – podpisali Coldplay i tak już zostało. Członkowie grupy nie mają cech estradowych gwiazd. Nie przyozdabiają twarzy wymyślnymi makijażami i nie noszą ekstrawaganckich strojów. Sam Chris Martin chyba nawet za bardzo nie wierzy w swój talent wokalny. „Rzadko prezentujemy covery, bo nie jesteśmy w tym dobrzy – twierdzi lider Coldplay. – Właśnie dlatego gramy głównie nasze kompozycje. Zacząłem pisać piosenki, kiedy miałem kilkanaście lat, bo stwierdziłem, że nie wychodzi mi śpiewanie obcych utworów.”
Mimo podobnych obiekcji zespół bierze czasem na warsztat cudze kompozycje. Tak się stało m.in. z utworem „Lips Like Sugar”, który w 1987 roku wylansowała grupa Echo & The Bunnymen. Piosenkę początkowo zdyskwalifikował lider tego zespołu, Ian McCulloch, uważając ją za zbyt pretensjonalną. Utwór jednak chwycił i był wysoko notowany na liście przebojów w Wielkiej Brytanii. Kiedy w 2003 roku Coldplay wykonywali „Lips Like Sugar” na festiwalu „T in the Park” w Szkocji, McCulloch dołączył do zespołu i zaśpiewał razem z Martinem. „Pierwszą grupą, w której się zakochałem, było a-ha – ci od piosenki ‘Take On Me’ – wspomina wokalista Coldplay. – Mam zamiar upamiętnić moje przywiązanie do ich utworów tatuażem – będę miał na ramieniu logo grupy. Później spodobały mi się piosenki Michaela Jacksona. Słuchałem też muzyki kościelnej i polubiłem kapelę James z Manchesteru. Kiedy zaczynaliśmy jako Coldplay, byłem pod wrażeniem twórczości U2 i Radiohead. Ich wpływy można usłyszeć na naszych wczesnych nagraniach. A kiedy internet eksplodował, słuchałem wszystkiego, co mi wpadło w ucho.”
Pierwszym albumem Coldplay jest „Parachutes” (2000). Płytę dostrzeżono nie tylko w Wielkiej Brytanii. Docenili ją także członkowie amerykańskiej Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji, przyznając nagrodę Grammy za „najlepszy album alternatywny”. W późniejszych latach grupę nominowano do złotego gramofonu aż 31 razy. Odebrała go sześciokrotnie, w tym dwa razy za tytułowy utwór z płyty „Viva la Vida or Death and All His Friends”. Ponadto cały krążek zwyciężył w kategorii „najlepszy album rockowy”. Członkowie Coldplay zdobyli też wiele innych wyróżnień. Ich cztery płyty nagrodziła kanadyjska Akademia Sztuki i Techniki Rejestracji, przyznająca Juno. Zespół otrzymał też osiem nagród MTV, siedem wyróżnień „Billboardu” i dziewięć Brit Awards. Dyskografia grupy liczy dziewięć albumów, spośród których najlepiej sprzedaje się „A Rush Of Blood to the Head” z 2002 roku. Rozszedł się w nakładzie blisko 20 mlnegzemplarzy. Muzyka grupy to mieszanka różnych stylów. O ile na wczesnych longplayach przeważały brzmienia pop-rockowe, nierzadko w łagodnych klimatach balladowych,jak pierwszy wielki przebój „Trouble”, o tyle później w aranżacjach pojawiły sięstyle synth-pop, elektro-pop, a nawet dźwięki, do których pasuje określenie „kosmiczne”. Słychać je na najnowszym albumie „Music of the Spheres”, promowanym aktualną trasą.
Coldplay to światowa czołówka wśród zespołów, zarówno pod względem sprzedaży płyt (dziewięć tytułów osiągnęło nakład 100 mln egz.), jak i z powodu frekwencji na koncertach. Ich tournée „A Head Full of Dreams” z lat 2016-17 zajmuje szóste miejsce pod względem przychodów koncertowych. Wyniosły one ponad pół miliarda dolarów. Sporo się mówiło o prestiżowym występie na zakończenie olimpiady w Londynie w 2012 roku. Coldplay zagrali również w 2016 roku w przerwie Super Bowl – finałowego meczu o mistrzostwo w futbolu amerykańskim. Razem z nimi muzyczny kwadrans dzielący sportowe widowisko na pół wypełnili Bruno Mars, Mark Ronson i Beyoncé. Fakt, że nawet w tak renomowanym towarzystwie stanowili główną atrakcję, świadczy o ich popularności. W Polsce 8 lipca 2022 grupa wystąpiła na Stadionie Narodowym w Warszawie. Wróciła do nas po pięciu latach od swojego pierwszego koncertu w Polsce, który miał miejsce w 2017 roku. Wtedy zespół promował longplay „A Head Full Of Dreams”. Wydarzenie rozpoczął film na temat ekologii i oszczędnego gospodarowania energią. Później było przebojowo i dynamicznie. Muzycy nie tylko zagrali największe hity z siłą elektrowni atomowej, ale też dali znać publiczności, że dbają o otocznie, w którym żyjemy.
„Dobry wieczór. Wspaniale was znowu widzieć – przywitał fanów Chris Martin. – Chodziliśmy wczoraj po Warszawie i odnieśliśmy wrażenie, że jesteście najfajniejszymi ludźmi na świecie. Spróbujemy dać wam najlepszy show, jaki kiedykolwiek graliśmy.” Czy spełnili tę obietnicę? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by obejrzeć wszystkie poprzednie występy z aktualnej trasy, a to byłoby trudne. Na pewno na Narodowym zawiodła akustyka. Nie jest to dobry obiekt do muzycznych imprez, co występ brytyjskiej grupy podkreślił aż nadto. Muzycy robili jednak wszystko, żeby zły dźwięk wynagrodzić znanym repertuarem i oryginalną oprawą imprezy. Ta ostatnia okazała się nad wyraz efektowna. Każdy widz otrzymał przy wejściu na Narodowy elektroniczną opaskę, która w czasie występu mieniła się kolorami. Dzięki temu rozświetlona była nie tylko estrada, ale też płyta stadionu i trybuny płonęły rozmaitymi barwami, dopasowanymi do charakteru piosenek. Stało to trochę w sprzeczności z głoszoną przez zespół ideą oszczędzania energii, bo jej ilość potrzebną do zaświecenia blisko 50 tysięcy lampek można by zapewne spożytkować w innym celu. Ale takiemu wykonawcy jak Coldplay sporo się wybacza.
„Dziękuję, że jesteście z nami. Niektórzy z was śledzili nasz rozwój od pierwszego albumu sprzed 22 lat. Zapewne są tu również tacy, których wtedy nie było jeszcze na świecie. Ale wszystkim dziękujemy za przybycie” – powiedział Martin w czasie jednej z przerw pomiędzy utworami. Muzycy zagrali w Warszawie 25 piosenek. Mieli do dyspozycji pięć scen – główną i cztery mniejsze, ustawione w różnych punktach na płycie stadionu. W programie pojawiły się trzy niespodzianki. Pierwsza to stały element koncertów Coldplay, polegający na zaproszeniu na scenę fana. Tym razem do Martina dołączył młody pianista Simon i wspólnie wykonali hit „Let Somebody Go”. Druga niespodzianka to wzbogacenie utworu „Sparks” fragmentempiosenki „Sen o Warszawie” z repertuaru Czesława Niemena. Niespodzianka tym większa, że Martin zaśpiewał po polsku. Nie zabrakło hołdu dla kraju broniącego się przed rosyjską agresją. „Spotkałem wczoraj muzyka z Ukrainy i poprosiłem, żeby ze mną zaśpiewał” – poinformował Martin wskazując niebiesko-żółtą flagę powiewającą na widowni. Wtedy na estradę wszedł z gitarą ukraiński piosenkarz Romario. Martin zaśpiewał z nim utwór „Obijmy” („Obejmij mnie”) z repertuaru grupy Okean Elzy. Fani nagrodzili występ gromkimi brawami. Kupując bilety, publiczność zasiliła kilka funduszy wspieranych przez grupę. Dotyczą one m.in. ochrony lasów (każdy bilet to jedno zasadzone drzewo), a także finansowania oczyszczania zbiorników wodnych z pływającego w nich plastiku.
Zanim Coldplay przyjechali do Polski, wywołali nie lada sensację, nawiązując współpracę z bardzo popularnym południowokoreańskim boysbandem BTS. „Nie sądziłem, że to się uda – mówił Martin po realizacji wspólnego nagrania „My Universe”. – Nie podejrzewałem, że będziemy mogli połączyć nasze wokale. Jednak pomysł był na tyle niesamowity, że uznałem go za atrakcyjny. Przyszła mi wtedy do głowy piosenka o ludziach, którzy nie mogą lub nie powinni być razem.” Nagranie zrealizowano w Korei. „My Universe” to nie jedyny utwór z płyty „Music of the Spheres”, w którym pojawiają się goście. W „Let Somebody Go” słyszymy Selenę Gomez, a w „Human Heart” Jacoba Colliera oraz duet We Are King. Martin występował również z innymi znanymi artystami. Z Jayem-Z nagrał utwór „Beach Chair”, który 27 września 2006 roku razem zaśpiewali w londyńskim Royal Albert Hall. Frontman Coldplay współpracował także z raperem Kanye Westem, a 12 grudnia 2012 roku, w czasie charytatywnego koncertu „12 12 12” poświęconemu ofiarom huraganu Sandy, wykonał trzy piosenki z Michaelem Stipe’em – byłym członkiem R.E.M. Zaśpiewali wtedy m.in. wielki hit tego zespołu – „Losing My Religion”. Z okazji charytatywnej akcji „Band Aid 30” Martin uczestniczył w 2014 roku w sesji, w czasie której popularni artyści – wśród nich Bono, One Direction i Sinéad O’Connor – zarejestrowali nową wersję utworu „Do They Know It’s Christmas?”. Lidera Coldplay słyszymy też w finale komedii „Brüno”, śpiewającego utwór „Dove Of Peace”, razem z Bono, Stingiem, Snoop Doggiem, Eltonem Johnem i głównym aktorem tego obrazu – Sachą Baronem Cohenem.
Grupa Coldplay jest znana z działalności charytatywnej, a część przychodów przeznacza na cele dobroczynne. Chris Martin to centralna postać zespołu i główny kompozytor repertuaru. Mimo to tantiemami dzieli się z kolegami po równo. Portal „The Times” ocenia wartość jego majątku netto na 132 mln funtów. Chris Martin pozostaje aktywny również poza Coldplay. Od roku 2015 jest dyrektorem kreatywnym dorocznego festiwalu organizowanego przez stowarzyszenie Global Citizen, którego celem jest przeciwdziałanie skrajnemu ubóstwu. Od 2003 roku muzyk był mężem aktorki Gwyneth Paltrow, z którą ma dwójkę dzieci – córkę Apple i syna Mosesa. Dedykował jej utwory „Fix You”, „Swallowed in the Sea” i „Moses”. Rozwiedli się w 2016 roku. Wtedy też przestał być wegetarianinem. Po rozstaniu z Paltrow jego preferencje dotyczące kobiet się nie zmieniły. Nadal gustuje w aktorkach. Spotykał się z Jennifer Lawrence, a następnie z Annabelle Wallis, która śpiewa w utworze „Up & Up”, finałowym z płyty „A Head Full of Dreams”. Od niedawna jest związany z kolejną gwiazdą ekranu, córką Dona Johnsona, Dakotą, znaną m.in. z serii „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Kiedy Coldplay grali rok temu w Londynie utwór „My Universe”, Martin wskazał na obecną na widowni Dakotę i powiedział: „To ona jest moim wszechświatem”. Lidera Coldplay można zobaczyć nie tylko na scenie; okazjonalnie występuje w filmach („Wysyp żywych trupów”, „Brüno”) oraz w serialach telewizyjnych („Pohamuj entuzjazm”, „Współczesna rodzina”). Mimo żywiołowego usposobienia nie jest wolny od problemów zdrowotnych. Cierpi na bezsenność i na chroniczny szum w uszach, przez co często korzysta ze specjalnych słuchawek, które są mu niezbędne, kiedy śpiewa. Kolegów z grupy zachęca do stosowania podobnych urządzeń w czasie koncertów, aby w przyszłości uniknęli kłopotów ze słuchem. W październiku 2022 roku muzyk miał problemy z płucami. W efekcie grupa odwołała wchodzące w skład trasy „Music of Spheres” koncerty w Rio de Janeiro i São Paulo i przeniosła je na rok 2023. Martin musiał wtedy odpoczywać przez kilka tygodni, żeby zwalczyć infekcję dróg oddechowych. Pomimo licznych sukcesów grupa nie została jeszcze przyjęta do prestiżowej Rockandrollowej Izby Sławy. Przede wszystkim dlatego, że wykonawca może tam trafić dopiero ćwierć wieku po płytowym debiucie. Dla zespołu Coldplay najwcześniejszym terminem jest więc rok 2024. Za to w 2014 roku Martin wygłosił laudację na cześć przyjęcia do Izby Petera Gabriela. Być prezenterem na tak doniosłej uroczystości to też nie lada wyróżnienie. „Nie wiem, skąd się biorą moje piosenki – mówi lider zespołu. – One po prostu do mnie przychodzą niczym małe podarunki.” Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak czekać na kolejne prezenty.
1. Parachutes (2000)
2. A Rush of Blood to the Head (2002)
3. X&Y (2005)
4. Viva la Vida or Death and All His Friends (2008)
5. Mylo Xyloto (2011)
6. Ghost Stories (2014)
7. A Head Full of Dreams (2015)
8. Everyday Life (2019)
9. Music of the Spheres (2021)
Grzegorz Walenda
Hi-Fi i Muzyka 11/2022
Przeczytaj także