16.09.2014
min czytania
Udostępnij
Island 2013
Aż miło posłuchać, jak bezpretensjonalne i szczere, a jednocześnie pomysłowe i oryginalne są piosenki Yeah Yeah Yeahs. Zjawiskowa Karen O, Nick Zinner i Brian Chase poszli za ciosem i zupełnie nieskrępowani tym, jak dobry był ich poprzedni krążek, po prostu nagrali kolejny. Nie gorszy. W porównaniu do „It’s Blitz!” mniej na nim elektroniki i tanecznych rytmów, więcej zaś gitar. Można by stwierdzić, że zespół wykonał krok w tył. Ale tak naprawdę na „Mosquito” prezentuje kilka stylów i typów piosenek. Albo więc pozostają one minimalne i nastrojowe („Subway”, „Always”, „Wedding Song”), albo rozkręcają się z czasem, jak zwieńczony chórem gospel „Sacrilege” czy zakończony postrockową gitarą „Despair”. Albo rozpędza je perkusja, albo rozpływają się w dźwiękach instrumentów klawiszowych i gitar. Wszystkie utwory podane są w charakterystycznej mieszance ponurej atmosfery i melancholii, zadziwiająco łatwo przechodzących w punkową zadziorność i lekkość. To oczywiście zasługa głosu Karen O. Artystka o niebanalnych polsko-koreańskich korzeniach jest doprawdy jedyna w swoim rodzaju. Jej głos potrafi brzmieć zmysłowo, tak słodko, że aż irytująco, a momentami wręcz histerycznie. Dopóki to się nie zmieni – można liczyć na kolejne udane płyty w dorobku Yeah Yeah Yeahs.
Autor: Bartosz Szurik
Źródło: HFiM 03/2014
Przeczytaj także