
21.04.2013
min czytania
Udostępnij
EMI 2012
Formacja Turboweekend jest w Polsce znana dzięki granemu przez stacje radiowe utworowi „Trouble Is”. Jej najnowsza płyta – „Fault Lines” – udowadnia, że z twórczością Duńczyków warto zapoznać się dokładniej. Kwartet z pewnością nie jest pierwszym rockowym zespołem, który gra w składzie bez gitary. Niemniej, nie można powiedzieć, że ktoś, kto decyduje się na tak nietypowe rozwiązanie, idzie na łatwiznę czy nie szuka swojego brzmienia. Pomysłem Turboweekend jest budowanie utworów na gitarze basowej i syntezatorach analogowych. Piosenki nagrywane w takim oszczędnym i niewydumanym instrumentarium, wzbogacone melodyjnym, przyjemnym wokalem Silasa Bjerregaarda okazują się interesujące. Mogą się kojarzyć z muzyką New Romantic czy New Wave, zwłaszcza że czystemu, pozbawionemu gitary brzmieniu odpowiadają romantyczne teksty. Główna różnica między muzyką Turboweekend a muzyką kapel z lat 80. przejawia się w tym, że na „Fault Lines” brakuje brzmienia perkusji, charakterystycznego dla tamtej epoki. Bębniarz Martin Øhlers Petersen czasami dodaje do kompozycji elektroniczne akcenty, ale trzyma się standardowego rockowego zestawu. Dzięki tej decyzji zespół nie lawiruje w stronę syntetycznego popu, pozostając w kręgu alternatywnej muzyki rockowej. W dodatku brzmi bardziej świeżo niż wielu jego rówieśników.
Autor: Bartosz Szurik
Źródło: HFiM 11/2012
Przeczytaj także