
16.07.2021
min czytania
Udostępnij
PROAGE 2021
Od ostatniej płyty PROAGE nie tylko zmienił sposób zapisu swojej nazwy, ale także poważnie wziął sobie do serca uwagi dotyczące realizacji dźwięku. Tym razem jest o wiele lepiej, choć ostatnio też nie było źle. A co z muzyką? Podziwiam niezwykłą płodność i konsekwencję zespołu. Po pierwsze, średnia wieku muzyków nie jest najniższa. Po drugie, wielkiej kasy na tym nie robią. Po trzecie, nie są specjalnie znani, nawet w rockowo-progresywnym środowisku. A mimo powyższych „tłuką” albumy co dwa lata i ciągle są pełni pomysłów, nie tracąc świeżości. Ich najnowsze wydawnictwo to ten sam styl, ta sama biegłość instrumentalna i teksty utrzymane w podobnym klimacie, ale tym razem w lepszej, bardziej dopracowanej oprawie. W składzie pojawił się saksofon, jednak – na szczęście – nie zdominował struktur. Mariusz Rutka gra mądrze, oszczędnie i z sensem, a przy tym zdecydowanie wzbogaca formułę. A tego surowa, szalona, żywa i bardzo koncertowa formuła PROAGE zawsze wymagała. Strzał w dziesiątkę. Jest nie tylko artrockowo- -metalowo, ale również jazz-rockowo, eksperymentalnie i bardziej szlachetnie. Już na płycie brzmi to bardzo dobrze, a co będzie w czasie występu na żywo? Miejmy nadzieję, że już niedługo się przekonamy!
Michał Dziadosz
Przeczytaj także