17.05.2019
min czytania
Udostępnij
Pyta roku – Pop/Rock
„Love” to synteza jazzu, popu, flamenco i opery. Takie mezalianse to zwykle ogromne ryzyko, ale tutaj udało się połączyć niemożliwe i stworzyć nie tylko bezpretensjonalną, ale także intrygującą całość. W lwiej części utworów śpiewa prawdziwy Hiszpan, ale kluczem nie jest hiszpańskość sama w sobie, a ogromny talent i wrażliwość wokalisty – Curro Piñany. Każdy element albumu został starannie dobrany, a każdy dźwięk – zagrany i zaśpiewany z szacunkiem dla harmonii.
Solowa płyta gitarzysty i wokalisty Wojciecha Ciuraja przyniosła autorski cykl krótkich utworów, tworzących konceptualną całość. Jej przekaz można odczytać jako protest przeciwko ingerencji człowieka w świat przyrody. W tekstach dostrzeżemy nawiązania do romantycznej poezji Mickiewicza, ale też do „Władcy pierścieni” Tolkiena. Ciuraj w melodyjnej konwencji połączył brzmienia lat 70. XX wieku z elementami folku. Utwory z każdą minutą wciągają odbiorcę w klimat zadumy i zasłuchania. Gitara lidera nie zaskakuje wirtuozowskimi solówkami. Pełni raczej rolę narratora dopowiadającego treść.
Płyty z tak porywającymi kompozycjami można ostatnio policzyć na palcach jednej ręki! Każda piosenka to unikatowa melodia i oryginalny pomysł na aranż. Autorem całości, głównym wykonawcą i producentem jest Jack Antonoff („zespół” Bleachers to właśnie on) – artysta młody, ale dobrze znany na awangardowej scenie Nowego Jorku. Warto wspomnieć, że odpowiada też za niedawne sukcesy formacji Steel Train i Fun.
To nie jest zwykłe szarpanie drutów, ale bardzo inteligentna synteza postrocka z dźwiękami przestrzennymi i odjechanymi. Momentami orientalizującymi w stylu Led Zeppelin, innym razem sentymentalnymi niczym cold wave. Właśnie takich płyt współczesny świat potrzebuje najbardziej! Pięknie zagranych, starannie zrealizowanych i wydanych z pietyzmem godnym najbardziej dopieszczonych winyli. I nie przeszkadza nawet fakt, że płyta została wydana jedynie na CD.
Prawdziwa uczta dla miłośników gitarowych brzmień. Michael Landau nie powiela bluesowych schematów i nie odgrzewa światowych hitów. Muzyków tak grających na sześciu strunach – przy czym wcale nie chodzi tu o szybkość, ale o styl improwizacji – ze świecą szukać. Landau wymyślił technikę, która kojarzy się z czasami Woodstock, ale zawiera też frazy jazzujące. A żeby było jeszcze ciekawiej, jego brat, Teddy Landau, fantastycznie gra na basie.
Hi-Fi i Muzyka 01/2020
Przeczytaj także