
25.08.2012
min czytania
Udostępnij
EMI Records 2010
Falsetowe chórki, brzmienie syntezatorów niczym z ośmiobitowej konsoli, prosty rytm automatu perkusyjnego, wstawki rodem z hip-hopu – już w otwierającej płytę „Lights So Bright” piosence młody warszawski zespół serwuje istny muzyczny koktajl. Niestety, nie tylko jego składniki, ale i całość okazują się trudne do przełknięcia. A gdyby tę mieszankę okrasić bardziej chwytliwymi liniami wokalnymi? Takowych jednak jak na lekarstwo – może z braku pomysłów, może z braku umiejętności zaśpiewania jakiejś ciekawszej melodii? Pomimo nieznośnych momentami brzmień instrumentów klawiszowych najsłabszą stroną zespołu pozostaje śpiew. Nie wznosi się ani trochę ponad poziom amatorski. Muzycy dwoją i troją ścieżki wokalne, ale nie są w stanie wykrzesać z nich niczego, co mogłoby zainteresować słuchacza. Znamienne też, że najlepszymi fragmentami „Lights So Bright” są kompozycje właśnie śpiew ograniczające, takie jak oparta na znakomitej sekcji rytmicznej „Shaking Hands” lub krótki, zbudowany na jednej frazie syntezatora przerywnik: „Ich Bin Ein Danceiger”. Stylistyka epoki lakieru do włosów, legginsów i muzyki new romantic od dłuższego czasu przeżywa istny renesans, a zespoły z niej czerpiące aż trudno zliczyć. W takiej sytuacji grupie Out Of Tune nie wystarczy po prostu sięgnąć do brzmień lat 80., by oczarować słuchacza.
Autor: Bartosz Szurik
Źródło: HFiM 02/2011
Przeczytaj także