08.08.2012
min czytania
Udostępnij
Roadrunner Records 2011
Trzynastominutowa kompozycja zamykająca poprzedni album grupy Mastodon to, moim zdaniem, jedno z najlepszych rockowych nagrań ostatnich lat. A już z pewnością w kategorii progresywnego, ciężkiego rocka. Słuchając jej raz za razem, nie przestawałem się zastanawiać, co też Amerykanie zaproponują na kolejnej płycie. I oto nadeszła odpowiedź: album „The Hunter”. Piąty longplay Mastodona jest pierwszym spoza cyklu ich płyt odpowiadających poszczególnym żywiołom. Przynosi zatem kilka zmian. Nie jest zwartym tekstowo „concept albumem”, a wypełniające go kompozycje mają bardziej „piosenkową” strukturę niż rockowe suity z czasu „Crack the Sky”. Utwory takie jak „Curl of The Burl” nawiązują raczej do klasycznego, brudnego hard rocka niż pełnego połamanych rytmów i niesztampowych melodii eksperymentalnego grania. Co więcej, tytułowa piosenka okazuje się nastrojową balladą, dedykowaną pamięci brata Brenta Hindsa. Czyżby Mastodon postanowił złagodzić swój styl? Nawet jeśli prog-rockowych elementów jest tu mniej, to nie znaczy, że panowie poszli na łatwiznę czy zmienili się nie do poznania. Niejednokrotnie na „The Hunter” pojawiają się charakterystyczne złożone partie gitar i szalone pasaże perkusyjne Branna Dailora. Również współgranie trzech wokali nie pozostawia złudzeń: „The Hunter” to stary dobry Mastodon.
Autor: Bartosz Szurik
Źródło: HFiM 2/2012
Przeczytaj także