![](https://www.hi-fi.com.pl/wp-content/uploads/2024/04/101-103_01_2013_Marillion.jpg)
23.06.2013
min czytania
Udostępnij
Ear Music 2012
Tak jak kilka wcześniejszych płyt Marillion, tak i najnowsza została sfinansowana przez część fanów, którzy kupili ją w trybie pre-order. Osobiście nie byłbym zbytnio zadowolony z tego zakupu… Dlaczego – najłatwiej wytłumaczyć na podstawie 14-minutowej kompozycji „Montréal”. Tak jak w pozostałych utworach z płyty, nie brak w niej ciekawych fragmentów, ale giną one wśród innych, wyraźnie niepotrzebnych lub przedłużonych na siłę. Poszczególne partie nie zawsze zaś logicznie się łączą. Z pewnością całą piosenkę można by ociosać i zostawić w kilkuminutowej wersji, ale muzycy z Marillion postanowili zrobić z niej suitę, jak przystało na rocka progresywnego. Ale czy to na pewno dobre rozumienie tego terminu? Rock progresywny powinien oznaczać muzykę ewoluującą, szukającą nowych rozwiązań i pomysłów. Tymczasem jedyna nowość na „Sounds That Can’t Be Made” to ciężko brzmiące partie gitar i przesterowany wokal w otwierającym krążek utworze „Gaza”. Tego rzeczywiście wcześniej nie było w twórczości Brytyjczyków. Resztę patentów stosują już przynajmniej od czasu „Marbles”. Wszystko to nie oznacza, że „Sounds That Can’t Be Made” jest zupełnie do kitu. Z 75-minutowego materiału można wyłowić wiele udanych fragmentów, ale to już zadanie dla najwierniejszych fanów grupy.
Autor: Bartosz Szurik
Źródło: HFiM 01/2013
Przeczytaj także