Muzyka: Realizacja: Chociaż brzmi to nieprawdopodobnie, to nowa płyta Lamb Of God zaskakuje. Nie ma mowy o całkowitej rewolucji, ale na pewno znajdzie się kilka nowych pomysłów. Bardziej tradycyjne kawałki prezentują się znakomicie. Co chwilę pojawia się świetny, zapadający w pamięć riff, przyjemna, choć przewidywalna solówka, a całość okraszona jest potężnymi growlami oraz ciężką sekcją rytmiczną. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak, kiedy muzycy próbują nowych rzeczy. Dla przykładu na „Overlord” po raz pierwszy słyszymy niezły, czysty śpiew Randy Blythe’a. Nie jest to jedyna innowacja. Tego typu zaskoczenia są rozsiane na tyle gęsto, by płyta nie zaczęła nudzić, a jednocześnie zapewniła fanom wystarczająco dużo znajomych brzmień. W przyszłości należałoby tylko zręczniej wplatać nowości w całość. Obecnie urozmaicenia stanowią bardziej przerywniki niż integralną część kompozycji. „VII: Sturm Und Drang” to zdecydowanie jedno z lepszych dokonań grupy. Zarówno fani starej formuły, jak i szukający powiewu świeżości znajdą tu coś dla siebi