Muzyka: Realizacja: Kolejny album z gatunku „tribute to”, nagrany z inicjatywy Erica Claptona, a dedykowany gitarzyście i wokaliście JJ Cale’owi. Równo rok po jego śmierci Clapton skrzyknął pokaźną ekipę (m.in. Marka Knopflera, Johna Mayera, Willie Nelsona, Toma Petty, Dona White’a, a nawet żonę J.J. Cale’a – Christinę Lakeland), by przypomnieć kilkanaście kawałków autorstwa legendarnego artysty. Lider wydaje się szczególnie predestynowany do realizacji podobnego przedsięwzięcia. Często wykonywał utwory Cale’a („Cocaine”, „After Midnight”) i występował z nim na scenie. Wspólnie zarejestrowali album „The Road To Escondido”, za który Cale otrzymał Grammy w 2007 roku. Zespół Claptona umiejętnie wstrzelił się w klimat muzyki Cale’a. Utwory są zwarte, oszczędne w środkach i utrzymane w różnych stylach – od bluesa, folku i country, do pop-rocka. Sięgając po tę płytę, liczyłem na większy „wkład własny” artystów. Niestety, zarówno Clapton, jak i jego koledzy ograniczyli się do sprawnego skopiowania tego, co dobrze znamy. Odrobinę urozmaicenia wprowadzają partie wokalne, zwłaszcza Knopflera („Someday”) i Petty’ego („The Old Man And Me”), ale to trochę za mało. Albumowi zaszkodziła zbyt zachowawcza postawa wykonawców wobec oryginału i, niestety, rutyna. Mimo wszystko jest to jednak dobry, „samochodowy” album.