Muzyka: Realizacja: Po wielu latach na scenie trudno wciąż zaskakiwać, jednak, w przeciwieństwie do wielu kolegów z branży, Dream Theater przynajmniej próbuje. Tym razem panowie zostali wyraźnie zainspirowani przez młodszych twórców, jak Ayreon czy Avantasia i postanowili stworzyć metalową operę. Najnowsze dzieło Dream Theater to dwupłytowy kolos, na którym znajdziemy ponad dwie godziny muzyki i, niestety, nie można powiedzieć, że nie odczuwa się tych gabarytów. Choć panowie mieli sporo interesujących pomysłów, to nie aż tyle, by wypełnić nimi tak monstrualne dzieło. Album wydaje się przez to niepotrzebnie rozciągnięty. Mimo to jest niezły. Dream Theater nie odgrzewa swego dotychczasowego brzmienia. Teraz to klawiszowe partie Jordana Rudessa, a nie gitarowe popisy Johna Petrucciego wysuwają się na pierwszy plan. Wielbiciele chórów i orkiestry symfonicznej również będą wniebowzięci, bowiem jest ich tutaj dostatek. Dzięki temu album imponuje potężnym brzmieniem. Sami muzycy nie stracili wirtuozerskich umiejętności i pod względem wykonawczym grupa pozostaje bezbłędna. Przydałoby się jeszcze kilka gościnnych występów wokalnych, które wniosłyby więcej różnorodności. „The Astonishing” miał szansę być naprawdę wybitny, a okazał się „jedynie” bardzo dobry. Karol Wunsch Źródło: HFiM 03/2016