
18.08.2020
min czytania
Udostępnij
Dead Oceans 2020
Bill Fay to brytyjski wykonawca o melodyjnym głosie i nietypowo przebiegającej karierze. Debiutował w 1970 roku, a w kolejnym wydał swój drugi album. Oba zawierały melancholijne, bogato zaaranżowane kompozycje, z głosem i fortepianem na pierwszym planie. Pomimo walorów artystycznych, utwory Faya nie zdobyły większego uznania, więc wytwórnia zerwała z nim współpracę. Po latach płyty wznowiono i tym razem zyskały zaskakującą popularność. Autor wrócił więc do studia i od 2005 roku nagrał cztery krążki. Najnowszy – „Countless Branches” – ukazał się w roku 2020 i stylistycznie jest podobny do debiutu. Kompozycje nie straciły wdzięku. Jedynie głos autora stał się bardziej szorstki, choć wcale nie brzmi gorzej. Jeżeli ktoś lubi kameralny, melancholijny śpiew przy fortepianie, to koniecznie powinien posłuchać. Na płycie nie ma słabszego nagrania. Wszystkie wciągają i przyjemnie relaksują. Zabrakło dużej orkiestry, która potęgowała brzmienie pierwszych krążków, jednak fortepian i kilka instrumentów towarzyszących wystarczyły do zgrabnej oprawy nowych ballad 77-letniego Billa Faya. „Countless Branches” ukazało się w dwóch wersjach. Na jednej zapisano 10 nagrań; druga zawiera jeszcze 7 bonusów.
Grzegorz Walenda
Przeczytaj także