20.09.2012
min czytania
Udostępnij
Virgin Records 2009
Wrócili, po czternastu latach, nową i starannie zrealizowaną płytą. Bez wtórności i hucpiarskiego kopiowania zgranych pomysłów, które kiedyś przyniosły im sławę i pieniądze. Pomimo pozornego muzycznego eklektyzmu przeważa styl rozpoznawany przez fanów zespołu na całym świecie. Rezygnacja z części psychodelicznego, grunge’owego sztafażu wyszła nagraniom na dobre. Wokalista Wiliam DuVall bez cienia kompleksów zastąpił zmarłego Layne’a Staleya. Często brzmi niemal identycznie jak jego legendarny poprzednik, co tylko dodaje albumowi pikantnego smaczku. Jak za najlepszych czasów grupy brzmią zharmonizowane wokale DuValla i Cantrella. Ten drugi jest autorem większości utworów. Niezwykle zdolny muzyk, który udowodnił, że to on, a nie Staley stoi za sukcesem „Alicji” na rynku muzycznym. Niemal każdy utwór jest perfekcyjnie dopracowany. Nie brakuje charakterystycznych twardych, metalicznych riffów i dynamicznych kontrastów. Materiał solidnie skrojony i mocno zszyty. Zdarzają się również numery niemal popowe („Check My Brain”) i wzruszające („Black Gives…”), gdzie pobrzmiewa fortepian Eltona Johna. Rankingi pokazują, że wielbiciele pokochali nową płytę łącznie z okładką. A reszta? Każdy, kto zechce zahartować swoje uszy nieco cięższym graniem, lepiej trafić nie może.
Autor: Mirosław Szymański
Źródło: HFiM 01/2010
Przeczytaj także