05.05.2022
min czytania
Udostępnij
Mało kto wie, że ojcem słynnego filozofa Henriego Bergsona był Michał Bergson (1820-1898), pochodzący z jednej z najbogatszych, światłych warszawskich rodzin żydowskich; wykształcony i tworzący poza ojczyzną. Dziś znany jest głównie muzykologom. Brytyjski pianista Jonathan Plowright znalazł manuskrypt jego koncertu fortepianowego i wraz filharmonikami z Poznania zrealizował pierwsze w dziejach nagranie. To muzyka, która naturalnie wyrasta z Chopina, lecz idzie pięknie swoją drogą; pełna emocji, melodyjna,kunsztowna. Odkrycie, olśnienie, wydarzenie.
Rękopis dzieła Ludomira Różyckiego spłonął w czasie Powstania Warszawskiego. Ostateczny szlif zrekonstruowanej partyturze nadał Janusz Wawrowski i to on jest wykonawcą prapremiery fonograficznej. Różycki zatytułował swój koncert „Feniks”, wierząc, że świat po II wojnie odrodzi się z popiołów. To hymn światła, wolności i radości życia. Piękno melodyjnej frazy i rozmach orkiestracji budzą skojarzenia z mistrzami hollywoodzkiej muzyki filmowej. Drugi utwór na płycie – słynny koncert Czajkowskiego – choć o niemal półwiecze wcześniejszy, wydaje się naturalną kontynuacją „Feniksa”. Wawrowski z energią i optymizmem gra na wspaniałym instrumencie o balsamicznym brzmieniu – stradivariusie „Polonia” z 1685 roku.
Pieśni Twardowskiego z lat 1970-1990 są pamiętnikiem osobistych przeżyć (cykl „Sonetów pożegnalnych” do poezji francuskiej – elegia na tajemniczą śmierć narzeczonej, córki duńskiego lekarza – badacza zbrodni katyńskiej), lektur (cykle do sonetów Michała Anioła i Cervantesa) i powrotów do wspomnień (wskrzeszona atmosfera młodości, spędzonej na Wileńszczyźnie – cykl „Znad Wilii”). Tomasz Konieczny traktuje każdą pieśń jak minispektakl muzyczno-aktorski, którego równorzędnym uczestnikiem jest pianista. Wraz z Lechem Napierałą są mistrzowskimi interpretatorami mistrzowskiej liryki wokalnej.
Regameyowie (ojciec Konstanty Kazimierz – odkrywany przed polskimi melomanami i syn Konstanty – z ugruntowaną pozycją w dziejach muzyki) dostali po jednej płycie w albumie zawierającym ich lirykę wokalną i miniatury fortepianowe. Ojciec został na Ukrainie i padł ofiarą komunistycznych czystek; syn – dzięki wyjazdowi do Polski, a następnie emigracji – zachował życie i wolność tworzenia. Łączy ich wrażliwość na słowo poetyckie. Siostry Pasiecznik, mające ukraińsko-polskie korzenie, są tu idealnymi wykonawczyniami.
Przekaz, teksty, melodie, aranżacje oraz… gra ciszą, której trudno się spodziewać po „popie dla młodzieży”. „Irenka” ma w sobie o wiele więcej melancholii, refleksji i przestrzeni niż większość współczesnych produkcji, aspirujących do list przebojów. I to jest największa siła tej płyty. Sanah nie krzyczy „spójrzcie, jaka jestem cool”. Ona po prostu jest sobą. Będziemy kibicować i obserwować, czy młodzi fani artystki wyrosną z jej twórczości, czy twórczość „dorośnie” wraz z nimi. Na razie z naszej strony wielkie wyróżnienie.
Hi-Fi i Muzyka 01/2021
Przeczytaj także