
10.08.2012
min czytania
Udostępnij
Zanim muzyka Mieczysława Weinberga na dobre zagości w Polsce na koncertach i płytach, dorobek autora opery „Pasażerka” poznajemy dzięki coraz częstszym nagraniom zagranicznym − takim jak to. „On the Threshold of Hope” („Na progu nadziei”) stanowi muzyczny zapis przeżyć wojennych Weinberga w wybranych utworach kameralnych. Błyskotliwe pomysły kompozytorskie, wstrząsające pieśni w języku jidysz, emocjonalna interpretacja Richarda Margisona – to powody, by właśnie od tej płyty zacząć przyjaźń z Weinbergiem.
Fantastyczny przykład spotkania jazzowego muzyka z poważnym repertuarem napisanym współcześnie na saksofon. Na najnowszej płycie James Carter zarejestrował dwie kompozycje urodzonego w Puerto Rico Roberto Sierry, ucznia m.in. wielkiego Gyorgy Ligetiego. Solista jest w najwyższej formie, a do tego towarzyszy mu roztańczona, elektryzująca Sinfonia Varsovia. Oba utwory na płycie pokazują możliwości instrumentu i wykonawcy, dając przy tym wiele radości każdemu słuchaczowi. Nawet takiemu, który zwykle woli Bacha od Basiego i Mozarta od Marsalisa.
Najnowsza opera André Previna „Brief Encounter” („Spotkanie”) to przykład znakomitego muzycznego dzieła postmodernistycznego. Libretto jest inspirowane sztuką Noëla Cowarda pod tym samym tytułem i scenariuszem filmu Davida Leana z lat 40. XX wieku. Mistrzowska partytura, łącząca brzmienia symfoniczne z elementami jazzu, jest podporządkowana wymogom atrakcyjności dramaturgicznej i prawdy psychologicznej. Wartka narracja i trafnie dobrani wykonawcy wszystkich ról sprawiają, że operę Previna widać uszami. Uwaga – nagranie live.
Czterech wielkich mistrzów, mających już zapewnione miejsce w historii jazzu, zagrało na scenie legendarnego klubu Birdland. Występowali w nim najwięksi i powstawały nagrania wybitne, mające wpływ na kolejne pokolenia muzyków. Czy zatem dostaliśmy muzealny eksponat, który ma się sprzedać tylko ze względu na nazwiska twórców? Nic z tych rzeczy – to żywa płyta, pełna wspaniałych interakcji. I jest jeszcze coś – niepowtarzalne brzmienie, mądrość i pewność każdego z artystów. Coś, co udziela się także nam – słuchaczom.
Było już tyle płyt komedowskich, że wydawałoby się, iż nie sposób nic nowego z tej muzyki zrobić. Leszkowi Możdżerowi się udało. Jego Komeda jest finezyjny, pełen ozdobników, błyskotliwy i zaskakujący. W swoim solowym debiucie dla niemieckiej firmy ACT Możdżer wstrzelił się idealnie w gusta europejskich odbiorców. I zrobił to z klasą, bez artystycznych kompromisów i mielizn. Brawo!
Legendarny wirtuoz harmonijki ustnej w otoczeniu sprawnie grających europejskich instrumentalistów. Na program albumu składają się nagrania z ich wspólnych tras koncertowych. Przeważają standardy z „Summertime” na czele. Dobór materiału atrakcyjny, a wykonania mistrzowskie.
Doskonały album Grzegorza Karnasa – wokalisty, autora tekstów, aranżera, artysty bardziej cenionego za granicą (np. we Francji) niż w Polsce. Płyta zawiera autorskie wersje utworów m.in. Stinga, Joni Mitchell, Dżemu i Dezertera. Lider intrygująco zestawił i przetworzył elementy różnych trendów muzycznych, zachowując przy tym własny styl i jazzowy idiom. Niepowtarzalną aurę tworzą partie wiolonczeli wykonywane przez Adama Olesia. Propozycja Karnasa to próba przełamania stagnacji i rutyny polskiej wokalistyki jazzowej w męskim wydaniu.
Płyta gitarzysty i kompozytora Rafała Sarneckiego, absolwenta dwóch amerykańskich uczelni, jest propozycją ambitną i doskonałą warsztatowo. Utwory Sarneckiego są wyrafinowane pod względem harmonicznym i fakturalnym oraz zdyscyplinowane formalnie. Na osobne uznanie zasługują aranże, które dodają muzyce dodatkowych walorów. Jako lider Sarnecki koncentruje się na brzmieniu i budowaniu płynnej frazy, nie zaś – co częste u gitarzystów – na fajerwerkach technicznych. Ważny jest udział pozostałych muzyków,m.in. pianisty Pawła Kaczmarczyka.
„Give Till It’s Gone” Harpera to jak prezentacja tego, co w rocku najlepsze. Znajdziemy tu przebojowe piosenki, ballady, ciągnące się jam session, energiczniejsze kawałki oraz efektowne partie instrumentalne i wokalne. Trudno się uwolnić od tego kompletnego, klasycznego, a jednak nowocześnie brzmiącego krążka!
„Joanna w roli policjantki” to niecodzienny pseudonim dla rockowej wokalistki. Ponieważ należy on do artystki komponującej ciekawe piosenki i do tego wystrzałowo je wykonującej, warto o nim pamiętać, przeglądając płytowe zbiory w sklepach muzycznych. „The Deep Field” będzie doskonałym wyborem.
Źródło: HFiM 1/2012
Przeczytaj także