27.09.2012
min czytania
Udostępnij
Manhattan Records Dystrybucja: EMI Music Polska
Płyta zatytułowana „Symfonia zimowa” aż się prosiła, żeby przetestować jej chłodzący potencjał w pełni letnich upałów. Niniejszym to uczyniłam i… powiało nie tylko chłodem, lecz arktycznym mrozem. Powodem jest poziom tej produkcji. I nie chodzi o poziom techniczny, bo tu wszystko jest bez zarzutu – wyraźne, przestrzenne brzmienie skomplikowanego aparatu wykonawczego, chórów, głosów i instrumentów solo. Poraża natomiast infantylizm projektu, a zwłaszcza jego główna bohaterka – Sarah Brightman. Album zawiera dwanaście utworów z rozmaitych parafii, poprzerabianych na piosenki. Znajdziemy tu słynny „Arrival” Abby (koszmarnie wypaczony), kolędę „Cicha noc” (figurującą w trackliście jako melodia tradycyjna!), „Amazing Grace” (tekst hymnu pastora Newmana również uznano za anonimowy!), chorał Bacha (uznany za melodię tradycyjną), „Ave Maria” Bacha/Gounoda i piękny przebój Cata Stevensa „Morning Has Broken”, przechrzczony na „Child in a Manger”, a przedtem uznany za utwór „tradycyjny”. Motywem sklejającym tę wiązankę popowej papki są bożonarodzeniowe aranżacje – dużo dzwoneczków, łagodne frazy smyczków, chórki dziecięce i spory pogłos. Sarah Brightman udowodniła licznymi nagraniami, że ma potężny głos o dużej skali wolumenu i ekspresji. Niech się wstydzi tej płyty. Przez ponad czterdzieści minut udaje aniołka: piszczy jak myszka, jak siedmioletnia dziewczynka, jak niedorozwinięta wokalnie Charlotte Church. Zalew słodyczy i fałszywej niewinności obezwładnia. Jedyny plus – w przeciwieństwie do śpiewających lolitek, Brightman ma dobrą intonację. Precz z moich uszu!
Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 10/2009
Przeczytaj także