10.08.2012
min czytania
Udostępnij
Ennio Morricone Decca 2011 Dystrybucja: Universal Music Polska
W tej rubryce staramy się polecać czytelnikom nagrania, które warto poznać. Z różnych względów, jak niebanalny dobór repertuaru, świetne wykonanie czy wartość archiwalna. Niestety, tym razem, aby być w zgodzie z własnym sumieniem, musimy słuchaczy do płyty zniechęcić. Jest nam tym bardziej przykro, że chodzi o autorski album Ennia Morricone, mistrza muzyki filmowej. Wszyscy pamiętamy jego piękne melodie, towarzyszące klasycznym pozycjom kina współczesnego („Misja”, „Kino Paradiso”, „Dawno temu w Ameryce” i inne). Znajdziemy je także na tym krążku, ale jakże zmienione, na niekorzyść. Cukierkowo-pastelowe aranżacje w manierze festiwali w San Remo, brak pomysłu na zakończenia utworów (dziwne wyciszenia; sucha i płaska akustyka nagrania) i przerobienie większości tematów instrumentalnych na piosenki. Gdybyż jeszcze miały ciekawe teksty. Gdybyż były śpiewane przez ciekawego wokalistę… Marzenie ściętej głowy. Wybrana do tego projektu nowozelandzka gwiazdka Hayley Westenra charakteryzuje się dziecinnym głosikiem i takąż infantylną, nudną interpretacją, nie mówiąc o inwencji poetyckiej. Ukoronowaniem totalnego kiczu jest koszmarnie monotonna wokaliza Westenry w temacie z „Dawno temu w Ameryce”. Uduchowiony temat Gabriela z „Misji” został wręcz sprofanowany i przerobiony na popową papkę. Wbrew tytułowi płyty, to nie jest raj ani dla Morriconego i Westenry (która ma przecież w dorobku udane produkcje, np. covery Kate Bush), ani dla słuchaczy.
Autorzy: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 1/2012
Przeczytaj także