
02.04.2020
min czytania
Udostępnij
Każda highschool (liceum) w USA ma uczniowską orkiestrę i chór, które co roku przygotowują obszerny popis dla szkolnej społeczności i rodziców. Najczęściej opracowują jakiś musical w okrojonej wersji. Jeśli ambicje nauczyciela muzyki sięgają dalej, można poszperać w katalogach utworów współczesnych, pisanych z myślą o milionach licealnych amatorów. Bo chociaż „Requiem” Mozarta jest raczej poza ich zasięgiem, to „Requiem” Forresta już się w nim mieści. Amerykanin Dan Forrest (ur. 1978) skomponował mszę żałobną za tych, co… żyją. Słowem – za ziemskie żyjątka ludzkie, a także zwierzęce i roślinne. Stefan Kisielewski nazwał jeden z nurtów w muzyce współczesnej „socrealizmem liturgicznym”. Produkcja Dana Forresta należy do „pop-socrealizmu ekologicznego”. Gdyby zwielokrotnić obsadę i uprzestrzennić plany dźwiękowe, byłaby to niezła ilustracja filmu przyrodniczego na kanale Discovery. Jednak omawiane tu dzieło charakteryzują cechy takie jak zgrzebność orkiestracji (nonet muzyków) i prostota partii chóralnych plus minimalizacja roli trojga solistów. Ruch solowych linii wokalnych łączy się z sensem tekstów sakralnych na tyle chimerycznie, że dezorientuje profesjonalnych śpiewaków, dokooptowanych do zacnego w intencjach projektu bielsko-bialskiej uczelni. Instrumentaliści niewiele mogą wycisnąć z „łysej” partytury. Wszystkich wykonawców stać na większe wyzwania. Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 03/2020
Przeczytaj także