
14.05.2019
min czytania
Udostępnij
RG 2018
Smakowita, klimatyczna okładka, nawiązująca do lat siedemdziesiątych, daje do zrozumienia, że oto cofamy się w czasie. Zawartość też nie grzeszy specjalną odkrywczością. Bazuje na estetyce mantry i medytacji, którą przed 50 laty przenoszono do muzyki popularnej na fali fascynacji Dalekim Wschodem. Skład opiera się na trzech muzykach i ich różnorodnych instrumentach, m.in. oudzie, sitarze, bałałajce, dziewięciostrunowych skrzypcach elektrycznych, tabli, darabuce czy djembe. Ale nie tylko. Tam, gdzie trzeba zaprogramować sekwencje lub podbarwić pejzaż elektroniką – zespół nie stroni od komputera. A tam, gdzie trzeba wpuścić odrobinę powietrza – nie boi się utraty tempa. Otrzymujemy zbalansowaną, strawną mieszankę etno-jazzu, z licznymi nawiązaniami do szeroko pojętego orientu. Jedni usłyszą w tym Indie, inni pustynny wiatr, jeszcze inni – muzykę transową. To wszystko jest jednak na tyle szczere i prawdziwe, że słuchając materiału, nie można stawiać muzykom zarzutu mieszania wszystkiego ze wszystkim. Jest dobrze, jest wschodnio, a jak wiadomo, światło kultury płynie właśnie stamtąd.
Michał Dziadosz
Źródło: HFiM 01/2019
Przeczytaj także