23.08.2012
min czytania
Udostępnij
2010 Smalltown Superjazz Dystrybucja: Multikulti
Ken Vandermark dzieli słuchaczy. Jedni ubóstwiają każdy przejaw jego działalności; inni pozostają sceptyczni. Wszyscy chyba jednak są zgodni, że to bardzo pracowity muzyk i niestrudzony propagator działań kreatywnych. Oceny poszczególnych płyt pozostawiam Państwu, ale do zestawu cech lidera pozwolę sobie dodać odwagę. Bo jak inaczej nazwać powołanie do życia formacji Free Fall (Vandermark (klarnety), Wiik (fortepian) i Heker-Flatten (kontrabas)), która błyskawicznie budzi skojarzenia z przeszłością? Na początku lat 60. działało inne trio: Giuffree, Bley, Swallow i nagrało płytę pod takim właśnie tytułem. Porównania nasuwają się więc same i, niestety, nie są dla Vandermarka korzystne. Artystyczna wartość czwartej w dorobku płyty tego zespołu może być mierzona tylko w oderwaniu od historycznego pierwowzoru. Inaczej – klapa! Dzisiejszemu Free Fall brakuje wszystkiego, co miało tamto – elegancji, wiedzy, wyobraźni, przestrzeni, talentu improwizatorskiego i świadomości formy. Góruje za to nad nim pewnością siebie, determinacją, dosłownością, a może i dosadnością wypowiedzi. A przecież, jak na Vandermarkowskie standardy, Free Fall to bardzo kameralna propozycja. Kiedy znamy oryginał, trudno zachować ciepłe uczucia. Ale dzisiejsze Free Fall jest na miarę dzisiejszych czasów i za to nie można do nikogo mieć pretensji. Do Kena Vandermarka też nie.
Autor: Maciej Karłowski
Źródło: HFiM 03/2011
Przeczytaj także