09.09.2012
min czytania
Udostępnij
Decca 2010 Dystrybucja: Universal Music
Minęło już dziesięć lat od pierwszego spotkania Williama Orbita z muzyką klasyczną. Wówczas na warsztat wziął utwory Beethovena, Barbera, Haendla, Vivaldiego, Cage’a, Góreckiego i innych. Teraz postanowił poszerzyć repertuar remiksów o kolejnych twórców. Jak sam napisał, tworzenie takich aranżacji jest dla niego tym, czym dla innych zdobywanie szczytów górskich lub granie w Sudoku. Innymi słowy: hobby. Na szczęście efekt tych działań nie jest zły. Orbit poddaje się nastrojowi remiksowanych utworów i stara się go przekazać, wykorzystując oryginalne melodie i harmonię, ale robiąc to wszystko z pomocą elektroniki. Brzmienia zupełnie sztuczne zgrabnie mieszają się tu z samplami prawdziwych instrumentów. Po chwilowej konsternacji nawet klasyczny meloman jest w stanie wybaczyć Orbitowi nieco nonszalancji i ułańskiej fantazji. Takie utwory, jak „Paradisum” z „Requiem” Gabriela Faure czy „Clavier”, oparty na preludium i fudze C-dur z Bachowskiego „Das Wohltemperierte Klavier”, to naprawdę fascynujące i imponujące przeniesienia muzyki dawnych mistrzów do cyfrowej współczesności. Trochę gorzej prezentuje się np. aria „O mio babbino caro”, która otrzymała rytmiczny podkład mocno psujący nastrój dzieła i wkładający je w nienaturalne ramy. Jest też kilka kiczowatych fragmentów, jak choćby chórek zamykający „Jezioro łabędzie” Czajkowskiego. Mimo wszystko płyty słucha się dobrze i stanowi udaną kontynuację tego, co przed laty rozpoczęła Wendy Carlos. Świetnie też, że Decca wydała suplement, na którym znajdują się oryginalne wersje kompozycji klasycznych wykorzystanych przez Orbita. Szkoda, że trzeba go kupić oddzielnie.
Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 10/2010
Przeczytaj także