
11.11.2018
min czytania
Udostępnij
Lynx Music 2017
Pseudomistyczna „muzyka do windy” opanowała Youtube i ezo-targi. Ma jednak tyle sensu, co terapia kryształami i pierścień Atlantów, sprzedawany w telezakupach po 49,99. Przez to wszystko mało pozostało miejsca na dobrej klasy world music czy właściwie zrealizowany „easy listening”. Ludzie często nie wiedzą, jak to powinno brzmieć. Omawiana płyta jest świetnym przykładem. Wyobraźcie sobie najspokojniejsze wątki z twórczości Kitaro czy Jana Garbarka, dodajcie trochę Oldfielda oraz nieco hiszpanizujących motywów – to wszystko niech będzie przestrzenne, jazzujące, jasne i naturalne. To właśnie ta muzyka. Macie ochotę? Ta płyta jest jak błyskawiczna teleportacja z korporacyjnego biurowca na dziką plażę. Kto nie przeżył takich wagarów – nie ma pojęcia, jaki to szok dla organizmu. Takim szokiem jest właśnie ta muzyka. Spokojna i szczera. Dla umysłów otwartych i zmęczonych. Warto zapomnieć o smartfonie, założyć dobre słuchawki i odpłynąć na 51 minut i 5 sekund.
Michał Dziadosz
Źródło: HFiM 07-08/2018
Przeczytaj także