
18.08.2012
min czytania
Udostępnij
EMI 2011 Dystrybucja: EMI Music
Najsłynniejszy z Bachów nigdy w Brazylii nie był, ale jego muzyka dawno tam dotarła. I jak to często bywa w przypadku dzieł genialnych, okazało się, że nic jej zaszkodzić nie może. Choć muzycy z dalekiego kraju postanowili grać fragmenty „Koncertów brandenburskich”, inwencji, preludiów czy suity h-moll głównie na mandolinach i gitarach, wszystko i tak zabrzmiało bardzo sympatycznie. Nie jest to dzieło odkrywcze ani wysokich lotów artystycznych. Raczej miła dla ucha płytka, w sam raz na letnie dni. To taka muzyka-tło, która nie męczy ani nie nuży. Można ją sobie wesoło pogwizdywać i z pewnością sprawi więcej przyjemności niż hity niejednej radiowo-telewizyjnej gwiazdy. By dodać albumowi jeszcze więcej lekkości, w repertuarze znalazły się też utwory kompozytorów brazylijskich (Villa-Lobos, Pixinguinha, Gnattali, Ferreira). Ponadto, co warto podkreślić w audiofilskim magazynie, nagranie zrealizowano na bardzo wysokim poziomie technicznym. Plany są bliskie, proporcje znakomicie utrzymane, a instrumenty brzmią naturalnie i wyraźnie. Zakładając słuchawki, można się cieszyć niemal namacalnym kontaktem z każdym szarpnięciem struny, co w przypadku nagrań wydawanych przez duże komercyjne wytwórnie stanowi raczej wyjątek. Mastering w Abbey Road Studios w Londynie z pewnością ma spore znaczenie. Jeśli więc komuś nie przeszkadza, że do Bachowskich melodii dołożono perkusyjny taneczny rytm, a wszystko brzmi jak tło imprezy na Copa Cabana, to warto, by się tej płycie przyjrzał bliżej. Wszak właśnie zaczęliśmy wakacje. Dobrej zabawy!
Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 7-8/2011
Przeczytaj także