Same zaszłości – wiosna 2024

13.06.2024

min czytania

Udostępnij

W naszej niedawnej historii był taki moment, że ludzie zaczęli traktować koronawirusa jako usprawiedliwienie wszystkiego. Nie wyprodukowano, bo pandemia. Nie dowieziono, bo pandemia. Nie załatwiono, bo pandemia, i tak dalej. Niniejszy tekst zawiera zaszłości, które dotarły do redakcji spóźnione bez wyraźnej przyczyny, choć faktycznie czynnikiem spowalniającym mogła być pandemia.

 

Konrad Kucz – Waltornium (Requiem Records 2016)

058 069 Hifi 12 2023 001

Zaczynamy od zaszłości głębokiej, bo pochodzącej sprzed siedmiu lat. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało, ale w końcu płyta dotarła do redakcji. I bardzo dobrze, wypełnia ją bowiem muzyka oniryczna i piękna. Tematyka oscyluje wokół snów z dzieciństwa. Na podstawie eufonicznego charakteru tych dźwięków można przypuszczać, że musiały być to niemal wizyty w niebie. Mnie śniła się Baba Jaga i wilki, więc gdybym miał nagrać analogiczny materiał, skończyłoby się chyba black metalem. Zazdroszczę więc Konradowi Kuczowi wspaniałych marzeń sennych oraz umiejętności przemieniania ich w muzyczne pejzaże. „Waltornium” zrealizowano przy użyciu programu East/West Logic Audio. Ale myślenie twórcy jest w pełni analogowe i akustyczne. Szczególnie że w sofcie użyto próbek z prawdziwych instrumentów. Komputery mogą sporo, ale o tym, czy dzieło będzie wyjątkowe i tak decyduje kompozytor. Bez dwóch zdań Konradowi Kuczowi się udało. Zawartość krążka wymyka się jednak schematom, więc podsumowującej oceny nie będzie. Ode mnie za to szczere zapewnienie, że będę do tego albumu wracał, a Was do niego zachęcam. Poza tym, omawiany krążek to ledwie część z całej serii onirycznych wspomnień kompozytora, który zaskakuje dojrzałością i nieustannym rozwojem. A przecież zaczynał ćwierć wieku temu w klubowym zespole Futro (pamiętacie?) i mógł skończyć tak, jak większość muzyków z tamtej fali. Pobawić się, machnąć ręką na sztukę i zaciągnąć do korpo. Tymczasem Kucz naprawdę żyje, tworzy dźwięki, a dodatkowo zajmuje się ciekawymi projektami graficznymi. Choć akurat autorką okładki do „Waltornium” jest jego małżonka.

 

Salvezza (Requiem Records 2021)

058 069 Hifi 12 2023 001

Zaszłość z 2021 roku. Salvezza to nazwa projektu i jednocześnie tytuł płyty. Za przedsięwzięciem stoją Witold Munnich (libretto, śpiew) i Grzegorz Fajngold, znany z zespołów 19 Wiosen, Demolka, Już Nie Żyjesz i Procesor Plus, tu odpowiedzialny za kompozycje, „grę na klawesynie” oraz organach. Poza nimi występują: Ewa Bieńczycka-Viggi (głos), Anna Kaz (śpiew, chórki) i Constantino Usenko (wiolonczela). Trudno sklasyfikować ten album inaczej niż jako coś z pogranicza performence’u i słuchowiska radiowego. Jest to propozycja raczej dla fanów mocniejszych wrażeń. Potencjał niesamowitego niskiego głosu Munnicha został zmarnowany. W zestawieniu z niebanalnymi tekstami mógłby stanowić odrębną wartość, ale w tej całości brzmi niczym hardcorowa wersja Franka Kimono albo Pana Kleksa z jakimś problemem. Aranżacje przypominają zabawy sekwencerem sprzed 30 lat. Dawno temu śmiano się z Czesława Niemena, że utknął na etapie midi z końca lat 80. XX wieku. A tu, w 2021 roku, prawie cały materiał utrzymano w podobnym klimacie. Pytanie: czy należy sięgać do każdego rodzaju retro, czy tylko do elementów, które naprawdę stały się klasyką i nabrały szlachetnej patyny? Nie wiem. Być może nie dojrzałem do takiego łamania schematów. Wszystko to dziwi tym bardziej, że za całością stoją świadomi ludzie. Jeżeli chcecie się przekonać, o co mi chodzi, posłuchajcie.

 

Dominik Lasota – Emily (Opus Series 2022)

058 069 Hifi 12 2023 001

Zaszłość z roku 2022. Dominik Lasota to przede wszystkim kompozytor muzyki współczesnej. Oprócz tego skrzypek, dyrygent oraz pianista. Co ciekawe, na „Emily” nie gra. Firmuje ją swoim nazwiskiem jako autor. Album to propozycja dla zwolenników muzyki wokalnej, połączonej z eufonicznymi harmoniami, ale nie tylko. Stanowi hołd dla Emily Dickinson, amerykańskiej poetki żyjącej w XIX wieku, i stąd jego tytuł. Muzyka idealnie pokrywa się z lirykami. Jak napisano w książeczce: „Wśród 12 kompozycji (…) znajdują się utwory mówiące o życiu, miłości, szczęściu i smutku. Tworzą one spójne wieloczęściowe opowiadanie, rozpoczynające się od ‘Opening’, a kończące się pożegnalnym ‘Good Night’”. Piękne głosy, które słyszymy na płycie, należą do zespołu wokalnego Unanime pod dyrekcją Anny Marek-Kamińskiej, w składzie: Samuela Łach i Katarzyna Bembenek (sopran), Karolina Potoczna i Edyta Kotula (alt), Michał Kalista i Ryszard Pich (tenor), Krzysztof Tomecki i Jakub Kiwała (bas). Instrumentaliści budujący dyskretne i spokojne podkłady to Marcin Kasprzyk na fortepianie i Mirosław Dymon na akordeonie. Zdaję sobie sprawę, że „dżentelmen to ktoś, kto umie grać na akordeonie, ale tego nie robi”, ale pasaże malowane przez Dymona okazują się fantastycznie ciche i spokojne. Jego instrument brzmi wprost niebiańsko, co dowodzi, że grając na nim, pozostaje dżentelmenem. Podobnie jest z fortepianem Kasprzyka, który nadaje przebiegom kompozycji jedynie delikatne ramy, nie wychodząc nigdy na pierwszy plan. A kompozycje? Są wzniosłe, choć wydają się nieco przeładowane magicznym natręctwem i przez to – bez oddechu. Dlatego bardziej polecam kolejną pozycję.

 

Dominik Lasota – Kamizelka (Opus Series 2022)

058 069 Hifi 12 2023 001

Kolejną płytę Dominika Lasoty, również wydaną w 2022 roku, można potraktować jak słuchowisko radiowe, które będziemy mogli sobie odtworzyć w dowolnej chwili. Libretto to nic innego jak treść przejmującej noweli Bolesława Prusa „Kamizelka”. Czyta Jarosław Łukomski, głos szanowany i znany z wielu ścieżek dialogowych, audiobooków oraz innych przedsięwzięć. Muzyczną stronę reprezentują: smyczkowy Lejdis Quartet, Marcin Kasprzyk (fortepian), Mirosław Dymon (akordeon) i zespół wokalny Unanime, w tym samym składzie, co na albumie „Emily”. Równowagę pomiędzy obecnością lektora, a kompozycjami zachowano perfekcyjnie. To naprawdę ciekawy album, zwłaszcza dla młodych słuchaczy, którzy nie znają treści noweli. Ale nie tylko. Poruszająca historia o miłości i bezsilności wobec przyczyn obiektywnych pozostaje uniwersalna w każdej epoce. Trzeba jej jedynie poświęcić trochę czasu. Bez smartfonu w dłoni, bez rozpraszaczy, oddając się w pełni świetnie zbudowanemu nastrojowi. Jeżeli chodzi o omawiane dziś płyty Dominika Lasoty, to od „Emily” zdecydowanie wolę „Kamizelkę”. Jest lepiej uporządkowana, a treść noweli Prusa nadaje jej ramę nie tylko tekstową i strukturalną, ale również dramaturgiczną. Im dalej w historię, tym więcej niepokojących dźwięków. W ten sposób formuła nabiera atrakcyjności i dynamiki. Nie snuje się, ale ciekawie faluje. Dodatkowo obecność idealnie dobranego kwartetu smyczkowego naprawdę robi robotę. Oba albumy są świetnie wydane. Staranność graficzna i dbałość o sam krążek, dla którego przygotowano oddzielną czarną kopertę, to niby obecnie konieczność, a jednak nie każdy o nich pamięta.

 

Kwartludium/Jacaszek – Kolchida (Requiem Records 2022)

058 069 Hifi 12 2023 001

Wszyscy znamy pojęcie muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Można się jednak natknąć na zestawienia innych cech w różnych konfiguracjach. O „Kolchidzie” powiedziałbym, że to materiał trudny: momentami zwiewny jak zefir, a kiedy indziej ciężki niczym 16 ton ołowiu. Skład doświadczonych wykonawców gra wybornie. Od strony elektroniki, za którą odpowiada Jacaszek, również wszystko jest OK. Tyle że płyta CD, jak już nie raz podkreślałem, to produkt. Należy sobie zatem zadać pytanie: dla kogo jest ten produkt? W tym przypadku odpowiedziałbym: dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Nastroje budowane przez Kwartludium z Jacaszkiem są bowiem skrajne i nieprzewidywalne. Paradoksalnie, liryczne momenty, w których nie brakuje przestrzeni i powietrza, nadawałyby się nawet do awangardowej strefy relaksu w jakimś dobrym hotelu. Ale bywają też fragmenty natężone, mantrowe i ciężkie. Obawiam się, że przeciętny słuchacz wybierze raczej dźwięk wiertarki udarowej albo wiertła dentystycznego. Jeżeli jednak macie znajomego, który ciągle poszukuje i cały czas podkreśla, że żadne muzyczne wyzwania nie stanowią dla niego problemu, koniecznie kupcie mu w prezencie „Kolchidę”. I nie na zasadzie trollowania, a jako podarunek, który niemal na pewno okaże się trafiony. Za takim pomysłem przemawia także edycja. Album jest nie tylko świetnie nagrany, zmiksowany i zmasterowany, ale również wspaniale wygląda. Staranna poligrafia, dostojne wykończenie, dobrze dobrane kolory i szlachetne materiały. Requiem Records – jak zawsze – traktuje słuchacza z szacunkiem. Wytwórnia zdaje sobie sprawę, że w czasach, kiedy ludzie nie kupują już tak chętnie nośników fizycznych, trzeba im zaoferować coś specjalnego.

 

Chór Katedry Warszawsko-Praskiej Musica Sacra – Pie Iesu (Requiem Records 2018)

058 069 Hifi 12 2023 001

Zaszłość sprzed sześciu lat, ale obowiązkowa do nadrobienia, szczególnie dla fanów muzyki chóralnej. Robota zespołu Musica Sacra to absolutny majstersztyk! Gładkość, perfekcyjna fraza, idealne operowanie dynamiką, cudowne współbrzmienie głosów to pierwsze cechy, jakie rzucają się w uszy. „Pie Iesu” stanowi podsumowanie współpracy chóru pod dyrekcją Pawła Łukaszewskiego z polskimi kompozytorami. Zarówno nestorami, jak i twórcami młodego pokolenia, którzy przyjęli zaproszenie do skomponowania utworów na omawiane wydawnictwo. Podstawę literacką stanowi krótki tekst „Pie Iesu Domine, dona eis requiem”. Nie jest to jego pierwsze umuzykalnienie. W estetyce chóralnej pojawiały się już kompozycje Gabriela Faurégo, Maurice’a Duruflé, Johna Ruttera, a nawet Andrew Lloyda Webbera czy Karla Jenkinsa. Miłośnicy tego segmentu sztuki rozpoznają je niemal natychmiast. Dlatego intencją twórców albumu było stworzenie nowych dźwięków do dobrze znanego dzieła. Wśród naszych kompozytorów przewijają się: Stanisław Moryto, Marian Borkowski, Marcin Łukaszewski, Łukasz Farcinkiewicz, Marek Raczyński, Michał Malec, Julia Seeholzer, Sebastian Szymański i Paweł Łukaszewski. Poza ich utworami oraz znakomitymi głosami chóru Musica Sacra, na płycie występują: Joanna Łukaszewska (sopran), Łukasz Farcinkiewicz (fortepian, organy) oraz oczywiście Paweł Łukaszewski jako dyrygent. Jak pisze autorka omówienia albumu, Emilia Dudkiewicz: „Pie Iesu promieniuje pewnością wiary, spokojem i wewnętrzną radością, odsłaniając nadzieję na udział w krainie wiecznej szczęśliwości”. I rzeczywiście coś w tym jest. Zawarta tutaj muzyka to wzniosłość i piękno. Polecam nie tylko miłośnikom gatunku, ale wszystkim, którzy chcieliby się na chwilę przenieść do innego – lepszego – wymiaru.

 

Tomasz Pawlicki – Baśniowe gry (Trial) (Opus Series/Lydian 2019)

058 069 Hifi 12 2023 001Zaszłość z roku 2019, ale zdecydowanie warta odnotowania. Tomasz Pawlicki jest związany z wieloma dziedzinami sztuki, a muzyka to jedna z gałęzi jego działalności. Od początku lat 90. XX wieku należy do środowiska ludzi skupionych wokół bydgoskiego klubu Mózg. Czyli tworzy nie od dziś i nie od wczoraj. Słychać to w każdym dźwięku. Zdarzają się czasami płyty, o których nie da się pisać, jednocześnie ich słuchając. Trzeba wyłączyć i dopiero wtedy spróbować. Tak się właśnie stało w przypadku „Baśniowych gier”, ponieważ jest to dzieło kompletne, zobowiązujące i wciągające bez reszty. Grający na flecie, fortepianie, skrzypcach, kontrabasie i instrumentach perkusyjnych Tomasz Pawlicki wraz ze swoim magicznym składem żongluje stylami, miesza gatunki i czerpie. Z jazzu tradycyjnego i free, z muzyki kameralnej i klasycznej, z improwizacji, fushion, ambientu, a nawet sonoryzmu. Dzięki temu buduje świat różnorodny, kolorowy i ciekawy. Ale równocześnie spójny i stylowy. Brzmieniowo również jest bardzo dobrze. To taki ECM, tyle że cieplejszy i mniej zachowawczy. Na płycie, oprócz lidera, grają: Filip Lipski (skrzypce), Wojciech Jachna (trąbka), Adam Szurka (wiolonczela), Ewelina Klocek (rożek angielski), Jacek Buhl (perkusja), Łukasz Rafiński (flugelhorn) i Zbigniew Kozber (gitara akustyczna). Tej muzyki trzeba posłuchać.

 

Modern Blues Quartet – Bach On Blues (Lydian Series 2020)

058 069 Hifi 12 2023 001

Trochę się obawiałem tej płyty. Bach na bluesowo? Przecież to będzie gwałt na uszach. Ale nie. Harmonie Jana Sebastiana są tu tylko pretekstem i punktem wyjścia do zabawy muzyką. Brzmi trudno i nieczytelnie? Na szczęście jest inaczej – lekko, łatwo i bardzo przyjemnie, choć także ambitnie i ciekawie. Modern Blues Quartet, zamiast nowoczesnego bluesa, proponuje miły dla ucha jazz. To taki eksperyment, który czymś nowym byłby może w latach 70. ubiegłego stulecia, a dziś stanowi przejrzystą i przystępną formułę. Nie jest to zresztą pierwsza w historii sytuacja, w której utwory J.S. Bacha zostały przerobione. Trend rozpoczął się w drugiej połowie XX wieku. Z najbardziej oczywistych punktów należałoby wymienić Modern Jazz Quartet („Blues On Bach”, 1973) czy twórczość Jacques’a Loussier’a. Nie wspominając o Glennie Gouldzie, który zdekonstruował wielkiego kompozytora i wydobył z niego wszystko, co najgorsze, zabijając eufonię i wzniosłość (choć umiał te same utwory zagrać również romantycznie). Nasz współczesny polski kwartet gra z dużą klasą i ze smakiem. Na płycie wystąpili: Ryszard Borowski (flet, kompozycje), Mateusz Smoczyński (skrzypce), Rafał Sarnecki (gitary) i Michał Jaros (kontrabas). Pisząc na początku o zabawie muzyką, miałem na myśli również to, że jest to zabawa dwustronna, w której słuchacz zostaje wzięty pod uwagę. A to przecież wcale nie jest oczywiste.

 

Modern Blues Quartet – Live (Lydian Series 2020)

058 069 Hifi 12 2023 001

Zaszłość z 2020, choć materiał jest jeszcze starszy – to zapis koncertu z roku 2004! Podobno nagranie odnaleziono po latach i postanowiono je wydać. Wierzę w to. W erze komputerów łatwiej zgubić folder niż kiedyś fizyczną taśmę. Zaskakujące, że występ został naprawdę dobrze zarejestrowany. Płyty w ogóle nie słucha się jak materiału archiwalnego. Odgłosy z sali są ciche, a brawa dyskretne. Tak jakby chciano nagrać przede wszystkim zespół, bez całego koncertowego klimatu. Trochę na zasadzie, że wyjdzie taniej niż płyta studyjna. A może to kwestia współczesnego miksu? Choć podobno nie ingerowano w zapis, pozostawiając nawet oryginalną kolejność utworów. Rok 2004 nie kojarzy mi się z niczym szczególnym; nie jest to cofanie się do magicznych sesji z końca lat 50. XX wieku, a la „Kind Of Blue” Milesa Davisa. Ale i tak w tym materiale jest coś wciągającego, a nawet porywającego. Być może chodzi o młodość i nieokiełznanie? Choć słychać także spore umiejętności i talent. Porównując „Live” z omówioną wyżej płytą „Blues On Bach”, można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z innymi światami. Nic w tym dziwnego. Upłynęło trochę lat. Muzycy dojrzeli, skład również uległ zmianie. Ale w obu przypadkach dociera do nas wyjątkowo przyjemna energia. Na płycie wystąpili: Ryszard Borowski (flet), Piotr Aleksandrowicz (gitary), Rafał Sarnecki (gitary) i Mateusz Borowski (kontrabas). Na obu krążkach brakuje perkusji. Brakuje? No właśnie… Sami posłuchajcie i oceńcie, jak ów brak wpływa na czystość formy.

 

Poziom Prywatny – Vol. 2 (Lydian Series 2021)

058 069 Hifi 12 2023 001

Zaszłość z roku 2021. Tę płytę można określić, jako „ABC jazzu i bluesa dla początkujących”. Nie ma w tym nic złego. Miło czasem posłuchać tych gatunków w przyjemnej i bezpretensjonalnej wersji. Co oczywiście nie oznacza, że Poziom Prywatny to poziom niski. O nie – muzycy grają świetnie. Podobno zespół nie korzysta z nowinek technicznych, wszystko rejestrując możliwie naturalnie. Kwestię tekstów – czasem refleksyjnych, czasem humorystycznych – pozostawiam do oceny indywidualnej. Z pewnością wokalistce trudno było zachować flow i skupić się na przekazie – musiała przecież jednocześnie wpasować się w niełatwe partie muzyczne. I jeżeli miałbym się tu do czegokolwiek przyczepić, to właśnie do głosu, który bywa wycofany. Z jednej strony – nic dziwnego, bo przy takich instrumentalistach trudno zachować wyrazistość. Z drugiej – słuchacza to nie obchodzi. Jeżeli pojawia się problem, to należy nagrywać do skutku, bo i tak pewnych rzeczy się nie ukryje. Coś jeszcze? Pitch shifter stosowany czasem dla żartu jako unisono względem głównego wokalu to domena wydawnictw z początku lat 90. XX wieku i to raczej discopolowo-biesiadnych. Mówię o efekcie, który „śmiesznie” podwyższa głos, tak jakby ktoś się nawdychał helu. Następnym razem dajcie sobie spokój z takimi wygłupami. Ogólnie jednak materiał prezentuje dobrą jakość. Poziom Prywatny tworzą: Justyna Masny (śpiew), Tomasz Spaliński (gitara klasyczna, gitara elektroakustyczna), Dariusz Ziółek (gitara basowa), Marcin Żupański (saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, flet, klarnet basowy) i Przemysław Smaczny (perkusja).

 

Królówczana Smuga – Żałosne (Requiem Records 2021)

058 069 Hifi 12 2023 001

Album stanowi przywołanie rytuałów związanych z żałobą, umiejscowionych historycznie i etnicznie w Biłgoraju i okolicach. Adam Piętak, kryjący się pod pseudonimem Królówczana Smuga, przypomina o nich przy pomocy współczesnych środków, użytych w zestawieniu z instrumentami tradycyjnymi. Wydawać by się mogło, że tego typu propozycja powinna zostać potraktowana wyłącznie w ramach ciekawostki lub performansu. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z wielowarstwowym dziełem, przedstawiającym różne aspekty pożegnań z bliską osobą, ale też prezentującym wartość artystyczną w sensie ogólnym. Piętak idzie w mantrowość, trans, efekty i inne oczywistości, charakterystyczne dla współczesnych reinterpretacji muzyki ludowej. Ale nie boi się przy okazji akustycznych brzmień, które łatwo zbanalizować albo zatracić. Dzięki takim produkcjom uświadamiamy sobie, jak wiele jest jeszcze do odkrycia i to wcale nie w odległych rejonach świata, a tuż obok. Oczywiście nie jest tak, że album „Żałosne” stanowi superatrakcyjny i wpadający w ucho materiał dla każdego. Ale poszukiwacze antropologicznych ciekawostek, dusze lubujące się w oryginalnościach oraz miłośnicy inteligentnie ubranego folku powinni być zadowoleni.

 

Michał Dziadosz

Hi-Fi i Muzyka 03/2024

Przeczytaj także

Ukryte pod „Czarną maską”

23.01.2025

Muzyka

Wydarzenia

Ukryte pod „Czarną maską”

18.01.2025

Muzyka

Fonografia

Nowości płytowe – jesień 2024, cz. 1

16.01.2025

Muzyka

Wydarzenia

Oasis – powrót na scenę

Rena Rolska

07.01.2025

Muzyka

Sylwetki / monografie

Rena Rolska – role jej życia

David Gilmour Luck and Strange

31.12.2024

Muzyka

Pop-rock

David Gilmour – Luck and Strange

27.12.2024

Muzyka

Pop-rock

Jack White – No Name

24.12.2024

Muzyka

Sylwetki / monografie

Billy Joel – młodszy dzięki AI

John Lennon Mind Games

22.12.2024

Muzyka

Winyl

John Lennon – Mind Games