Lekko

16.10.2024

min czytania

Udostępnij

Wstępniak dopada mnie zawsze na ostatnim okrążeniu, po zatwierdzeniu wszystkich materiałów. Zabranie się do niego odkładam, jak tylko mogę, a gdy już dłużej się nie da, pojawia się pytanie, co wziąć na warsztat.

Presja czasu nie ułatwia sprawy, tym bardziej że – jak na złość – mam inne zajęcia albo bezkresną pustkę w głowie. Bo i o czym tu pisać, skoro wokół nic się nie dzieje?

Już widzę, jak czytając te słowa, czytelnicy przecierają oczy ze zdumienia. Zgoda, nie żyję w szklanej bańce i zdaję sobie sprawę, że powietrze gęstnieje od wydarzeń, które raz wywołują ciarki na plecach, a kiedy indziej wprawiają w konsternację. Dawno temu uznaliśmy jednak, że polityką i przyległościami się nie zajmujemy, i tego się trzymamy.
W młodzieńczych latach wydawało mi się, że warto zajmować stanowisko wobec bieżących wydarzeń. Teraz uznaję to za bzdurę. Po pierwsze, dewaluują się szybciej niż złoty przed denominacją. Z perspektywy kilku lat polityczne aluzje w teście wzmacniacza stają się drętwym sucharem, a po dwóch dekadach mogą się wydać kompletnie niezrozumiałe. Natomiast sam opis tego, jak gra, pozostanie aktualny zawsze. Po drugie, politykę mamy wszędzie. Jej wszechobecność męczy, a niekiedy drażni. Wychodzenie z lodówki pozostawiłbym lodówkom, a ludziom lubianym za to, co robią, sugerowałbym unikać kontaktu z tą sferą życia.

 

Z punktu widzenia czytelnika specjalistycznego magazynu sprawa jest prosta: jeżeli interesuje się wyczynowymi rowerami, to do swojego pisma zagląda nie po to, żeby się spotkać z postaciami okupującymi media.

 

Przy obecnym poziomie napięcia byle wtręt może spowodować irytację. Sam się zresztą na tym złapałem.

Lubię przeglądać portale technologiczne. Interesują mnie nowinki i tendencje, ale również zabawki, choć rzadko je wymieniam. I widzę, że jedna z najbardziej popularnych stron przerodziła się w wiec społeczno-polityczny, w którym temat przewodni stał się tylko pretekstem do krzewienia określonego światopoglądu. To po co tam zaglądać, skoro w tej dziedzinie są lepsze? W przypadku konkretnych osób robi się jeszcze poważniej. Znakomici muzycy i aktorzy – ich twórczość kochaliby wszyscy, gdyby pozostali jej wierni, zamiast popierać jakąś opcję albo polityka. Tymczasem mają niemal jak w banku, że po publicznej deklaracji połowa odbiorców się od nich odwróci i zlekceważy dokonania; im większe, tym bardziej szkoda. No, chyba że aktor ma ambicje, by zostać prezydentem. Ronaldowi Reaganowi się udało. Ba, dość powszechna jest opinia, że znacznie lepiej sprawdził się w tej drugiej roli.

O czym więc pisać? Zawsze można o zawartości numeru. W tym wskazałbym test Martenów Parker Duo. Cena 50000 zł w połączeniu z zakwalifikowaniem do hi-endu powinna wywołać zainteresowanie, ale jest jeszcze ciekawiej. Tak jednoznacznie dobre produkty trafiają do testów rzadziej, niż mogłoby się wydawać.
Można też o „okolicznościach przyrody”, a te na Podkarpaciu, gdzie spędzam ostatnio każde lato, są piękne. Wszelkie opinie o „Polsce B” radzę między bajki włożyć, bo miasteczka są dosłownie wymuskane. Już w takich z tysiącem, dwoma mieszkańców potrafi być niemal wszystko, pomijając filharmonie i teatry. Pamiętam, jak w późnych latach 90. XX wieku wybrałem się na wycieczkę do USA, by przyjrzeć się tamtejszemu rynkowi hi-fi. Powstała z tego relacja, do której przeczytania zachęcam; nieskromnie uważam, że mi się udała i pozostaje ciekawa nawet dziś. Uderzyła mnie wtedy tamtejsza jakość życia, a najbardziej fakt, że w przysłowiowej dziurze znajdzie się wszystko, co człowiekowi potrzebne.

 

I właśnie z poziomu dziury warto rozpatrywać cywilizacyjny poziom kraju, bo duże miasta zwykle są do siebie podobne.

 

Wtedy myślałem, że nigdy nie dojdziemy do tego poziomu komfortu, niezależnego od tego, gdzie się mieszka. A dzisiaj u nas jest tak samo. Warto sobie uzmysłowić, że ludzie zawdzięczają to sobie, a nie politykom. Ta świadomość zdecydowanie zmniejsza emocjonalne zaangażowanie i zapewnia zdrowy dystans.

Jeżeli chodzi o ludzi z „Polski B”, to podam obrazowy przykład. Wózki przy sklepach i dyskontach stoją porozpinane; nie potrzeba monet ani żetonów, które tylko utrudniają życie. Przez kilka lat nie widziałem ani jednego porzuconego na parkingu – wszystkie były grzecznie odprowadzane do boksów. Nikt nikogo nie pilnuje, a w sklepach nie ma ochroniarzy. Takie drobiazgi o poziomie cywilizacyjnym mówią więcej niż opinie celebrytów.
Dzisiaj planuję rozpalić ognisko na własnym podwórku. Jak sąsiedzi zobaczą, to pewnie wpadną. Pogadać, ale nie o tym, że im dym przeszkadza.

 

Maciej Stryjecki

Przeczytaj także

dark mode

01.01.2025

Felietony

Tryb nocny

08.12.2024

Felietony

Z grubej rury

05.09.2024

Reportaże / Galerie

Monachium High End 2024 – 5

04.09.2024

Reportaże / Galerie

Monachium High End 2024 – 4

03.09.2024

Reportaże / Galerie

Monachium High End 2024 – 3

02.09.2024

Reportaże / Galerie

Monachium High End 2024 – 2

01.09.2024

Felietony

Porada

01.09.2024

Reportaże / Galerie

Monachium High End 2024 – 1