Święta, święta i po świętach – chciałoby się rzec, gdy w niedzielę 8 listopada wybiła godzina 18.00. Jubileuszowy, dziewiętnasty Audio Video Show 2015 przeszedł do historii, zapisując się w niej złotymi zgłoskami.
Liczba firm zgłaszających chęć uczestnictwa w imprezie przekroczyła możliwości dotychczasowych lokalizacji. By wybrnąć z tej opresji, organizator zrezygnował z hotelu Bristol i w jego miejsce udostępnił blisko 50 sal w strefie konferencyjnej Stadionu Narodowego. Zwiększyło to łączną powierzchnię ekspozycji do dziesięciu tysięcy metrów i… spowodowało napływ kolejnych chętnych. W efekcie w tegorocznej edycji wzięło udział ponad 140 wystawców, reprezentujących kilkuset producentów ze wszystkich kontynentów poza Antarktydą. Oficjalne otwarcie nastąpiło już w piątkowe popołudnie, co wydłużyło czas trwania o cenne cztery godziny. Uderzające było zaskakująco duże zainteresowanie, zarówno mediów, jak i publiczności. Jeśli w poprzednich latach można było narzekać na tłumy ludzi i ciasnotę, to stali bywalcy teraz wspominali je z rozrzewnieniem. Do wielu sal w hotelu Sobieski po prostu nie dało się wejść i próby choćby pobieżnego posłuchania demonstrowanych systemów kończyły się na kontemplowaniu głów ludzi stojących przed nami. Warszawska wystawa przestała być postrzegana jako niszowa, adresowana do kilkuset świrów, a stała się niemal imprezą masową. A jakie trendy obowiązywały w tym roku?
Dało się zauważyć, że renesans przeżywają gramofony oraz urządzenia lampowe, z konwerterami cyfrowo-analogowymi włącznie. Drugim najczęściej używanym źródłem były odtwarzacze plików – stacjonarne oraz laptopy pracujące w trybie wi-fi. Wiąże się to z jednej strony z wygodą, gdyż można przygotować przemyślany zestaw utworów, podkreślający zalety prezentowanego sprzętu. Z drugiej zaś wytrąca z rąk argumenty wszystkim trzypłytowym audiofilom, krążącym z ukochaną V symfonią Beethovena w interpretacji na drumlę. Zresztą, w tym roku wystawcy wyjątkowo przyłożyli się do repertuaru i to nie tylko z zaklętego kręgu audiofilskich labeli. Kolejnym zauważalnym zjawiskiem była liczna reprezentacja słuchawek. O tym, że za produkcję nauszników wzięli się już wszyscy, świadczyły modele sygnowane markami kabli, kolumn czy wzmacniaczy. Nie zawsze wysoka cena i znane logo gwarantowały adekwatne właściwości brzmieniowe, ale to zupełnie inny rozdział. W każdym razie wszystkie, nawet najdroższe modele były dostępne dla chętnych bez ograniczeń. Tryumfalny powrót gramofonów, lampiaków i szeroko pojętego stereo jest związany z gremialnym odejściem od kina domowego.
Uważni zwiedzający mogli, co prawda, trafić do kilku pomieszczeń zaadaptowanych na małe salki kinowe, ale dosłownie ginęły one w morzu sprzętu do słuchania muzyki. Ze względu na ogrom wystawy nie jesteśmy w stanie zdać pełnej relacji ze wszystkich prezentacji. Dlatego skupiliśmy się na wybranych, a ci, którzy postanowili zostać w domu, mogą tylko żałować. Natomiast organizator ma mały problem: po tegorocznej edycji przyszłoroczna, jubileuszowa dwudziesta, może być już tylko gorsza.
Uwaga zwiedzających zazwyczaj skupia się na frontach urządzeń, ale dla rasowych audiofilów to właśnie takie widoki są prawdziwą ucztą dla oczu.
To wielkie coś pomiędzy kolumnami Gauder Akustik Berlina RC9 to stereofoniczna końcówka mocy Vitus Audio Masterpiece MP-S201. Oddaje skromne 700 W na kanał przy 8 omach, w tym pierwszych 200 w klasie A. Każdy kanał oraz układy sterowania są zasilane osobnym kablem. Łączny pobór prądu przekracza 4,5 kW. Pomimo oszałamiających parametrów brzmienie odznaczało się rzadko spotykaną spójnością i należało do najlepszych na wystawie.
Monstrualny piec Vitusa był tylko wabikiem na niezorientowanych, bo na bocznym stoliku pracowały nie mniej atrakcyjne urządzenia, m.in. topowy transport C.E.C. TL 0-3.0 za marne 120 tysięcy złotych oraz kosztujący trzy razy tyle gramofon TechDAS Air Force One. Ramiona do niego trzeba dokupić oddzielnie. Na szczególne uznanie zasługuje repertuar przygotowany przez wystawcę, choć na tym systemie nawet monofoniczne winyle brzmiały świetnie.
Do 2014 roku kolumny te nosiły swojską nazwę Grajpudła, ale najwyraźniej w okolicach Białegostoku zapachniało wielkim światem, bo teraz przekształciły się w Holophony. Na szczęście, wraz ze zmianą nazwy poprawie uległy brzmieniowe właściwości urządzeń z Podlasia, co niniejszym odnotowujemy.
Najbardziej niszową niszą w audiofilskiej branży jest „recabling” słuchawek, a specjalistą od tych spraw – warszawska manufaktura Forza AudioWorks, prowadzona przez sympatycznego Mateusza Przychodnia. Choć może się to wydawać niedorzeczne, po zmianie standardowego drucika na specjalnie dobrany kabelek brzmienie tanich nauszników znacznie zyskuje. W dodatku nie trzeba wydawać fortuny. O tym, co wymiana kabli czyni z high-endowych słuchawek, świadczy zadumany wyraz twarzy przypadkowego społeczeństwa.
Elektrostaty Martina Logana w połączeniu z monoblokami McIntosha zaoferowały brzmienie będące kwintesencją amerykańskiego grania. Dzięki oddzieleniu części pomieszczenia parawanami udało się okiełznać niezbyt przyjazną akustykę hotelowej sali konferencyjnej.
Potężne Triangle Magellan, napędzane zestawem McIntosha, imponowały gabarytami, ale gdy popłynęła muzyka, okazało się, że niskie tony zostały za drzwiami.
Jedną z atrakcji przyciągających publiczność do hotelu Sobieski była premiera najnowszych kolumn Sonus Faber Il Cremonese, sterowanych elektroniką Audio Researcha. Magnes zadziałał z siłą neodymu i gdyby to zdjęcie wykonać w sobotni poranek, urządzenia zasłaniałoby morze głów.
Ciekawie wypadło połączenie kolumn Dali z najnowszej serii Opticon z systemem Marantza, składającym się z odtwarzacza SA 14S1 SE i wzmacniacza PM 14S1 SE. O mocnym dogięciu kolumn zadecydował ponoć Ken Ishiwata, pełniący honory pana domu.
Chord z Cabassem w jednej stali sali, ale największą atrakcją był studyjny magnetofon Studer 807 z założoną pierwszą kopią taśmy-matki z albumem Beatlesów „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” (taśma była własnością Tomasza Zeliszewskiego, perkusity Budki Suflera). I, ku radości zwiedzających, nie stał on tam tylko dla ozdoby.
Polską premierę w drugi weekend listopada miały najnowsze kolumny Focala – modele Sopra. Lokują się pomiędzy liniami Electra i Utopia. Jeśli ktoś się obawiał, że niewielkie Cyrusy skapitulują w obliczu okazałych podłogówek, to wystarczyło kilkanaście sekund, by odzyskać spokój. Angielski zestaw radził sobie dzielnie, choć przydałaby się lepsza kontrola basu.
Monitory TAD Compact Evolution ONE oraz elektronika Naima stworzyły jeden z najbardziej muzykalnych systemów AVS 2015.
Włoski wzmacniacz dzielony ForteVita AudioVisore/Panorama idealnie zgrał się ze słoweńskimi kolumnami Ubiq Audio Model One. Strunowe maskownice przypominają modele Sonus Fabera i Gryphona, ale na szczęście konstrukcje z Ljubljany są tańsze od swych pobratymców.
Jedną z największych niespodzianek na całej wystawie sprawił włoski Diapason. Najpierw zwiedzający trafiali na minimonitory Karis II, których energetyczność i potęga brzmienia stały w jawnej sprzeczności z filigranowymi rozmiarami. Ale to była dopiero zapowiedź nadchodzącej sensacji.
W sąsiedniej sali stały ogromne flagowce Dynamis. Ich obudowy przybrały kształt nieregularnych, 14-ściennych brył, zoptymalizowanych pod kątem redukcji fal stojących. 30-cm woofery na froncie zapowiadały atrakcje w typie car audio i już na dzień dobry zwiastowały spektakularną porażkę. Niestety albo „stety”, te potężne kolumny zagrały niczym czystej wody audiofilskie monitory. I to pod każdym względem: precyzji, stereofonii, neutralności oraz kontroli basu. Nie wiem, jaką tajemnicę posiadł założyciel Diapasona, Alessandro Schiavi, ale po tym, co usłyszałem, „kupuję” jego kolumny w ciemno.
W jednym z pomieszczeń można było na własne oczy zobaczyć, jak działa klasyczny głośnik dynamiczny. W charakterze modelu poglądowego wystąpił przetwornik polskiej firmy STX.
Uważni audiofile mogli trafić na pełną ofertę przewodów Albedo.
Lwowski producent wzmacniaczy lampowych Phase Style Ltd. przedstawił kompletny system utrzymany w stylu retro. Dla miłośników nowych technologii przewidziano przetwornik c/a z wyjściem na lampie ECC88. Jeśli ktoś nie ma w domu aż tyle miejsca, to może skusi się choć na przepiękny wzmacniacz słuchawkowy, oczywiście lampowy. W każdym przypadku wykończenie jest ustalane z nabywcą.
Kompletny zestaw Oppo do cichych odsłuchów nie wygląda imponująco, a trzeba za niego zapłacić blisko 17 tysięcy zł. W jego skład wchodzą: wieloformatowy odtwarzacz BDP-103D, wzmacniacz HA-1 oraz planarne słuchawki PM-1.
Filigranowe kolumienki Boenicke, zasilane elektroniką WILE, wywróciły do góry nogami poglądy większości zwiedzających na temat powiązania gabarytów konstrukcji podłogowych ze skalą ich brzmienia. Najbardziej dociekliwi szukali w kątach pokoju subwoofera. Bezskutecznie.
O tym, że lampy we wzmacniaczu nie muszą stać równo i sztywno jak na ruskiej defiladzie, zdążyła nas przekonać bielska firma Encore Seven. Jej piecyki Egg-Shell grają z energią prawdziwych widlastych „ósemek”. Zrozumiałe zainteresowanie zwiedzających wzbudziła tajemnicza bordowa kula, spoczywająca na górnej półce. Jest to unikalny w skali światowej pilot zdalnego sterowania z żyroskopowym regulatorem siły głosu.
Znany z nietuzinkowego wzornictwa Pathos zaprezentował zestaw złożony z odtwarzacza plików Musiteca, preampu InControl oraz 80-watowych lampowych monobloków InPower. W poruszaniu się po bibliotece muzycznej pomaga ogromny wyświetlacz, znajdujący się w wyposażeniu Musiteki. Elektronika współpracowała z omnipolarnymi kolumnami German Physic oraz futurystycznymi monitorami Nime Audiodesign Elite One.
Kolejny włoski producent – Nime Audiodesign – zaprezentował kolumny Elite One. Wykonane z metalu obudowy zintegrowano z ciężkimi podstawkami. Dzięki temu posiadacze sztywnych kabli głośnikowych nie muszą się bać o stan terminali. Elite One można zamówić w widocznym na zdjęciu chromie, satynie albo czerni. Skojarzenia z filmami s-f są nieprzypadkowe.
Po kilku latach absencji na wystawę powrócił WLM, tym razem z aktywnymi monitorami Sissi oraz preampem Anton. Wyposażono go w moduł Bluetooth, phono oraz wzmacniacz słuchawkowy, a szczegóły anatomiczne Antoniego można było podziwiać przez szybkę.
Urządzenia WILE nigdy nie grzeszyły skromnością, ale lampowy odtwarzacz kompaktowy Sarah (po lewej) należał do największych na wystawie. Ta mina przeciwczołgowa na podłodze to firmowy kondycjoner Mocarz.
Pod względem budowy wzmacniacze Audio-gd mogą wpędzić w kompleksy wiele high-endowych manufaktur, a kosztują przysłowiowe grosze. W każdym razie w zestawieniu z jakością wykonania.
Osobnym rozdziałem warszawskiej imprezy są pomieszczenia z wyeksponowanymi zabytkowymi urządzeniami hi-fi. Serwery, streamery, kewlary i beryle może i świadczą o kosmicznych technologiach w służbie audiofilów, ale to dawne urządzenia wzbudzały najwięcej emocji u zwiedzających. W jednym z zakątków można było zobaczyć m.in. pierwszy w świecie odtwarzacz CD, 33-letniego Philipsa CD-100 w idealnym (!) stanie. Taka okazja może się nie powtórzyć.
System Reimyo z kolumnami Trenner & Friedl i okablowaniem Harmoniksa znów potwierdził swoją klasę. Na prośbę zwiedzających płyty zmieniał sam Kazuo Kiuchi, szef Combak Corporation i konstruktor grającej tu elektroniki. Nie tylko z tego powodu był to jeden z najbardziej obleganych pokoi w Sobieskim.
Niewielkie monitory Acoustic Festival Shelf austriackiej firmy Brodmann, zasilane elektroniką Electrocompanieta.
Jarociński Pylon zaprezentował kilka modeli kolumn podłogowych. Wrażenie równie duże co jakość wykonania robi ich przystępna cena oraz właściwości brzmieniowe. Polak potrafi. I to jeszcze jak!
Ci niepozorni starsi panowie dwaj przywracają drugą młodość urządzeniom grającym, znajdowanym na strychach i w piwnicach, bez względu na ich wiek i stan techniczny. Każdy z nich jest wart więcej złota niż waży, a razem są bezcenni. Owo tajemnicze pudło pod stołem to jedno z ostatnich na świecie urządzeń do testowania wszystkich rodzajów lamp elektronowych.
W kolejnym zakątku retro hi-fi przypomniano najzacniejsze magnetofony kasetowe świata. Wszystkie odrestaurowane, w doskonałym stanie technicznym oraz dostępne od ręki. Na ich widok kilku osobom stanęło serce, a niżej podpisanemu nawet coś innego.
Słuchając monitorów Graham LS5/9, zasilanych elektroniką Naima, można było wczuć się w klimat studiów nagraniowych BBC.
Paradigm pochwalił się nową kolekcją kolumn z serii Reference. Trzeba przyznać, że na tle wcześniejszych dokonań te zdecydowanie wyróżniają się urodą.
Wystawa Audio Video Show 2015 bez takich „wynalazków” byłaby niekompletna.
Kolejny gość – Auris Audio z Serbii – udowodnił, że lampowe wzmacniacze nie muszą wyglądać jak połączenie steampunku z rustykalną ciesielką. Dzięki miękkim liniom i jasnym kolorom urządzenia mogą stanąć praktycznie w każdym wnętrzu. Ofertę elektroniki uzupełnia kilka modeli kolumn, dopasowanych do nich wzorniczo.
Elektronika Sudgena napędzała niezwykle ciekawe kolumny niemieckiej firmy BF Audio, zbudowane w oparciu o szerokopasmowe przetworniki Fertin, wyposażone w elektromagnes. Głośniki pracowały w specjalnie wyprofilowanych otwartych odgrodach. Brzmienie, żywe i energetyczne, nie bardzo pasowało do designerskiego wzornictwa kolumn, ale raczej trudno uznać to za ich wadę. Słabszym elementem tej układanki były płyty winylowe lądujące na gramofonie Michella – atrakcyjne muzycznie, jednak ich jakość techniczna pozostawiała sporo do życzenia..
Polskie monitorki Sound Project, zasilane urządzeniami japońskiej firmy Soul Note, świetnie radziły sobie nawet z trudnym repertuarem.
Dużym powodzeniem cieszyła się prezentacja nowych urządzeń krakowskiej firmy Ancient Audio. Na 20-lecie działalności pan Jaromir Waszczyszyn przygotował iście rewolucyjny zestaw: tranzystorowy (!) wzmacniacz A-3 o mocy 70 W, 32-bitowy procesor głośnikowy Procesor P-3 oraz wzmacniacz słuchawkowy z procesorem dźwięku P-1. O starych dobrych czasach przypominały kolumny Vintage z tubowymi głośnikami wysokotonowymi.
W krótkich momentach między kolejnymi płytami dociekliwi słuchacze mogli podziwiać szczegóły budowy urządzeń pana Jaromira.
Amerykańska manufaktura Audiomachina ma w ofercie tylko trzy modele kolumn, a w Warszawie debiutowała jedynymi monitorami CRM II. Elektronikę dostarczył kolejny nowicjusz na naszym rynku, niemiecki Einstein. Patrząc na filigranowe monitory, miałem nieodparte wrażenie, że w tym pokoju nie działają podstawowe prawa fizyki. Niech nikogo nie zwiodą kompaktowe rozmiary głośników, bo dynamika, bas i prezentacja sceny dorównywały najlepszym podłogówkom.
Filigranowe szwedzkie kolumny Larssen dzięki nietypowej konstrukcji można bez uszczerbku dla brzmienia ustawić bezpośrednio pod ścianą. Podłączone do elektroniki Brystona, zaoferowały zaskakująco dynamiczne brzmienie, z głębokim basem i obszerną sceną. Czyżby wreszcie idealne kolumny do 25-metrowych „apartamentów”?
Cichy bohater najlepszych prezentacji z użyciem odtwarzaczy plików: DAC Mytek The Manhattan.
Monitory Avalanche Reference polskiej firmy Avcon należą do największych na rynku. Pokaźna obudowa ze sklejki kryje dwa głośniki dynamiczne oraz wysokotonową wstęgę.
Audio Note zaprezentowało zestaw, złożony z odtwarzacza CD, lampowego preampu oraz triodowego wzmacniacza mocy Conqueror Silver Signature. Na drugim końcu kabli głośnikowych stały kolumny AN-E/D.
Roberto Barletta z dumą prezentuje najnowsze monitory Orfeo. Zasilane elektroniką debiutującej w Polsce włoskiej firmy Norma Audio, brzmiały wybornie. Roberto, nie wiem, jak to robisz, ale nie przestawaj!
Aktywne kolumny Boson polskiej firmy Infado należały do najciekawszych na całym Audio Video Show 2015. W sporych obudowach, poza kilkoma głośnikami, zamontowano odtwarzacz plików z przetwornikiem DSP, wzmacniacz cyfrowy oraz kartę sieciową, realizującą połączenia kablowe i Wi-Fi. Kolumny współpracują z dowolnym odtwarzaczem CD, komputerem z systemem Windows i mobilnymi urządzeniami pod kontrolą Androida.
Tablica rozdzielcza Bosonów bardziej przypomina komputer niż kolumny głośnikowe.
Na licznych stanowiskach ze słuchawkami można się było zapoznać z ofertą większości znanych w świecie producentów, bez limitów czasowych, kaucji i zapisów. Choć wystawcy przygotowali odpowiednie systemy odsłuchowe, nic nie stało na przeszkodzie, by podpiąć własne źródło z ulubioną muzyką.
W tej sali najważniejsze było okablowanie polskiej wytwórni Sulek Audio. Pełnię jej możliwości ukazywały licencyjne monitory BBC LS3/5a Stirling Audio. Tym, czego nie czuć na zdjęciach, był rozchodzący się wokół cudowny aromat świeżego drewna.
Na wystawie sprzętu grającego nie mogło zabraknąć audiofilskich wydawnictw płytowych, a możliwość posłuchania każdego krążka ułatwiała podjęcie decyzji o zakupie.
Kolumny Dynaudio Contour S 3.4 LE, wraz ze zintegrowanym wzmacniaczem Octave, działały na zwiedzających niczym magnes na opiłki. Muzyka płynęła z odtwarzacza SACD Accuphase i gramofonu Transrotor
Nikt nie potrafi stworzyć domowej atmosfery tak, jak Szwedzi z Gato Audio. Choć płomień płonął tylko na wyświetlaczu LED, było to jedno z najprzytulniejszych pomieszczeń na wystawie. Brakowało tylko gorącego grogu i pudła z pierniczkami.
Często spotykane źródło muzyki na tegorocznej wystawie także doczekało się audiofilskiej podstawy antywibracyjnej. Ciekawe, czy miała wpływ na brzmienie systemu.
Studyjne monitory Focala na co dzień są używane do masteringu nagrań Alicii Keys, Eryki Badu, Ala Greena czy Jennifer Lopez. Trudno się dziwić, że wzbudzały ogromne zainteresowanie słuchaczy. Do produkcji wykorzystywane są berylowe wklęsłe kopułki i membrany W, montowane w najdroższych wersjach „cywilnych” kolumn.
Na zakończenie tej części relacji bezdyskusyjnie dźwięk, który spodobał mi się najbardziej. Studyjne monitory Lipiński Sound całkowicie przewartościowują pojęcie „naturalnego brzmienia”. W jednych systemach mogły się podobać niskie tony, w innych przestrzeń, jeszcze inne czarowały barwą średnicy, ale monitory Lipińskiego ukazują całą prawdę i tylko prawdę o muzyce. Reszta jest kwestią jakości nagrania. Studyjne monitory wyglądem może i nie podbiją niewieścich serc, nie należą też do najtańszych, ale ich brzmienie usatysfakcjonuje niejednego słuchacza.
Lampowe wzmacniacze Silver Luna polskiej manufaktury Fezz Audio zaskakiwały dojrzałym brzmieniem. Biorąc pod uwagę jakość ich wykonania oraz atrakcyjną cenę, można zacząć przebąkiwać o małej sensacji.
W tym roku elektronice austriackiej firmy Ayon towarzyszyły kolumny Lumen White oraz gramofon Transrotora. Ten ostatni pełnił rolę „paprotki”, bowiem w trakcie prezentacji prowadzonych przez Gerharda Hirta, szefa Ayona, muzyka odtwarzana była głównie z plików.
Naszą relację otwiera najdroższy i najczęściej fotografowany system na Audio Video Show 2015, złożony z kolumn Living Voice Vox Olympian wraz z subwooferami Vox Elysian oraz elektroniki japońskiego specjalisty od magicznych lamp, Audio Note Kondo. W roli źródła pracował flagowy transport CD C.E.C. TL 0-3.0 z napędem paskowym. O tym, że zestaw ten wyceniony został na siedem milionów złotych, wiedzą już chyba nawet niepiśmienni wypalacze węgla z Bieszczad. Pod względem stylistycznym angielskie kolumny idealnie celują w gusta nowobogackich Rosjan i nikt ze śladowym choć poczuciem estetyki czegoś takiego raczej by sobie nie zafundował. Pod względem brzmieniowym natomiast najdroższy system w historii warszawskiej imprezy podzielił publiczność na dwa skrajne obozy: jedni zachwycali się dźwiękiem – głównie z uwagi na ilość zer na metce. Drudzy z wielkim trudem kryli rozczarowanie, wywołane tąże ceną. Miała być tryumfalna salwa na cześć ludzkiego geniuszu, a wyszedł strzał z torby po cukrze. Plotki głoszą, że oglądany na wystawie zestaw kolumn przed przyjazdem do Polski znalazł już swego właściciela. Jakoś mu nie zazdroszczę. Jako że nie mam kopalni uranu i nie muszę niczym zaimponować mieszkającemu po sąsiedzku właścicielowi pól diamentów, po słabej walce wewnętrznej przeniosłem się do sąsiedniego pomieszczenia.
„Brzydsza połowa” prezentacji kolumn Living Voice, czyli monobloki Kondo Gakuoh także nie kosztowały czapki śliwek.
Wszyscy podniecali się aparycją kolumn Living Voice, ale brytyjskie konstrukcje nie mniej ciekawie prezentowały się z tyłu.
A to najsympatyczniejsze stoisko na całym Audio Video Show 2015. Do zobaczenia za rok!