
22.04.2025
min czytania
Udostępnij
Fanów Accuphase’a to nie dziwi, a nawet cieszy. Niewielkie zmiany po długim czasie świadczą o tym, że oryginalną A-48 z 2019 roku tak dopracowano, że pomimo szczerych chęci trudno było istotnie ją poprawić. Owszem, tu i tam da się wskazać drobne modyfikacje, które pozwalają przypuszczać, że A-48S faktycznie będzie lepszym wzmacniaczem. Z drugiej strony, posiadacze A-48 mogą spać spokojnie i przez kilka kolejnych lat cieszyć się dźwiękiem bardzo udanej końcówki mocy. Nowy model w porównaniu z poprzednikiem przytył o 1,8 kg, co akurat wzmacniaczom niemal zawsze wychodzi na zdrowie. Fakt, że stało się to przy zachowaniu identycznych gabarytów obudowy, daje graniczące z pewnością przekonanie, iż urosły komponenty wewnętrzne, najpewniej zasilanie. I rzeczywiście, pojemność każdego z dwóch głównych kondensatorów filtrujących zwiększyła się z 60000 μF do 68000 μF. Na wadze przybrał też zapewne transformator toroidalny o niskim polu rozproszenia, zamknięty w ekranującej i wytłumionej obudowie. A-48S pozostał konstrukcją quasi dual-mono, co oznacza, że wspólne dla obu kanałów jest tylko trafo; dalej ich drogi się rozchodzą. Końcówki mocy zamontowano na wyjątkowo solidnych radiatorach, stanowiących zarazem boczne ścianki urządzenia. Nie tylko odprowadzają ciepło z pracujących pełną parą tranzystorów, ale też usztywniają konstrukcję, zwiększając jej odporność na wibracje.
Podobnie jak wcześniej, układ skonfigurowano zgodnie z firmową topologią „Instrumentation amplifier”, która zakłada, że za większość wzmocnienia sygnału (12,6x lub o 22 dB) odpowiada stopień wejściowy, zaś stopień końcowy dodaje ostatnie 6 dB (2x). Ma on formę sześciu połączonych równolegle par MOSFET-ów na kanał, które pracują w klasie A. Efektem jest niska sprawność układu, co oznacza, że większość pobranej energii jest zamieniana na ciepło. Wymagającym odbiorcom to jednak nie przeszkadza, ponieważ pomimo relatywnie niewielkiej mocy urządzenie bez problemu radzi sobie nawet z trudnymi obciążeniami, a co najważniejsze, można się po nim spodziewać zrelaksowanego, naturalnego i przyjemnego w odbiorze dźwięku, kojarzonego z klasą A. Nie będzie on miał jednak nic wspólnego z ciepłą kluchą i rozmemłaniem. Damping factor w A-48S wynosi okrągły 1000 i jest nawet wyższy niż w przypadku A-48 (800). Oznacza to, że wzmacniacz będzie w stanie precyzyjnie kontrolować wychylenia membran i nie dopuści do przeciągania wybrzmień. Wzrost współczynnika tłumienia o 25% to wynik obniżenia impedancji wyjściowej. Uzyskano to poprzez modyfikacje w architekturze stopnia końcowego, przy czym podstawowe rozwiązania z A-48 pozostawiono niezmienne. Identyczne są przekaźniki MOSFET, załączające wyjście, oraz Balance Remote Sensing, czyli sposób pobierania sygnału sprzężenia zwrotnego tuż sprzed dodatniego i masowego terminala głośnikowego. Accuphase A-48S jest o 5 W mocniejszy od poprzednika. Oferuje 50 W/ /8 Ω i podwaja tę wartość przy spadku impedancji obciążenia o połowę.
Pozostaje stabilny do 1 Ω, kiedy w impulsie oddaje 400 W. Gdyby to okazało się niewystarczające, można dokupić drugi egzemplarz i przełączyć oba w tryb zmostkowany. Osiągi przy pracy z sygnałem muzycznym wzrosną czterokrotnie. W porównaniu z poprzednikiem A-48S oferuje także niższy o 6% poziom szumów, ale to już zauważą tylko przyrządy pomiarowe. Od strony użytkowej zmienił się przełącznik trybu pracy wskaźników wychyłowych. Zamiast na dwóch przyciskach zrealizowano go w formie pokrętła, umożliwiającego wybór spośród trzech opcji pomiaru albo jego wyłączenie. Układ jest chroniony przed przeciążeniem i zwarciem od strony zacisków kolumnowych. Zależnie od parametrów posiadanego systemu użytkownik może w czterech krokach określić poziom wzmocnienia (od -12 do 0 dB). Dla przedwzmacniacza przewidziano wejście RCA albo XLR z możliwością odwrócenia polaryzacji pinów. Sygnał do głośników wyprowadzają szeroko rozstawione solidne terminale, ułatwiające podłączenie w bi-wiringu i bi-ampingu. Accuphase A-48S jest już dostępny w sprzedaży.
Dystrybutor ustalił cenę na 49900 zł.
Przeczytaj także