HFM

Cambridge Audio Azur 651A

28-29 03 2012 01Odtwarzacz 651C i wzmacniacz 651A to pierwsze klocki z odmłodzonej serii Azur. Znane i lubiane urządzenia poddano face liftingowi, podnosząc przy okazji ceny. Sprawdzimy, czy udoskonalenia osłodzą nam gorycz rozstania z gotówką.

Złośliwi powiedzą, że jedynka w symbolu to tylko pretekst, by wprowadzić zmiany w cenniku. Na podstawie zdjęć trudno obalić tę tezę. Pamiętajmy jednak, że mimo wprowadzania streamerów i przetworników USB Cambridge pozostaje firmą dość konserwatywną.

A skoro nikt nie narzeka, że każdy nowy wzmacniacz McIntosha lub Accuphase’a jest podobny do poprzednich, projektantów CA także nie oskarżajmy pochopnie o lenistwo.

Budowa
Różnice w stosunku do poprzednika są znikome. Najbardziej rzucają się w oczy błyszczące pokrętła i przednia ścianka wyglądająca jak gruby płat aluminium. W rzeczywistości front nie jest aż tak okazały, ale jeśli nie przyjrzymy się mu od dołu ani nie będziemy otwierać obudowy, nawet tego nie zauważymy. Wzmacniacz zyskał „droższy” wygląd i teraz przypomina produkty Marantza i Denona.
Na pierwszy rzut oka przednia ścianka nie wydaje się szczególnie obładowana przyciskami, ale okazuje się, że mamy tu wszystko, czego do szczęścia potrzeba, a nawet trochę więcej. 651A to jedno z urządzeń, które doświadczony użytkownik wyjmie z pudełka i podłączy w ciągu dwóch minut, a potem zacznie obsługiwać intuicyjnie, bez czytania instrukcji. Największe pokrętło to regulacja głośności. Dwa małe z lewej odpowiadają za ilość niskich i wysokich tonów. Tuż obok znajduje się przycisk, dzięki któremu możemy tę regulację pominąć. Kolejne małe pokrętło to balans, a dalej seria przycisków do wyboru źródła. Z przodu umieszczono też małe wejście dla odtwarzacza MP3, duże gniazdo słuchawkowe, odbiornik podczerwieni, przycisk trybu czuwania i trzy małe diody.
Dwie informują o aktywnej parze wyjść głośnikowych (A i B). Wyboru dokonujemy za pomocą przycisku na pilocie. Trzecia lampka zaświeci się, jeżeli przesadzimy z mocą. Do akcji wkroczy wtedy układ CAP5 chroniący wzmacniacz i kolumny przed zniszczeniem.

28-29 03 2012 02     28-29 03 2012 03     28-29 03 2012 04

Z tyłu, oprócz trójbolcowego gniazda zasilania i włącznika, mamy do dyspozycji pięć wejść i jedno wyjście liniowe, wyjście z przedwzmacniacza i do subwoofera oraz wejście USB. Wzmacniacz został wyposażony w przetwornik działający jak zewnętrzna karta dźwiękowa. Oprócz tego na zapleczu znalazły się firmowe złącza komunikacyjne oraz dwie pary terminali głośnikowych z plastikowymi zakrętkami. Mały plus za łatwość usuwania zworek. Większy za dwustronne opisy, dzięki którym nawet nachylając się nad wzmacniaczem, można z łatwością podłączyć kable. To drobiazgi, które nic nie kosztują, a ułatwiają życie.
W środku nie ma żadnego cyfrowego nonsensu. W zasilaczu pracuje rozsądnych rozmiarów transformator toroidalny z osobnymi uzwojeniami dla prawego i lewego kanału. Do dużego radiatora przykręcono tranzystory Sankena z zewnętrznymi opornikami emiterowymi, dzięki którym zredukowano modulację termiczną. Integra dysponuje mocą 2 x 75 W/8 Ω. Głośnością steruje zmotoryzowany Alps.
Zastrzeżenia? Zamiast niebieskich kropeczek można było umieścić na pokrętłach diody. Wcale nie dla szpanu – wtedy po prostu od razu widać poziom głośności w zaciemnionych pomieszczeniach. Dużym plusem jest czułość potencjometru na komendy z pilota.

Reklama

Brzmienie
Jest moc. Jeżeli kupujecie wzmacniacze na kilogramy i oczekujecie, że taka maszyna napędzi wymagające kolumny, nie powinniście się rozczarować. Niewiele urządzeń w tej klasie cenowej oferuje taką dynamikę. Wykorzystane w teście kolumny, choć czterokrotnie droższe od 651A, nie marudziły. Zwykle z budżetowymi wzmacniaczami grają na pół gwizdka. Tym razem wszystko było w porządku.
Oprócz dynamiki Cambridge może się pochwalić bardzo dobrą przejrzystością i stereofonią. Chwilami bywa ciut agresywny, ale daje się to we znaki dopiero na kiepsko nagranych płytach. Azur niczego nie wygładza ani nie ociepla. Zamiast tego dostajemy po prostu kawał porządnego dźwięku z głębokim basem i wyrazistą, szczegółową górą. Ten wzmacniacz aż rwie się do grania, a gdy zacznie pompować prąd w kolumny, trudno go powstrzymać.

Konkluzja
2999 zł za taki dźwięk i wykonanie to uczciwa cena. 651A ma potencjał pozwalający łączyć go nawet ze znacznie droższymi urządzeniami. Dynamit.

28-29 03 2012 T

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 3/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF