HFM

Air Tight ATM-2

Mag 08-11 09 2013 02Wzornictwa Air Tighta nie sposób pomylić z żadną inną firmą. Identyfikacja jest szybka i nie budzi wątpliwości. Przednią ściankę w kolorze ciemnego tytanu wykonano z grubego aluminium. Umieszczono na niej selektor wejść (są dwa: jedno od frontu, drugie z tyłu), dwa regulatory głośności w każdym kanale osobno, wskaźnik biasu, przełącznik regulacji prądu spoczynkowego dla każdej z lamp oddzielnie oraz wyłącznik zasilania.

Air Tight ATM-2 tak naprawdę nie jest wzmacniaczem zintegrowanym. Nie zawiera bowiem przedwzmacniacza. Zamiast tego na froncie znajdują się wspomniane pasywne regulatory głośności.
Lampy umieszczono klasycznie dla tego typu konstrukcji. W pierwszym rzędzie ulokowano podwójne triody wejściowe Sovtek 12AX7, w układzie wtórnika katodowego – Elektro-Harmoniksy 12AB7 oraz 12AU7 tej samej wytwórni jako odwracacz fazy. Z tyłu znalazły się cztery KT88 sygnowane logiem Air Tighta. Do złudzenia przypominają lampy Shuguang KT88-98.
Na skraju wierzchniej płyty widać pokaźnych rozmiarów transformatory wyjściowe oraz zasilający. Głośnikowe to produkt renomowanej marki Tamura Seisakusho.
Z tyłu można zobaczyć wysokiej jakości terminale głośnikowe, na których zrealizowano odczepy 8- i 4-omowe. Obok wejścia RCA dostrzeżemy zacisk uziemienia oraz gniazdo zasilania IEC.

Obwody wewnętrzne zmontowano techniką punkt-punkt.

 

Jerzy Mieszkowski

Mag 08-11 09 2013 opinia1

Przed pierwszym krytycznym odsłuchem pozwoliłem wzmacniaczowi nagrzewać się kilkanaście minut. To konieczne – okazuje się, że dźwięk staje się wtedy płynniejszy, gładszy i bardziej muzykalny. Średnica się wypełnia, wysokie tony łagodnieją, nie tracąc detaliczności. Z mojego doświadczenia wynika, że większość wzmacniaczy wykorzystujących pentody czy też tetrody strumieniowe wymaga znacznie dłuższej rozgrzewki niż konstrukcje oparte na triodzie SE, np. 845 lub 300B.
W czasie testów słuchałem głównie klasyki i jazzu. Repertuar obejmował koncerty fortepianowe Rachmaninowa i Czajkowskiego, koncerty skrzypcowe Vivaldiego i Brahmsa, symfonie Beethovena i Mahlera, jak również jazz w wykonaniu tria E.S.T, Keitha Jarretta, Patricii Barber i Diany Krall. Rzadziej natomiast sięgałem po muzykę rockową, choć klasyka rocka – Pink Floyd i David Gilmour – kończyła sesje odsłuchowe.
We wszystkich gatunkach wzmacniacz spisywał się bardzo dobrze. Jego brzmienie jest dźwięczne, płynne, a przy tym rozdzielcze, pełne blasku i dynamiki. Najniższe rejestry są wystarczająco głębokie i dyskretnie zaokrąglone od dołu. Kiedy trzeba, potrafią zagrzmieć. Może nie zabijają uderzeniem jak z mocnych tranzystorów, niemniej gdy pojawią się w nagraniu, są barwne i nigdy nie dudnią w niekontrolowany sposób. Ich szybkość i energia zaskakuje. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z lampą, jednak taka prezentacja dołu pasma w większości „budżetowych” wzmacniaczy, wykorzystujących tę technikę, jest nieosiągalna. Zapewne przyczyna leży w niezwykłych transformatorach głośnikowych.
Góra pasma w wykonaniu ATM-2 to istny majstersztyk. Błyszczy i dźwięczy dystyngowanie. Ze wspaniałą barwą, rozdzielczością i precyzją urządzenie przekazuje brzmienie perkusji. Każde subtelne uderzenie w talerz jest cyzelowane po mistrzowsku. Można je porównać z brzmieniem triody. Proszę jednak nie rozumieć tego stwierdzenia zgodnie ze stereotypem, jakoby trioda wycofywała ten zakres. Chodzi raczej o jego wyrafinowanie, barwę i blask. Taki przekaz jest zarezerwowany dla najlepszych konstrukcji. Dzięki niemu pojawia się również pięknie kreowana przestrzeń, z naturalnie rozmieszczonymi instrumentami i wokalistami, bez sztucznego jej „nadmuchiwania”.

Mag 08-11 09 2013 03     Mag 08-11 09 2013 07

Jakiś czas temu, czytając opis brzmienia tego wzmacniacza, natknąłem się na stwierdzenie, że tony wysokie są nieco wycofane, a balans tonalny przesunięty w kierunku średnicy. Nie miałem takich odczuć, porównując je z lampowymi końcówkami mocy Bel Canto 845 SET, Cary CAD120S czy tranzystorową AyreV5-xe. Były jedynie inaczej prezentowane. Za to płynnie uzupełniały średnicę pasma – nasyconą i pełną emocji, zwłaszcza w muzyce wokalnej. Nawet nagrania fortepianowe z lat 60. i 70. były pełne blasku. Posunąłbym się wręcz do stwierdzenia, że zakres ten jest ciut wyeksponowany i to nie ze względu na jego dominację, ale na wyrazistą barwę.
Podsumowując charakter brzmienia tego niezwykłego wzmacniacza, porównałbym go do koloru szarego. Konstruktorom wybitnych urządzeń chodzi najczęściej o to, żeby brzmienie w pierwszych chwilach nie zwracało na siebie uwagi przerysowanymi efektami. Żeby było możliwie naturalne i neutralne – ani czarne, ani białe.
Air Tight ATM-2 to wzmacniacz stworzony dla wielbicieli bardzo dobrego tranzystora, którzy jednak kochają poświatę lamp. Jego atutem jest też kompatybilność – większość kolumn nie będzie dla niego wyzwaniem.

Jerzy Mieszkowski

Mag 08-11 09 2013 opinia2

Trudno się pozbyć uprzedzeń po wielu latach słuchania muzyki na własnym i cudzym sprzęcie. Pojawienie się wzmacniacza lampowego w domowym systemie zawsze budzi u mnie wiele emocji. Po latach porównań nabrałem bardziej lub mniej uzasadnionych oczekiwań. Wykształciłem w sobie irracjonalne przeświadczenie, że wzmacniacze powinny być triodowe SE, źródła – gramofonowe, a głośniki – wysokoefektywne. Tylko powyższa kombinacja gwarantuje ulgowy bilet do nirwany. Ambiwalentne myśli: z jednej strony pamiętam wspaniałą wkładkę Air Tight PC-1 Supreme; z drugiej: po co konstruować wzmacniacz przeciwsobny na kwartecie KT88? Lampy te (oraz ich bliski kuzyn 6550) w poprzednio słyszanych implementacjach były chłodne, techniczne i bezduszne. Zamiast wysokoprądowych pentod można przecież zastosować słodką, eufoniczną, bezpośrednio żarzoną triodę…
Trwałbym w tym stanie błogiej ignorancji, gdyby nie Air Tight ATM-2. Po kilku godzinach wygrzewania rozpocząłem odsłuch. Już pierwsze takty Allegro koncertu na wiolonczelę Dworzaka, w wykonaniu Berlińskiej Orkiestry Filharmonicznej pod batutą Herberta Karajana (DGG), zabrzmiały przekonująco. Bogaty, pełen detali dźwięk mile mnie zaskoczył. Gdy przyszła kolej na partię Mścisława Rostropowicza, byłem zauroczony. Usłyszałem świetną równowagę między majestatyczną orkiestrą a głębokim tonem wiolonczeli. Nie jestem pewien, ile w tym zasługi samego nagrania, a ile wzmacniacza, nie ulega jednak wątpliwości, że dźwięk był świetny!
Zafascynowany tym, co słyszę, przełączyłem ATM-2 na triodowy Sun Audio 2a3, który stał się punktem odniesienia w odsłuchach porównawczych. Wielokrotnie żeglowałem pomiędzy nimi.
Pejzaż tonalny Air Tighta okazał się chłodniejszy, jaśniejszy. Równowaga przesunęła się w stronę sekcji skrzypcowej, kosztem środkowego pasma. Pojawiły się mikrodetale, na które nie zwracałem uwagi, słuchając triody. Z jednej strony – świetny, dynamiczny dźwięk wielkiej orkiestry; z drugiej zaś – zmysłowe brzmienie wiolonczeli.

Reklama

Inna muzyka, mały skład jazzowy: Marilyn Crispell, Gary Peacock, Paul Motian „Nothing Ever Was, Anyway” (ECM). Świetnie nagrane trio. Bogaty tonalnie, majestatyczny dźwięk fortepianu, głęboki kontrabas o dobrej równowadze pudła i struny, a do tego perkusja – dynamiczna i autentyczna. Tylko słuchać. Air Tight spisał się na medal.
Płyta CD „Sarah Vaughan in Hi-Fi” (Columbia), nagrana pomiędzy 1949 a 1952 rokiem z młodym Milesem Davisem, była jedynym doświadczeniem, w którym lampa 2a3 w konfiguracji SE wykazała przewagę nad push-pullową KT88. Głos Sary, wzmocniony przez ATM-2, był za suchy, za jasny w porównaniu z triodą. Zaznaczyć jednak trzeba, że słuchałem historycznego nagrania, jakościowo dalekiego od współczesnych.
Reasumując, Air Tight ATM-2 jest najlepszym znanym mi wzmacniaczem na KT88. Jego wysoka moc (80 W/kanał) jest w stanie wysterować nawet niezbyt wydajne kolumny. Barwa dźwięku i mikrodynamika są wzorcowe. Air Tight wyleczył mnie z uprzedzeń. Ciastko z kremem. Wzmacniacz jest piękny dla oka i dla ucha. Mam ochotę nie zwracać go właścicielowi. Może zapomniał, może ma amnezję? Pakowanie kartonów nie jest łatwe…

Danek Elbaum

Mag 08-11 09 2013 daneTechniczne

Autor: Jerzy Mieszkowski i Danek Elbaum
Źródło: MHF 03/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF