HFM

NAD C316 BEE

19-31 07 2013 NADC316BEE 01Podobno NAD szykuje na jesień mnóstwo nowości. Od polskiego importera wiemy, że wśród nich najwięcej będzie zabawek do komputera i przenośnych odtwarzaczy plików.

Firma przygotowuje z tej okazji nową strategię. Na czym ma ona polegać, na razie nikt nie wie, ale można przewidywać: „otwarcie na nowych klientów”, poszukiwanie innych kanałów sprzedaży oraz próbę dotarcia do młodzieży i rynku „empegrajów”. Mamy nadzieję, że NAD-owi się powiedzie, ale jeszcze mocniej trzymamy kciuki, żeby nie zapomniał o dotychczasowych odbiorcach, którzy czekają na dobre stereo. To może nie aż tak olbrzymia grupa, ale warto sobie uzmysłowić, że nie można w nieskończoność sprzedawać milionów produktów, chyba, że jest to papier toaletowy.


Gdyby z oferty znikły takie urządzenia, jak C316 BEE, uznalibyśmy to za głupotę. Nadal jest dużo ludzi, ceniących muzykę odtwarzaną w relatywnie wysokiej jakości, a do tego właśnie służy opisywany wzmacniacz.

Budowa
C316 BEE to prosta stereofoniczna integra o mocy 40 W. Obudowę wykonano z blachy. Front jest plastikowy, ale wygląda nieźle. Do dyspozycji mamy pokaźną gałkę głośności, dwupunktową regulację barwy, którą można odłączyć przyciskiem „tone defeat” (sygnał omija wtedy potencjometry). Sześć przycisków obsługuje wejścia liniowe. „Disc” to nie gniazdo współpracujące z przedwzmacniaczem korekcyjnym, ale kolejne liniowe. Jest jeszcze wyjście słuchawkowe i minijack do podłączenia przenośnych zabawek.
Przycisk standby nie odłącza urządzenia całkowicie od napięcia, bo główny włącznik sieciowy wylądował z tyłu.

Tam też zgrupowano siedem par złoconych czinczy dla źródeł (w tym pętlę magnetofonową) i parę tanich, plastikowych gniazd głośnikowych. Kabelek zasilający przymocowano na stałe. Wyposażenie jest przyzwoite. Wiele więcej nie można oczekiwać od najtańszego produktu w katalogu.
Wewnątrz widać porządny i logiczny układ: solidne zasilanie (transformator toroidalny i dwa spore kondensatory), końcówkę mocy opartą na czterech tranzystorach, przykręconych do sporego radiatora, zmotoryzowany potencjometr i układ elektroniczny na jednej płytce, bez zbędnych kabli i bałaganu. Pilot to zabawna miniaturka z plastiku, zaskakująco funkcjonalna. W sumie mamy do czynienia z typowym NAD-em – porządnym, choć skromnym produktem, którego atuty ukryto wewnątrz obudowy.

 

19-31 07 2013 NADC316BEE 02     19-31 07 2013 NADC316BEE 03     19-31 07 2013 NADC316BEE 04

Brzmienie
Są urządzenia, które zjednują sobie sympatię od pierwszego dźwięku. Osoby niespecjalnie doświadczone mówią, że im się po prostu podoba, natomiast u recenzenta zapala się lampka: oto mamy do czynienia z produktem w swojej cenie szczególnie wartościowym. Oczywiście, wspomniana cena wyklucza bezgraniczne zachwyty i opowiadania o high-endzie. Do niego jeszcze daleka droga, ale za niecałe 1600 zł…
W tym miejscu mogę tylko pogratulować, bo mając świadomość ceny, nie jestem w stanie się do niczego przyczepić.
Góra pasma jest zaskakująco czysta i nośna. Nie ma metalicznego nalotu ani stłumienia, co zdarza się dość często, zwłaszcza w niedrogich amplitunerach. Tu mamy do czynienia z dużą przejrzystością, uzyskaną bez wysilenia. Brzmienie jest naturalne. O ile na przykład Rotel lekko je ocieplał, o tyle tutaj jesteśmy dokładnie na środku skali termometru. Brak ekspozycji pozwala się przyglądać gęstym fakturom. Nawet w tak trudnym materiale, jak ostatnia płyta Dream Theater możemy rozebrać układ współbrzmień. Gitary się nie zamazują; nie wchodzą na siebie, a perkusja nie tworzy jednostajnego łomotu.
Pomaga w tym niezła dynamika, również w skali mikro. Trudno oczekiwać potęgi subwooferowych „chmur basowych”, bo moc 40 W tego nie zapowiada, ale efekt jest więcej niż dobry.
W kwestii niskich częstotliwości NAD stawia bardziej na kontrolę i tempo, niż potęgę. Nie oznacza to, że nie potrafi łupnąć, czy też „pociągnąć” miłym dla ucha i brzucha głębokim dołem. Robi to jednak odrobinę lżej, za to dokładniej niż Rotel. Coś za coś.
Taki charakter pomaga w osiągnięciu imponującej, jak na tę cenę, przejrzystości. O ile można powiedzieć o jakimś wzmacniaczu z tej grupy, że brzmi czysto jak kryształ, to komplement ten należy się NAD-owi. Oddanie życia i tempa w muzyce sprzyja też dynamice. Jeżeli taki poziom można osiągnąć przy 40 W, to mocniejsze konstrukcje muszą bez kompleksów podchodzić nawet do rockowych koncertów.

Reklama

Konkluzja
NAD zasługuje na wyróżnienie. Przy komponowaniu budżetowego systemu nie można go pominąć. Gorąco polecamy!

19-31 07 2013 NADC316BEE T

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 07-08/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF